Komentarz Jacka

Początkowo był to solowy projekt lidera grupy: Stevena Wilsona. De facto pierwsza płyta, to jego solowa twórczość, dopiero od drugiej do Stevena dołączyła trójka muzyków, w tym Richard Barbieri, grający przedtem na klawiszach w zespole “Japan”.
I tu mamy link z poprzednim artystą! Pierwszy etap twórczości nazywa się “Delerium Years”, co całkiem wyraźnie wskazuje na psychodeliczny jej klimat. Poniżej pięć płyt z tego okresu. A kolejne etapy i inne wcielenia Stevena pojawią się w dalszej części pracy. 

JI: to “nowoczesne brzmienie Pink Floyd z ich ‘kosmicznego’ okresu”. Dużo elektroniki, prosty rytm, przyspieszony nieco wokal, ale jest to ‘pływanie’ w tle. To na dobry początek.
TES: zaraz po pierwszym utworze ni to perkusyjne solo, ni to improwizacja vide strojenie instrumentów…
RT: a to bardzo lubiany przez fanów utwór z tej pierwszej płyty. Formułują się filary brzmienia Porcupine Tree: nastrojowa, melancholijna melodia, dziwne dźwięki w tle i niespokojna gitara. 

V34: pierwsza faza z czterech części podróży na LSD. Narrator opisuje, co się dzieje, więc nie będę zdradzał szczegółów. Tu bez wątpienia mamy już psychodelię (bo środki psychotropowe) a wciągający rytm (podobny do tematu z “The Wall” Pink Floyd) i oniryczne dźwięki wokoło dodają surrealistycznego klimatu. Utwór z singla z 1992, potem wyszedł jako EP’ka (w 2000). Zespół już gra w czwórkę. Colin Edwin na basie, Chris Maitland na perkusji, Richard Barbieri na klawiszach. Ten skład utrzyma się do końca delirycznych lat.

S: to prawdziwy głos Stevena, już nie przetworzony. Dalej czuć aurę Syd’a Baretta.  Wszystko tu gra jak należy!
UtD: “śnij, aż kolory się rozpuszczą…” Metody Maker nazwał tą płytę “psychodelicznym arcydziełem. Mocny rytm, prawie disco, ale ubogacony niepokojącymi tonami sekwencera. Piękna kompozycja..

TSMS: deszcz, dźwięk grzmotu, chyba vocoder… I klimat oazy, wytchnienia, ukojenia, ulgi. Bardzo floydowska gitara. Pełna smutku partia wokalna. Teraz to nastrój jakieś straty, samotności, smutku.
A ceremonia dopiero się zaczyna… Mocny riff na bazie, dużo przeszkadzajek klawiszowych, solo gitarowe - magiczne. Chris na bębnach (i bongosach) czyni cuda! Wow!
DD: Dynamiczny, rockowy kawałek, Refren prawie metalowy. Indie?

S: świetny początek, początkowo w 4/4, potem w 9/8. Znowu mocny rytm (tandem Chrisa i Colina był rewelacyjny), na tym fundamencie klawiszowe wycieczki Richarda i gitarowe sola Steve. No bomba! W: mini-suita w dwóch częściach. Początek bardzo liryczny, nadal melancholiczny, jak większość utworów Stevena. Jak powiedział na koncercie “w smutku jest piękno…” Piękne solo z wah-wah. I faza druga czekania, instrumentalna i bardziej “trippy”.

To ostatnia płyta PT z Chrisem Maitlandem. Zastąpi go Gavin Harrison, też geniusz perkusji. Ale klimat już nie będzie ten sam.

 

 

On the Sunday of Life (1991)
- Jupiter Island
- Third Eye Surfer
- Radioactive Toy

Voyage 34 (1992)- Phase I

Up the Downstair (1993)
- Synesthesia
- Up the Downstair

The Sky Moves Sideways (1995)
- The Sky Moves Sideways ph. 1
- Dislocated Day

Signify (1996)
- Signify
- Waiting (Phase One)
- Waiting (Phase Two)

 

 

Powrót

Porcupine Tree

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.