Perły psycho-acid-progresu!
Utwory po 7-9 minut to moja (umowna) ulubiona kategoria - wystarczy by rozwinąć pomysł, a za krótko by przynudzać. Na tej składance jest co najmniej kilkanaście utworów, które mogą kandydować do podium w tej kategorii. A tu - inne równie smakowite kawałki.
293 (1970) May Blitz - Smoking The Day Away
294 (1969) Kak - Trieulogy
295 (1969) Andromeda - When To Stop
296 (1970) Mason - Let It Burn
297 (1968) Morgen - Love
298 (1971) Still Life - People In Black
299 (1971) Fraction - Eye Of The Hurricane
300 (1970) Bulbous Creation - Let’s Go To The Sea
301 (1970) Tzar - Cecilia
Komentarz Jacka:
MB: znowu mroczne klimaty, coś jakby kryminał o głęboko ukrytych rodzinnych tajemnicach. Gdzieś od czwartej minuty dobra improwizacja, kłótnia między dwoma gitarami. W oddali słychać może congas... Piękne.
K: klimat trochę apokaliptyczny, trochę jak z włoskiego westernu... Gitara natrętna jak komar w namiocie nocą. Tekst na wpół recytowany, w manierze The Doors.
W piątej minucie nastrój się zmienia na lżejszy, weselszy. Kryzys minął.
A: Początek to pastisz „Mars, the Bringer of War” Gustava Holsta (jego wersję można również znaleźć na płycie Emerson, Lake and Powell). Po tym groźnym początku atmosfera robi się lżejsza, chociaż pod koniec nabiera tempa. Dobry rockowy utwór, szkoda, że wyciszony.
Ma: Blueasowe wprowadzenie, potem piękne brzmienie organów, takie pieniące się... (skąd mi przyszło takie porównanie?) ładne solo (też na Hammondzie), taką manierę gry ma Tony Kaye (Yes). I jeszcze flet w połowie utworu! Cudo. Piękna końcówka. W takich epickich zakończeniach teraz bryluje Neal Morse.
Mo: Niby piosenka o miłości na na okładce „Krzyk” Muncha. Znowu niepokój, ktoś się skrada, ściszamy oddech, aby nie się nie ujawnić. Brzdęki gitary niczym z The Doors. Rewelacyjny, zawiesisty klimat. Duszno. Aż ciarki przechodzą.
SL: Maniera trochę Uriah Heep (przynajmniej wokalnie), ale miły liryczny początek, kawałek w metrum 3/3 - co trochę go u’jazzowia (jeśli istnieje taki termin). Ale od 2:40 już normalna jazda w 4/4, z wibrującymi organami. W szóstej minucie niewiele zostało z początkowej liryki.
F: Monotonny, cichy początek przeradza się szybko w krzykliwy, dynamiczny utwór. To taka mini suita z kilkoma tematami łączonymi dynamicznym refrenem. Bardzo przypomina mi „Grendel’a” wczesnego Marillion.
BC: Dominująca gitara zagłusza nieco resztę instrumentów. Dopiero po chwili, gdy dołącza wokalista wyraźnie słychać piękne dźwięki basu i solidną perkusję. Trochę usypiająca muzyka, może dlatego takie zrywy gitary... Od połowy gitary już podróżujemy w kosmos i inne rejony świadomości. Harmonijka ustna dobrze wypełnia rolę gitary.
T: The Who? Pinball Wizzard? Nie, monumentalne brzmienie olbrzyma (cara?) Klawesyn? Mellotron? Bogate instrumentarium. Patos w brzmieniu. Solówka na dwa głośniki - dobrze zagrana. Przydałoby się lepsze zakończenie.
Komentarz Kuby:
May Blitz – sekcja rytmiczna z Bakerloo + wokal z Kanady
Morgen, Kak, Mason, Bulbous Creation z USA, podobnie jak Still Life i Andromeda z UK – mało znane zespoły, nagrały po jednej płycie i zniknęły.
John Du Cann z Andromedy przeszedł do Atomic Rooster
Fraction - raczej heavy, choć w klimatach prog.
Tzar (czyli car) - jedyna, urocza płyta nieznanego zespołu.
Perły psycho-acid-progresu!
Utwory po 7-9 minut to moja (umowna) ulubiona kategoria - wystarczy by rozwinąć pomysł, a za krótko by przynudzać. Na tej składance jest co najmniej kilkanaście utworów, które mogą kandydować do podium w tej kategorii. A tu - inne równie smakowite kawałki.
293 (1970) May Blitz - Smoking The Day Away
294 (1969) Kak - Trieulogy
295 (1969) Andromeda - When To Stop
296 (1970) Mason - Let It Burn
297 (1968) Morgen - Love
298 (1971) Still Life - People In Black
299 (1971) Fraction - Eye Of The Hurricane
300 (1970) Bulbous Creation - Let’s Go To The Sea
301 (1970) Tzar - Cecilia
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.