Powrót

Komentarz Kuby: 

5. Arcydzieło
6. Wzorzec suity rockowej
7. Nie wszystko, co ma 20 min jest suitą, ale... ten utwór jest słynny.
8. Space-rock czyli rock o podróżach kosmicznych. Tu lecą prawie 30 min
9. Suita folk-rockowa. Co oni wyprawiali w tamtych czasach...
10.  Ciekawy, miły w odbiorze rock progresywny.
11. Typowy wczesny acid-rock (psychodeliczny), pierwsza msza rockowa przypominająca suitę.
12. Włoski progres w pełnym rozkwicie... Włosi mieli dużo fajnych grup w latach 70-tych.
13. Mało znana suita słynnego song-writera.
14. Rewelacja. Folk-prog-rock na światowym poziomie
15. Kilka doskonałych momentów + Niemen +Alibabki
16. Polak, Węgier – dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki, oba zuchy, oba żwawi, niech im Pan Bóg błogosławi.
Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol s issza borát, vitéz s bátor mindkettője, aldás szálljon mindkettőre
17. Grali z Niemenem, potem jako SBB (Szukaj, Burz, Buduj). Józef Skrzek grał wcześniej w Breakout.
18. Odchodzimy od sztywnego trzymania się dat. Tu utwór z płyty „Red”.
19. To nie suita (poza tytułem), ale 8 minut ... pełnego gazu.
20. W oryginale utwór miał 43 minuty (2 strony LP). Tu wersja koncertowa skrócona o połowę...
21. Unikalne klimaty, głos Petera Gabriela ... Znakomite

Nagły rozkwit - moda na suity

 5. Pink Floyd (1970)
- Atom Heart Mother
6. Rare Bird (1970) - Flight 
7. Iron Butterfly (1969)
– In The Gadda-Da-Vidda 
8. UFO (1970) - Flying 
9. Pentagle (1970) - John Orion
10. Caravan (1971)
– Nine Feet Underground 
11. The Electric Prunes (1968)
- Mass in F -Minor 
12. Museo Rosenbach (1973)
- Zarathustra 
13. Cat Stevens (1973)
- Foreigner Suite 
14. Skaldowie (1971)
- Krywaniu, Krywaniu 
15. Budka Suflera (1974) - Szalony Koń
16. Omega (1974) - Szuit 
17. SBB (1974) - Odlot
18. King Crimson (1974) - Starless
19. Kansas (1974)
- Death Of Mother Nature Suite
20. Jethro Tull (1972)
- Thick As A Brick
21. Genesis (1972) - Supper's Ready 

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.

Komentarz Jacka:

5. 100% zgody. Od pierwszych tonów sekcji dętej... Znowu mamy orkiestrę, chór i grupę rockową. Cudowna kombinacja! I ta gitara... to chyba gibson pedal steel. Oniryczna wokaliza, taka mglista. Chór patetyczny. Potem trochę... bluesa? I chór - rewelacyjny, jakby recytujący zaklęcia. Masterpiece!
6. No nie wiem... Na YT dużo pochlebnych komentarzy, a dla mnie do dobra muzyka, ale nie poraża. Druga część: przekomarzanie się gitary z organami - całkiem udane. Wtyczka z Bolera - nobilituje.
7. Ten utwór chyba najbardziej mi się kojarzy z psychodelią. Trochę słyszę tu echa „Sunshine of your love” The Cream (ten schodzący bas...) Kultowe solo na perkusji i wytchnienie po niej. Masterpiece!
8. Kojarzę (mgliście) ten utwór z mojego dzieciństwa. Ładny bluesowy początek. Potem długie gitarowe improwizacje. W połowie dynamika narasta, po czym... robi się nudno. Więcej tego samego. Ale OK.
9. Coś pomiędzy szantami a zaśpiewami druidów i rusałek. Instrumentarium wzięte ze stosownej epoki, pasuje do klimatu. Ale to ciekawa konstrukcja muzyczna. Ładny pasaż na ksylofonie. Sielsko.
10. Bardzo miły początek, napawający optymizmem (mimo, że to 3 metry pod ziemią...) Popisy organów, saksofonu, gitary na tle wiodącego tematu - świetne. I ten bas! Suita ośmioczęściowa, ładnie się rozwija. Ponoć to wzór dla Camel (pojawi się 13 pozycji dalej). Masterpiece!
11. Jakby nie było, duchowość chrześcijańska to również szerokie pole dla medytacji i duchowych rozważań (lub zmagań). Ciekawy projekt. Gregoriańskie zaśpiewy chórów przeplatają się z rzężącą gitarą... 
​​​​​​​Ale nie przekonuje mnie specjalnie, brakuje mi głębi, może nawet ciszy.
12. Ładnie zagrany rock progresywny. Dobrze dobrane brzmienia gitary i instrumentów klawiszowych. Częste zmiany nastroju. Do włoskich wykonawców jeszcze wrócimy w wolumenie II.
13. Ciekawa suita „unplugged” (z małymi wyjątkami) - to rzadkość. Lubię ten wyrazisty, zachrypnięty głos Stevena. Trochę jazzu, trochę gospel, cudowna końcówka. Taka mieszanka to recepta na dobrą suitę.
14. Słowa Kazimierza Przerwy-Tetmajera, chociaż ten ponoć wzorował się na ludowych przyśpiewkach. Tu też słychać sporo wtrętów (również, Obrazki z Wystawy!!!) Takie klimaty kocham! Masterpiece.
15. Wszyscy muzycy grają bardzo dobrze, jednak jakoś mi się to nie składa. Jest tylko kilka momentów, w których pojawia się magia (solo Niemena na moogu, refren Alibabek, solówka w 15’, zakończenie), a poza tym to jakby zlepek indywidualnych dźwięków. Chyba za mało organów, które wypełniłyby eter.
16. To taki węgierski Uriach Heep; początek przypomina „July Morning”. Sprawnie zagrane, szerokie instrumentarium wraz z orkiestrą - to lubię. Jakież tu ładne zmiany nastrojów. Mimo, że w ząb nie rozumiem treści, nawet się nie domyślam - muzyka rewelacyjna. Masterpiece!
17. Niektórzy mówią, że to Silesian Blues Band. I pomyśleć, że to pierwszy utwór z debiutanckiej płyty... Treść banalna, ale muzyka...Artyści pokazują swoją techniczną sprawność i zdolność do improwizacji.
18. Ścisła ekstraklasa! Cóż za klimat... Elegia, rozstanie, pustka. Pasaż od 4:30 do 8:45 to rewelacyjny trick, gdy gitara i bas zmieniają się miejscami (tło i pierwszy plan). Rewelacyjna gra Billa Bruforda. I ten płacz melotronu na koniec...Takie utwory należy słuchać na czczo. MASTERPIECE!!!
19. Z ich debiutanckiego albumu. Sygnaturką Kansas są skrzypce, które tu też pięknie dźwięczą. Wykrzyczane słowa „And now she’s gonna die” robią duże wrażenie.
20. Kolejna perła... Tu widać do jakich wzlotów zdolni są muzycy, którzy lubią grać razem. To co Anderson wyrabia na flecie, improwizacje na gitarze. Podłoże folkowe, ale to prog w czystej postaci. Masterpiece.
21. Czarna Perła! „Symfoniczna apoteoza w stylu Liszta”. Mamy 12-strunową klimatyczną gitarę, mocnego rocka, bukoliczną piosenkę, delikatne flety, karkołomną perkusję grającą w 9/8 do klawiszów w 4/4 i patetyczne Nowe Jeruzalem na koniec. Tych pięciu panów miało po 20 lat gdy to nagrywali. Geniusz!