Powrót

WOLUMEN III: Repozytorium zachwytów

Aliquando deterruisset mea ne. Nec unum cetero id. Ne cum debitis accommodare. Mel omnes facilisis

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.

11 stycznia 2025

 ...and now something completely different.  Pokolenie pierwszych prog-rockersów powoli odchodzi... W zeszłym tygodniu opuścił nas Pete Sinfield. To ważna figura w muzyce. Pete głównie produkował teksty. Jako współzałożyciel King Crimson jego liryka pojawiła się na pierwszych czterech płytach zespołu. Potem kontynuował z ELP, Roxy Music, Gary Brookerem, PFM, Bucks Fizz, Cher, Celine Dion i z wieloma innymi muzykami. 

     Długo szukałem utworu, którym by upamiętnić tego artystę. Pierwotnie wybrałem "Leave the Candle" Gary Brookera, z racji tytułu, potem myślałem o "Still" tytułowym utworze z jedynej płyty Pete'a.  Ale zdecydowałem zamieścić "The Land of Make Believe", utwór z 1991 roku, który bardzo lubiałem w tamtym czasie. Kilka razy teledysk pojawił się w telewizji - co wtedy jeszcze było rzadkością. 

     "Run for the sun, little one..." Tak, zmierzaj w kierunku światła!
​​​​​​​I "wielkie ci dzięki za twoje piosenki..."

https://www.youtube.com/watch?v=l6DOGITIfAY&list=RDl6DOGITIfAY&start_radio=1

4 stycznia 2025

Pierwsza z progresywnych nowalijek. Grupa Lesoir. Nie znałem do tej pory kompletnie... Ale już od pierwszych nutek muzyka pociąga. Album "Push Back the Horizon" to ponoć już szósty w dorobku zespołu... jest więc co nadrabiać. 

     Grupa pochodzi z Holandii, działa od 2009 roku, ma za sobą sporo tras koncertowych, w tym wspomagając nasz rodzimy "Riverside".  Może dlatego znajduję sporo oboczności do muzyki Mariusza Dudy et consortes. 

    Utwór (klip)  "What do you want from me?" promuje płytę dosyć skutecznie - w sensie: na pewno przesłucham całość wydawnictwa. Sporo niepokoju w tych klimatach. Delikatny żeński głos brzmi intrygująco w połączeniu z ciężkim riffem i dramatem klawiszy. 

"What do you want from me? 
Do you want all of me? 
Do you want my money? 
Drain all my energy?"
Wow, ciężkie pytania na początek dnia.

https://www.youtube.com/watch?v=S5uW-FQ8HNI

28 grudnia 2024

Jak obiecałem  - nowy Tears for Fears  jeszcze przed Nowym Rokiem. I tu jestem całkowicie zaskoczony, bo płyta jest bardzo dobra. "Songs for a nervous planet" zawiera cztery nowe utwory i 18 koncertowych, ale ten nowy materiał jest wyjątkowy. Jakby powrót do źródeł lat 80-tych. 

      "The Girl that I call home" to prosta kompozycja, ale cudownie zaaranżowana (i wyprodukowana) w czterominutową muzyczną perełkę. Dużo nadziei, optymizmu w tej muzyce - chociaż tekst wskazuje nieco inaczej. 
"Please don’t worry
   I’m not sorry
   Not for a life that I can’t own"
Czy w podtekście mamy walkę Rolanda Orzabala z nowotworem? Być może. 

     Dobrze jest mieć "the girl that I call home". Moja młodsza "girl" właśnie opuściła nasz "home" by budować swój własny. Niby normalna kolej rzeczy, ale jak tu "not to worry"... 

https://www.youtube.com/watch?v=cQ2P9r-jOwI

21 grudnia 2024

Nadchodzą święta (jak niektórzy mogli zauważyć) więc konsekwentnie, jak co roku, pojawi się rockowo-świąteczny kawałek. Myślałem, który nadawałby się do publikacji i wybór padł na "Silent Night" - ale nagrany w klimatach Tears for Fears. Jak już pomysł pojawił się o szóstej rano w łóżku, to już nie puszczał do chwili obecnej. 

      To dobry moment na refleksję - mija kolejny rok, muzyki nie brakuje; niedawno opublikowany ranking "Albumu roku 2024" obejmował większość zespołów, których nazw nie znałem. Mam nadzieję, że w cotygodniowych wpisach będą się tu pojawiać. Muzyka to dowód na teorię obfitości. Z sześciu strun gitary, z 88 klawiszów fortepianu można wyczarować bezmiar melodii. Bo obfitość to  materia razy wiedza. W sensie - wiedza kreatywna. 

     I jeszcze jedno - Tears for Fears wydało niedawno płytę koncertową (wraz z garścią nowych utworów studyjnych). Coś z niej wrzucę na tym forum za tydzień. Teraz czas przygotować się na "Silent Night, Holy Night..."

https://www.youtube.com/watch?v=mL1pidiCa_E

14 grudnia 2024

W październiku wyszła nowa płyta grupy Hawklords - która często pojawia się na tym forum. Wydawnictwo nosi tytuł Relativity i jest trzecim (ostatnim) w serii rozpoczętej w 2021 roku (Time w '21, Space w '23). Czyli bez niespodzianek brzmieniowych i stylistycznych?

    Nie do końca. Tak, to nadal space rock lub neo-psychodelic (słychać w tle te dziwne pejzaże). Zmienił się wokalista. Nie jestem do końca pewny, ale to chyba głos kobiecy (lub bardzo młodego mężczyzny).  To trochę złagodziło ostre brzmienie. Ale nadal brzmi to dobrze. 

   Grupa opisuje tą płytę jako " ...eksploracja perspektyw doświadczanych przez człowieka przez pryzmat ciągle rozwijającej się i wszechobecnej Sztucznej Inteligencji".  Bardzo psychodeliczne. 

    Wybrałem utwór tytułowy, w szybkim tempie i ze świetnie brzmiąca gitarą. Tekst zagadkowy oczywiście: 
" “Across the universe,
to the elemental mind,
to the very end of time“. 

https://www.youtube.com/watch?v=cWju2Pz3MGw

7 grudnia 2024

 No i mamy nowy album Devina Towsenda. Po długiej przerwie pojawił się album "PowerNerd", który promowany jest przez "Jainism". 

     Zaczyna się metalowo - jak oczekiwalibyśmy po Davinie - ale zaraz robi się bardziej melodyjnie, mimo że głos nadal pozostaje na granicy growlu. Ładna aranżacja syntezatorów w tle, mocne tony gitary, sporo echa... i ciekawe słowa. 

     Jainism to religia Indii (Jain Dharma) opierająca się na braku agresji, relatywizmie poznawczym i ascetyzmie, koniecznym cyklu rodzenia się i umierania, ale i możności uwolnienia swojej duszy od ziemskich przywiązań.  Może dlatego:
"...all we are is fading madness
  all we are is a place and time. "

    Jain to także nazwa rasa stworzeń, których celem jest eliminacja wszystkich inteligentnych form życia we wszechświecie - to w literaturze Neal'a Ashera. Gorąco polecam te space-opery. 

https://www.youtube.com/watch?v=IypFEGztl-4

30 listopada 2024

 Grupa Barkely James Harvest wypuściła nową płytę koncertową ilustrującą występy wraz z orkiestrą symfoniczną. To nie dokładnie ta sama formacja BJH, a jedynie w  odsłonie firmowanej przez Johna Leesa, bo oficjalnie zaprzestała działalność w 1998 roku. 

    A dorobek ma spory: od 1966 roku nagrała 17 albumów studyjnych. Na zespół natrafiłem naturalnie w Polskim Radiu. Z lekkim opóźnieniem był tam emitowany album koncertowy "Berlin - A concert for the People" z 1982 roku. I faktycznie, zespół był bardzo popularny w RFN (jeszcze wtedy...) Gdy byłem w Niemczech dwa lata później nadal sporo było o nich treści w czasopismach Bravo i Pop-Rock. I gdy patrzę na prawie 3000 komentarzy w YT pod wybranym utworem większość jest po niemiecku...

    "Hymn" kończy tą (pierwszą) płytę koncertową, jest prawdziwym zwieńczeniem, podsumowaniem dobrego koncertu, z wieloma perełkami z dorobku BJH. Łagodna ballada na dwie gitary klasyczne... Krzyk "Yeah" po zwrotkach jest (ponoć) dedykowany gwiazdom rocka, które stały się ofiarą nadużycia narkotyków. Stąd może taki entuzjastyczny odzew publiczności.

https://www.youtube.com/watch?v=-aPnFTFrg5k&list=RD-aPnFTFrg5k&start_radio=1

23 listopada 2024

A teraz coś zupełnie innego. Znalezione na łamach Progressive Rock Magazine - zapowiedź nowego albumu formacji KOYO. Nie znałem, nie słyszałem, ściągnąłem, posłuchałem... No nieźle. 

     Grupa całkiem młoda, założona w 2020; nazwę wzięli od japońskiego terminu zmieniającej się barwy liści w jesienną porę - za co już ich lubię. W listopadzie wypuścili swoją trzecią płytę "Onism", z której wypuścili już trzy single; utwór "Hooked" jest ostatnim z nich. 

      Zespół definiuje swoją muzykę jako "melodic hardcore" i wśród grup inspirujących ich do grania wskazali Brand New, Crime in Stereo (którą lubię) i Taking Back Sunday (którą bardzo lubię). To sympatyczny, dobrze zagrany rock (na dwie gitary),  głowa sama rusza się do rytmu, ciekawa barwa głosu, w tle jakieś pętelki...  Teledysk też dobrze może zachwycić. Trzy minuty dobrej muzyki. 

https://www.youtube.com/watch?v=gPLmJV-QzwE&list=RDgPLmJV-QzwE&start_radio=1

16 listopada 2024

 

     Rick Wakeman powoli wycofuje się z rynku muzycznego. Ma już swoje lata, ma ogrom osiądnięć (w tym tytuł "God of Prog" nadawany przez Progressive Rock Magazine); nawet jego ostatnie tournee nazwane zostało "Finał Solo Tour"

     Ale nadal może nas zaskoczyć. Posiedział trochę nad tematami Yes z wielu lat, zmiksował je w piękną sonatę i wypuścił na miniwydawnictwie "Yesssonata". Załączam je w pierwszej części; drugą stanowią podobnie zmiksowane tematy z "Króla Artura", jego solowej płyty. 

    Cudownie jest zanurzyć się w muzyce fortepianowej zgadując tytuły utworów z których pochodzą fragmenty i fragmenciki ładnie zaaranżowane w muzyczny precel. Miłe tematy do popołudniowej kawy, nawet do niedzielnego obiadu. Lub do Marcinowej Gęsi, do której słuchałem tej muzyki po raz pierwszy. 

     Wydaje mi się, że "kręgosłupem" sonaty jest mój ulubiony "Awaken"; do niego podoczepiane są poboczne tematy cudownie zagrane przez maestro Ricka. 

https://www.youtube.com/watch?v=RZ1fbhLxoB0&t=709s

 

9  listopada 2024

 

..i mamy nową płytę grupy Frost*. Ta gwiazdka jest ważna, bo odróżnia nazwę od kilku innych formacji. Płyta nosi nazwę "Life in a wires" i początkowo myślałem, że będzie to płyta koncertowa. Co byłoby dziwne, bo zespół wypuścił niedawno DVD ze swojej trasy. 

     "Evaporator" jest piąty na płycie, trochę ponad 8 minut... czyli progressive rock. I to bardzo przyjemna jego wersja, neo-neo-prog. Lubię takie nowoczesne wydanie - prawdopodobnie stymulowane przez Johna Mitchell'a, który oferuje podobne brzmienia na swoich płytach pod szyldem Lonely Robót.  

     Dobrze zagrane, świetnie wyprodukowane, cudownie podane publiczności do odsłuchu. Bardzo pozytywne oceny utworu (na YT) i albumu (Progarchives ocenia go jako Masterpiece").  "Evaporator" czyli parownik: to narzędzie do zagęszczania żywności poprzez wykorzystanie ciepła do odparowania wody z żywności. Tu mamy zagęszczenie nut; dużo się dzieje w tej muzyce. W okolicy 4:15 mamy nagłe uspokojenie, przejście do liryczno-chóralnych tematów i zaraz potem (5:02) muzyka wybucha gitarowym solo. Dziękujemy Frost* za tak dobrą muzykę. 

https://www.youtube.com/watch?v=0L2P09ZU1OE

 

2 listopada 2024

     Już w styczniu pojawi się płyta G3 Reunion. To projekt trzech Gitarzystów: Joe Satrianiego, Steve Vaia i Erica Johnsona. Przez długi czas było o nich cicho, niedawno jednak wystąpili ponownie na żywo, co zostało zilustrowane albumem. 
     Promuje go zagrany wspólnie utwór “Crossroads”; ponoć to riff od którego zaczyna przygodę z gitarą każdy Amerykanin. W Europie to chyba “Smoke on the water”. 
     “Crossroads” to popularna nazwa "Cross Road Blues”; to bluesowy kawałek nagrany przez Roberta Johnsona (krewny Erica?) jeszcze w 1936 roku. Potem utwór wzięli na warsztat Elmore James (w 1954) i Eric Clapton w ramach Cream (w 1968), co bardzo spopularyzowało go wśród brytyjskich fanów. 

     Czyli utwór z tradycjami. Ponoć Robert zaprzedał swoją duszę diabłu w zamian za muzyczny talent. Talentu tym trzem panom nie brakuje.

https://www.youtube.com/watch?v=t6tkGl09ob0

26 października 2024

     Wpis zainspirowany zdjęciem z FB, na którym Ray Wilson pozuje razem ze Stevem Hackettem ponownie występując na scenie Royal Albert Hall po 10 latach. 
     Filmy z tego występu są już dostępne na YT, ale nie chciałbym ich zamieszczać; wolę oficjalne wersje. Pamiętam z koncertu SH z Zabrza jak pięknie zaśpiewał Carpet Crawlers - a to nagranie jest w sieci. 
     Oryginalnie Carpet Crawlers pojawił się na drugiej stronie The Lamb Lies Down on Broadway; Steve wybrał ten utwór na swoje tournee Genesis Revisited. I zagrał to świetnie. Ray cudownie wpisuje się w tonację Petera Gabriela; to oczywiście nie to samo, ale równie wysublimowane. 
     Poprzedni tydzień był wyjątkowo trudny; stwierdzenie Carpet Crawler nawet pasowałoby do mojego stanu fizykalnego. Muzyka daje wytchnienie i nowe siły. 
     Jeszcze jedna ciekawostka: Carpet Crawlers kończył ostatnie tournee Genesis, jest więc to ostatni utwór, który zespół ten zagrał na żywo.

https://www.youtube.com/watch?v=wYS-O3eFmrU

 

19 października 2024

. Nareszcie! Choć pły-ta wyjdzie dopiero w lutym 2025 mamy już przedsmak nowego wydawnictwa Dream Theater. Nieco ponad 10-cio minutowy utwór "Night Terror" promuje płytę Parasomnia, jak piszą "nowy rozdział dla nas jako członków grupy i braci'.

   Rozdział nowy, bo Mike Portnoy wrócił do zespołu. Co zyskaliśmy? Chyba większe zgranie perkusji z resztą instrumentów, powiedziałbym nawet: nową melodykę stymulowaną perkusją. 

    Jeżeli cała płyta będzie taka jak Nocny Terror to mamy na horyzoncie płytę wybitną. Wszystkie sztuczki, którymi Dream Theater urzeka, są w tym utworze: zmiany metrum, ciężkie brzmienie, ale wsparte klasycznym tłem fortepianu, niesamowita technika gry Johna na gitarze, monstrualny zestaw perkusji Mike'a - wykorzystany w zupełności i oczywiście patos (hymn prawie) zwieńczeń solowych popisów muzyków. 

     Miałem trochę wątpliwości, czy Dream Theater będzie miał jeszcze w sobie tą moc (ten "juice" ), którym zachwycał słuchaczy. Ma. Czekamy na pełną płytę. Z niecierpliwością!

https://www.youtube.com/watch?v=2IPT60hvGw4

12 pażdziernika 2024

Znowu trochę jazzu. Od miesiąca możemy się cieszyć nową płytą Tony Levina - a na niej przeróżne klimaty. Do nagrań zaprosił takie sławy jak Robert Fripp, Mike Portnoy, David Torn, Jerry Marotta, Larry Fast, Steve Gadd,, Pat Mastelotto i Vinnie Colaiuta. A na wybranym przeze mnie utworze (pierwszym na płycie) grają między innymi Manu Katché i Dominic Miller. 

    Przy takich wirtuozach to musi być dobra płyta (jeszcze całej nie odsłuchałem); czeka w kolejce na swój czas. Ale dobrze się zapowiada - piękne zgranie muzyków,  wspaniały "groove" - z którego słynie Manu, dobra muzyka do jazdy. 

     Fascynuje mnie pracowitość tego muzyka. Obecnie wraz ze Stevem Vaiem, Adrianem Belew and Danny'em Carey'em koncertuje w ramach projektu BEAT - obejmującego muzykę z trzech 'kolorowych' płyt King Crimson. Mam nadzieję, że muzykę z tego tournee będę tu mógł wkrótce zaprezentować.

https://www.youtube.com/watch?v=7_9sSHb-IMM

5 października 2024

   A teraz zupełnie coś innego. Wczoraj skończyłem przesłuchiwać dyskografię Esbjörn Svensson Trio, szwedzkiego zespołu jazzowego, który inspirował się muzyką progresywną lat 70-tych. Piszę w czasie przeszłym, bo lider zespołu zginął w 2008 roku. (Więcej o E.S.T. w wolumenie drugim w sekcji Jazz-Fusion). 

   Ale w 2016 roku, wydana została płyta rejestrująca koncert symfoniczny (E.S.T. Symphony),  z muzyką zespołu, na której - obok dwóch pozostałych muzyków:  basisty Dana Berglunda i perkusisty Magnusa Öströma przygrywa całkiem spora orkiestra. Pięknie to brzmi. Wybrałem "Dodge The Dodo" - dynamiczny utwór z kilkoma solówkami i pełnym niepokoju, jednostajnym brzmieniem sekcji smyczkowej. 

   Takie moje pożegnanie z EST. 

https://www.youtube.com/watch?v=9I0duahBzPc

28 września 2024

Trochę niespodzianka; Neal Morse połączył siły z młodym pokoleniem. Niedługo wyjdzie płyta "No Hill for the Climber" firmowana przez Neal Morse and the Resonance.  Neal udzielił swojego głosu i umiejętności gry na instrumentach klawiszowych - ale przypuszczam, że nie tylko bo to Leonardo muzyki. Pozostali muzycy to lokalni, utalentowani 'gracze', którzy często występowali na świątecznych koncertach organizowanych przez Neila. 
    
     Promująca album "All the Rage" to ciekawa kompozycja, definitywnie progresywna, z nieco większą szczyptą rocka. Oczywiście świetnie zaaranżowana i wyprodukowana... Niektórzy wskazują na początkowe utwory Spock's Beard. I krótka. Na płycie będzie pięć utworów, w tym dwa powyżej 20 minut...

    Piątka ludzi w studio... i sobie grają. Tak chyba rodziły się wielkie Nazwiska i Nazwy muzyki rockowej. A jeżeli nie, to przynajmniej muzykowanie było przyjemne. 

https://www.youtube.com/watch?v=BSXjvdHqADk

21 września 2024

Tym razem coś nowego - i długiego. Zasłyszane w samolocie, który sprowadzał mnie z Casablanki. The Far Meadow to stosunkowo nowy zespół (powstał w 2011), a wybrany przeze mnie utwór (Travelogue) pochodzi z ich trzeciej płyty (Foreign Land). 
   
      Na YT znalazłem jedynie wersję koncertową, o nieco spłaszczonym dźwięku, ale nadal daje obraz możliwości zespołu. Jak znalazłem na ich stronie muzyka TFM to kombinacja wpływu wielkich grup progresywnego rocka lat wcześniejszych i późniejszych wraz z soulem, funkiem, jazzem, muzyką klasyczną, szczyptą bluesa z dodatkiem "szaleństwa i chaosu". 
    
     Tak chyba zaczynał Yes, tak zaczynał King Crimson, na niewielkich scenach w małych klubach, dzieląc się swoją muzyką z nieliczną grupą słuchaczy, którzy z latami przekształcili się w gorących wyznawców, fanów i propagatorów tej muzyki.   

    Travelogue - dziennik podróży. Dla mnie niezbyt pozytywny (straszny ból żołądka) - ale płyta The Far Meadow była jaśniejszym punktem tej dwunastogodzinnej eskapady. 

https://www.youtube.com/watch?v=UXxQJGOuZkA

14 września 2024

Mamy już nową płytę Tima Bownessa, liryczną i spokojną (choć nie cały czas) a wybrałem z niej utwór nr 3: „When Summer Comes”. 
     „…To an end” - chciałoby się dopowiedzieć. Został nam tydzień lata, dla nas symbolicznie kończącego się powrotem z rejsu. Bardzo miły czas, spędzony w sprawdzonym towarzystwie, choć nie całkiem bezstresowo. Wiało, kiwało, nie obyło się bez strat.
      Stąd ta spokojna muzyka Tima to trochę przeciwwaga. Delikatnie utkana z nutek pochwała lata, ciepły utwór skłaniający do refleksji. Wszystko przemija, ale wszystko ma szansę się powtórzyć (tak, zamierzamy wrócić na Wyspy Eolskie w przyszłym roku - latem!)
     Całej płyty jeszcze nie słychałem, ale może to być ulubione wydawnictwo tego sezonu. 

https://www.youtube.com/watch?v=IK6tfCLFK70

7 września  2024

    Pozostajemy w klimatach Yes chociaż już bez Jona Andersona. Wpis robiony jest na lotnisku w Balicach, na którym oczekujemy na lot do Włoch. Tak, czas na wakacje. Tym razem nasz Rejs planuje dotrzeć na wyspy Liparyjskie na północ od Sycylii. 
      
     Załoga podekscytowana, chociaż po raz pierwszy będziemy pływać na tym akwenie. Humory dopisują, liczymy na ciekawe wrażenia.

   W wolumenie drugim pojawił się tytułowy utwór z tej płyty, teraz proponuję drugi utwór tej suity.  Nosi tytuł „Sad night at airfield”, co  stoi w sprzeczności z naszym obecnym stanem, bo nie jesteśmy smutni a wylot mamy w południe. Bardzo lubię tą płytę, chociaż nie ma na niej Jona. To chyba ostatnie wybitne dzieło tej grupy potem zespół wypuścił jeszcze dwie płyty studyjne ale już nie na tak wysokim poziomie. Wspaniała produkcja Trevora Horna. 

Ahoj czytelnicy!

https://www.youtube.com/watch?v=sRc-fcdkMR8&list=PLknWpd5vdlOSXG98H36D1l3pc2183t9z5&index=3

 

31 sierpnia 2024

Jon Anderson nie jest formalnie członkiem zespołu Yes. O powodach i okolicznościach jego "zwolnienia" pisałem w Volumenie II. Ale jak sam mówi: nie można go oderwać od Yes. 
     Kilka lat temu połączył się z Trevorem Rabinem i Rickiem Wakemanem tworząc formację ARW. Na tournée grali oczywiście materiał z płyt Yes, ale nie doczekaliśmy się nowych kompozycji. Jon miał też krótki epizod z Roine Stoltem, co obrodziło płytą Anderson/Stolt (wspaniałą), ale potem - stop.
    A tu nagle mamy zapowiedź nowej płyty Jona z grupą "Maniaków" i co za zapowiedź to jest! "True Messenger" to jeden z trzech utworów już dostępnych do odsłuchu. "Duch Yes trwa i ma moc" - jak napisał jeden z fanów na YT. I tu nie chodzi tylko od głos Jona. To także struktura utworu (bardzo zmienna), fantastyczna produkcja, ekspozycja poszczególnych instrumentów (każdy w stosownym czasie). Ciekawie jakby czuli się członkowie obecnego "Yes" (tego od Steve'a Howe'a) po odsłuchaniu tej perełki... Ale raczej nie odsłuchają. 
     Przesłanie utworu jak zwykle (dla Jona) ezoteryczne. Ale fragment  mnie zaciekawił: 
"Be who you truly are, be who you are."
 Wołanie o autentyczność; to dobry przekaz (True Message).

https://www.youtube.com/watch?v=ty4M-EluOMs
 

24 sierpnia 2024

"Permission to Fly" to nowy album Jordana Rudessa, który wydany ma zostać 6 września, a zapowiada do kilka utworów,

z których wybrałem  "Shadow of the Moon". Pozostajemy w kosmicznej tematyce (btw. spadających gwiazd nie widziałem...)

     Jako klawiszowcu Dream Theater, po Jordanie można spodziewać się wszystkiego; jego warsztat jest przeogromny a wirtuozeria podkreślana przez wielu muzycznych partnerów. 

    Bardzo pokręcony jest za to opis albumu na jego stronie: 
"...his latest endeavour, epitomizes this ethos, delving into the complexities of human existence within our multifaceted world..."
Istotą wydawnictwa jest ponoć zainspirowana burzliwymi wydarzeniami z lat 2023–2024, a motywy pokoju i sprzeciwu wobec przemocy wplecione są w wiele utworów.

    W tym utworze dominują raczej nuty pokojowe; to ładna ballada, z pięknie dobranymi harmoniami chórów i fantastyczną solówką (oczywiście na klawiszach), na której delikatnie pokazały się "ząbki" Dream Theater. Czekamy na cały album. 

https://www.youtube.com/watch?v=udTepxrAO0Y

17 sierpnia 2024

Od jakiegoś czasu zastanawiałem się, co dzieje się z pozostałymi członkami zespołu Dire Straits; tymi poza Markiem Knopflerem, bo jego kariera rozwijała się całkiem poprawnie w klimatach plusowych. I znalazłem! Prawdopodobnie numer dwa w DS - John Illsley - nie zaprzestał działalności ale nadal wydaje nowe płyty z ciekawym materiałem. Na albumach koncertowych oczywiście dzieli się zdobyczami Dire Straits - to właśnie trafia na nasze forum dziś. 

    "Romeo and Juliet" - zarejestrowane przed dziesięciu laty na koncertach w Londynie. Może brakuje trochę pobrzękiwania gitary Marka (dobro!) ale klimat się broni. Utwór oryginalnie zarejestrowany w 1980 na płycie "Making Movies". Krytycy podkreślali manierę śpiewu Marka ala Bob Dylan. Tu tego nie ma. 

     To nadal piękna serenada. czyli utwór śpiewany ukochanej osobie po zmroku. Teraz czas deszczu meteorów (Perseidy!), może będzie ten utwór pasował do nocnego oglądania nieba...

https://www.youtube.com/watch?v=UpjxIUVDm50

10 sierpnia 2024

 "Weather Systems" to tytuł płyty zespołu Anathema wydany w roku 2012. Piękna płyta, niepowtarzalna. We wrześniu 2020 roku grupa poinformowała fanów o zawieszeniu działalności. 

     A tu nagle niespodzianka. Gitarzysta zespołu, Daniel Cavanagh poinformował, że pracuje nad nowym projektem, który ma być kontynuacją albumu sprzed 12 lat. Wszyscy temu kibicujemy. Promuje go utwór "Do Angels Sing Like Rain?", który pojawił się w eterze przed miesiącem. 

     Muzyka wpadająca nieco w klimaty Porcupine Tree, szybkie tempo, jednostajny riff gitarowy (to typowe dla Daniela), dochodzą kolejne instrumenty, aby w 1:50 wokal podniósł się o oktawę do prawie krzyku; no a potem (od 2:15) to już prawie metal, dobrze zagrany notabene. Miła zapowiedź albumu, który nosić ma tytuł "Ocean without a shore". Ocean uczuć? Ocean nieba (z którego pada deszcz - czyli tytułowy "anielski śpiew")? 

  David, czekamy!!!

https://www.youtube.com/watch?v=enoTrY0ArHM

3 sierpnia 2024

     "A Boy in Darkness" to pierwszy utwór promujący płytę koncertową Big Big Train ("A Flare on a Lens") ilustrującą występy zespołu w Londynie w 2023. Znowu mamy muzyczną opowieść, nawet podobnie mroczną jak przed tygodniem. Mroczną, bo to historia jedenastoletniego chłopca (Godfrey'a) pracującego w XIX wiecznej kopalni. Korytarz ma 1,20 m wysokości, panuje gorąco, sucho i ciemno. Ale to i tak lepiej niż szkoła lub praca na polu - myśli Godfrey. 

     Gdy w końcu staniemy przed kryzysem, ciemnością, ryzykiem wszelkiej maści - stajemy przed sobą i naszym obowiązkiem jest świecić, być źródłem światła w ciemności. To przesłanie utworu napisanego przez Davida Longdona, który odszedł zbyt wcześnie, pozbawiając nas nowych takich treści. Utwór pisany sercem - skomentował ktoś na YT. 

    O muzykach, warsztacie i zgraniu na koncercie nie będę pisał, bo przecież to widać i słychać i czuć. Wspaniałe wykonanie!

https://www.youtube.com/watch?v=ksu0ZhDgxXM

27 lipca 2024

 

Kolejny utwór z płyty na żywo z niedawnego wydawnictwa (z kwietnia tego roku), aczkolwiek ilustrujące koncerty z ostaniej trasy "Transatlantic". Ostatniej w czasowo ale i ostatniej obiektywnie, jako że zespół zawiesił działalność. A szkoda, bo to supergrupa w najlepszym znaczeniu tego słowa. Koncert z festiwalu Morsefest gościł obok regularnej piątki zespołu kwartet smyczkowy i chór. 

      Klimat trochę mroczny, tajemniczy (Ted się nawet skrada). Gdzieś od 3:00, do solówki Roine zespół zaczyna bawić się akcentami i metrum. Początkowo to 4/4, ale potem przyspiesza, tu ćwierćnuta, tam ćwierćnuta, ale wszystko wraca na swoje miejsce - bez błędnie jak przystało na takich wirtuozów. A potem to już zabawa...

"You've got to lay down
You've got to lay down your life
You've got to come down to a place where
The low will get high"

Tak, czasami życie nas dołuje, tylko po to, aby potem nas wznieść na nieoczekiwane szczyty. 

https://www.youtube.com/watch?v=zm8EEu_CfsE

 

20 lipca 2024

     Sylvan to niemiecki zespół (z Hamburga), już o sporym doświadczeniu. Gra od 25 lat, wydał 10 płyt studyjnych. Moja ulubiona to "Sceneries" z roku 2012, ale dziś mamy wydawnictwo nowe, rejestrujące koncerty w zeszłym i obecnym roku. Jakiś spory wysyp płyt "na żywo" tego lata. 

 "Trust in Yourself" to trzeci utwór na płycie (z dwunastu), który dobrze reprezentuje charakter muzyki zespołu. To rok symfoniczny/progresywno/klasyczny z metalowym połyskiem. Dominuje dobry głos Marco Gluhmanna wsparty gitarą Jonny'ego Becka na tle klawiszy Volkera Sohl'a. Szybko wpadają w patos (niczym IQ lub niedawny Marillion), ale to ich mocna strona. Miło się ich słucha.   Ciekawy tekst: 
"Please, trust in yourself
For it will then define you!
You don't need someone else's help
And you know that it is true!"

    Dobra rada dla mnie po trudnym tygodniu, w którym czułem, że robię duży krok wstecz w realizowanym projekcie. Może trochę więcej wiary w siebie...

https://www.youtube.com/watch?v=Cojw5zF8Z9c

13 lipca 2024

   23 czerwca wyszedł album rejestrujący występy Marillion w zeszłym roku w Holandii. Port Zelande to miejsce ich tradycyjnych "Weekendów z Marillion", w czasie których fani mogą się spotkać z zespołem (ze sobą...), i posłuchać koncertów przez trzy dni.  

   W sobotę, 17 marca 2023 Marillion zagrał całość nowego materiału z płyty "An Hour Before It’s Dark", na której znalazła się też ta perełka. W załączonym wykonaniu mamy dodatkowo kwartet smyczkowy i sporo dodatkowych instrumentów perkusyjnych. Być może przez to tak zachwyca...

   Zespół nadal w wyśmienitej kondycji, wszystkie elementy układanki zgrane jak zawsze: gitara Steva, muzyczne pejzaże grane na klawiszach Marka, charakterystyczny głos H (Ejdż - tak siebie tytułuje Steve Hogarth).  Komentarze na YT wskazują, że ta wersja jest nawet lepsza od studyjnej. Może i tak. 

    Inne komentarze (te najwcześniejsze wspominają Fish'a) - pierwotnego wokalistę. Panie i Panowie - to se ne vrati!

https://www.youtube.com/watch?v=NbZuwolEM_A

6 lipca 2024

   Długo szukałem tego albumu. Dowiedziałem się o jego powstaniu już trzy lata temu w literaturze (fachowej). Ale nie znajdowałem go ani na Apple Music ani w wersji hardcopy na ulubionych portalach. Dopiero przez przypadek wpadłem na niego na stronie Bandcamp'u. 

   Cyan to dwie osobistości: Robert Reed (na klawiszach) - lider grupy Magenta ale wypuszczający również albumy pod własnym nazwiskiem. A Peter Jones to głos i wiele innych instrumentów (klawiszowych, dętych i strunowych) zespołu Tigermoth. To również wokalista Camel na jego ostatniej trasie. 

    Nic dziwnego, że muzyka przypomina melanż obu formacji. Wybrałem krótszy utwór ("I Defy the Sun") z płyty "For King and Country" - co ciekawie wplata się w wyniki wyborów w UK. Miłe dźwięki, harmonie, aranżacje, popisy solowe, sama produkcja... ładna piosenka o miłości. 

"I defy the sun, I defy the rain
To return once more safely back to you again"

    Zaczął się czas wakacji, czas wyjazdów i powrotów...

https://www.youtube.com/watch?v=UbJr5OiLWJw

29 czerwca 2024

   Bardzo lubię zespół Kaipa; ta szwedzka formacja regularnie obdarowuje nas pięknymi płytami - nie tylko w sensie muzycznym. Również estetycznym: grafiki albumów to małe dzieła sztuki. Jak widać na załączonym obrazku: te światła zachodu słońca (czyli tytułowy "Sommargryningsljus") to temat podejmowany przez licznych malarzy i artystów oczarowanych grą świateł tego magicznego czasu. 

   Nowa płyta zespołu (piętnasta w dorobku) wyszła wczoraj! Prezentuję nieco dłuższy utwór (prawie 10 minut), który w pełni demonstruje muzyczne umiejętności członków.  Trochę tu folku (może przez skrzypce i gwizdki), sporo prog-rocka, czyli taki tygiel (fusion), którym Kaipa karmi nas od 30 lat. Piękne harmonie wokalne, porywające solówki, ciekawa kompozycja. Zapowiada się dobra płyta. 

"The sunbeams meet the waves and form a path
Its winding finds the way into our hearts tonight"

  To interesujące jak nasza rasa kieruje się w stronę słońca: źródło światła, ciepła, energii... życia...

https://www.youtube.com/watch?v=-G1VNq_o-dk

22 czerwca 2024

We wtorek skontaktowała się ze mną Ola, koleżanka z dawnych lat. Od czasu do czasu odwiedza Polską. Razem chodziliśmy do przedszkola, szkoły podstawowej; w liceum nasze drogi się rozeszły, ale nadal spotykaliśmy się na "Religii". W roku '83 wyemigrowała z rodzicami do Niemiec, co wtedy było praktyką bardzo częstą.  Dla nastolatków zmiana środowiska rówieśników może być sporą traumą, do czego Ola odważnie się przyznaje. 

   Mieliśmy wtedy po 16 lat, pośrodku okresu formowania wartości, światopoglądu, dojrzewania emocjonalnego i ogólnie społecznego. Trudne czasy w warunkach rozpadającej się "gospodarki centralnie planowanej". Ale:

"... life goes on, you know it ain't easy
You've just gotta be strong
if you're one of the sixteens"
... jak śpiewa ulubiony zespół mojej młodości - Sweet - w utworze "The Six Teens". To glam-rock (co poznać po strojach i butach!) ale jakże miły dla ucha.  Utwór chodzi za mną od wtorku.

https://www.youtube.com/watch?v=J9MZ3ooM6wQ&list=RDJ9MZ3ooM6wQ&start_radio=1

 

15 czerwca 2024

   A wydawało się, że kariera Davida się zakończyła... Z resztą zaczął wyprzedawać swoją kolekcję gitar. A tu niespodzianka. Będzie nowa płyta (pod tytułem "Luck and Strange") a utwór "The Piper's Call" ją promuje. "Welcome Back Master David" - jak komentują to niektórzy fani na FB.    

    Ciekawostka: sporo wśród nich Włochów, może dlatego, że artysta zaplanował 6 występów (sześć!) na Circo Massimo w Rzymie. Oprócz tego wystąpi na wielkich scenach świata - MSG, Royal Albert Hall, Hollywood Bowl...

  Przypuszczam, że płyta nie będzie się specjalnie różnić od poprzedniej ("Rattle that Lock"). To nadal wspaniała muzyka; może głos już nie ten sam, mniej miękki, bardziej chropowaty. Bardzo dobra produkcja, oczywiście wspaniałe partie gitary... Cóż tu więcej pisać: czekam na to wydawnictwo (premiera we wrześniu). 

   Pytanie: czy tytułowy dudziarz, to ten sam, co ten, który stał u bram świtu? 

https://www.youtube.com/watch?v=7d9A2v1oAIE

8 czerwca 2024

Teraz wielki skok pod prąd czasu. Rok 1976 (to czas nagrania nie wydania płyty - to nastąpiło do dwóch latach), Nowy Jork, hala Palladium. Na scenie grupa Franka Zappy w liczbie 12 osób -  w tym Eddie Jobson na klawiszach i maestro Terry Bozzio na perkusji. To chyba końcówka koncertu, klimat duszny, bluesowo - jazzowy.      

    To scena z lochów, gdzie torturowani są przeciwnicy "Złego Księcia", ktokolwiek nim jest. Sceneria niezbyt przyjemna:      
"...it stinks so bad the stones been chokin'
    weepin' greenish drops
    on the room with the iron sausage
    and the torture never stops"

   Pod koniec piątej minuty Frank bierze do ręki gitarę (co podkreślone jest brawami widowni) i zaczyna grać. To jego specyficzna technika, Tortura (instrumentu) trwa i trwa. To prawdziwe katusze gitary: piski, wycie, spazmy...  Z YT: "to solo to zagwozdka dla wszystkich nauczycieli gry na gitarze." I jeszcze inne słowa: "Music never evolved further than this." 

      Wspaniały Frank Zappa. 

https://www.youtube.com/watch?v=NfTHZoRTjrA&list=RDNfTHZoRTjrA&start_radio=1

1 czerwca 2024

     A myślałem, że to będzie jednorazowy projekt. Six by Six powrócił z nową płytą po roku (z górką) i jak słychać gra tego tria wchodzi na coraz wyższe poziomy. Przypomnę: 6x6 to grupa Roberta Berry, który doprosił do zespołu muzyków z Saga i Saxon. Co z resztą słychać w aranżacjach gitarowych i perkusyjnych (odpowiednio). 

    "The Mission" kończy drugą ich płytę: "Beyond Shadowland" i słucha się tego całkiem przyjemnie. Solidny rock, zawsze lubiłem ten zachrypnięty głos Roberta, więc dla mnie to kolejny plus. Mieszanka tematów, optymistyczne (generalnie) brzmienie - w sumie to dobry kawałek na umilenie sobie sobotniego poranka. 

      Do tego wspaniała grafika teledysku. Przypuszczam, że to produkt sztucznej inteligencji. Wielość tematów poraża! Ileż tam odskoczni do naszej kultury, nauki, zdobyczy cywilizacyjnych... Kolory, faktury, style - mix totalny, wszystko się przenika, przechodzi jedno w drugie w niesamowitym tempie. Taki kosmiczny bigos.

      To "tip tip tibidibi tip tip" zostanie ze mną na cały dzień....

https://www.youtube.com/watch?v=IU_ApjdXKhQ&list=RDIU_ApjdXKhQ&start_radio=1

25 maja 2024

Czas na staroć.  Rok 1976, druga płyta zespołu Rainbow "Rising".  Oczywiście perełka z tego wydawnictwa, czyli 8 minutowy "Stargazer". Jakoś wpadła mi na myśl na dachu restauracji Dar El Kaid obserwując niebo nad Casablanką. 

     Zespół to epigon Deep Purple: Ritchie Blackmore zabrał ze sobą Ronie James'a Dio i kontynuował ostrego rocka. Chociaż ten utwór skomponowany został na wiolonczelę a końcowej części (6:55) usłyszymy także orkiestrę (Munich Philharmonic Orchestra). Czyli nieco bardziej symfoniczne brzmienie.  

    Intro na perkusji należy do najciekawszych w branży (według oceny Rick'a Beato - w czołowej dziesiątce). Na bębnach nieoceniony maestro Cozy Powell... Klimat tworu bardzo egzotyczny (ma coś z Kashmiru LZ), ciężkawy, duszny, wijący się jak taniec brzucha. No i głos Roniego - niepowtarzalny, pełen mocy, biegnący po rejestrach w górę i w dół, z miękkim vibrato. Od 3:30 mamy cudne solo Ritchiego; wielkim gitarzystą jest i basta! 

Zgadzam się z komentarzem na YT: to prawdziwe błogosławieństwo, że mogłem doświadczyć muzyki z lat 70tych i 80tych...

https://www.youtube.com/watch?v=rVXy1OhaERY

18 maja 2024

    Nowa płyta Vanden Plas wyszła w kwietniu tego roku, ale dopiero teraz zacząłem jej słuchać. Tytuł nieco przydługi: "The Empyrean Equation of the Long Lost Things" ale intrygujący. Po kilkunastu sekundach utworu - a wybrałem promujący album "My Icarian Flight" - już wiadomo, że to właśnie ta niemiecka formacja (z bliskiego mi Kaiserslautern). 

     O zespole pisałem już w Wolumenie II (w rozdziale o Prog-metalu) więc odpuszczę to sobie. Nie będę też pisał wiele o muzyce, bo ta niespecjalnie się zmieniła w przeciągu 24 lat kariery. Nadal to solidny, ciężki rock podrasowany klawiszami, z wysokimi rejestrami wokalu. Kilka komentarzy z YouTube: 
- najlepszy niemiecki zespół, cudowne melodie, złożone aranżacje,
- jednym słowem: wspaniałe; bez wątpienia to najbardziej melodyjny progband na ziemi, 
- jeden z najbardziej niedocenianych niemieckich zespołów wszech czasów.

      Komentarze były w kilku językach, także zza oceanu, co wskazuje, że grupa zdobywa coraz większą popularność. No to niech Ikar leci!

https://www.youtube.com/watch?v=RNiXdcgzCYE

11 maja 2024

W tym tygodniu wpis nieco wcześniej, bo wyruszamy na krótkie wakacje do Rzymu. Do miejsca, które przez trzy lata było naszym drugim domem. Stąd grupa włoska i tytuł: "The Way Home".

  Na "Eris Pluvia" wpadłem przez całkowity przypadek, w warszawskim salonie "Digital". Płyta miała interesującą okładkę, utwory dłuższe (a więc w manierze progressive rocka), wydawnictwo Musea promowało właśnie taką muzykę - zdecydowałem się na kupno. Nie żałuję. Bardzo przyjemne klimaty, pełne zadumy, z ciekawym głosem Alessandro Serri.  Łagodne melodie, sporo orkiestracji, ciekawy dobór instrumentów (flety, saksofon, skrzypce, gitara akustyczna). Idealny utwór do wspomnień. 

      Rzym gościł nas od 2004 do 2007 roku, jeden z najmilszych okresów w naszym życiu. Dzieci były jeszcze dziećmi, mieliśmy okazję zwiedzać Miasto i Włochy, gościć rodzinę i przyjaciół. Nauczyłem się języka, dzieci zaczęły poznawać zręby angielskiego w brytyjskiej szkole... Po dłuższej przerwie wracamy, mając nadzieję, że się nie rozczarujemy, że włoskie klimaty nie opuściły Rzymu.

https://www.youtube.com/watch?v=tYMnQrK6bYk

4 maja 2024

Od jakiegoś czasu słucham dyskografii "The Aristocrats" - i jestem pod wielkim wrażeniem. Tercet tworzą wspaniali muzycy: Brian Beller na gitarze basowej, Marco Minnemann i Guthrie Govan na gitarze. Guthrie zwany jest królem improwizacji, a je je kocham!
    
     Utwór "Get it like that" z koncertu w Tokyo jest wspaniałą demonstracją muzycznego kunsztu artystów. Prosty temat wałkowany jest w stylu rocka, jazzu, funky, disco a na końcu heavy metal. Przez chwilę to nawet muzyka grana na gumowych zabawkach...

     Posłuchajcie, jak ci muzycy są w siebie wsłuchani, jak tu wszystko współbrzmi, jak cudowny amalgamat tworzony jest przez swobodne przemykanie po muzycznych tematach. I coś jeszcze: można zauważyć, jaką radość sprawia im to granie. Ależ to wciąga!

https://www.youtube.com/watch?v=GVlwqflKUfY

27 kwietnia 2024

Przypomnę tylko, że Trifecta to tercet złożony z muzyków wspomagających niegdyś Stephena Wilsona w trasie koncertowej. Nick Beggs, Adam Holzman i Craig Blundel postanowili zewrzeć szyki i nagrać coś wspólnie - i tu już mamy drugą ich płytę wydaną w tym miesiącu.  Styl muzyki opisywany jest jako połączeni fusion jazzu i prog-rock'a. 
  
    "Once Around the Sun with You" to utwór napisany przez Nick'a w rocznicę związku z jego żoną "...na pamiątkę wszystkich lat, które ze mną wytrzymywała. Czy muszę powiedzieć więcej... Ta kobieta jest święta!"
    
     Stąd chyba ten bukoliczny charakter, trochę uśpiony (jak na sobotę rano przystało...), zachody słońca, powiewy wiatru w trawie... W tle pobrzmiewa gitara akustyczna, tu gościnnie obsługiwana przez Alex'a Leifsona (z Rush!) 

     Tak, przypuszczam, że życie partnera muzyka estradowego może być trudne (łagodnie to ujmując); szczególnie kogoś o takiej aparycji jak Nick (kiedyś frontman grupy Kajagoogoo).  Nie znam szczegółów, coś mi się obiło o uszy o rozbitym związku, przeprosinach dla córki za niewłaściwe podejście do roli ojca... Sława ma swoją cenę. 

https://www.youtube.com/watch?v=p-w85topzXo

20 kwietnia 2024

     Kilka(naście) zachwytów temu pojawił się tu utwór grupy The Who. Dziś to wprawdzie nie cała grupa ale jej głos Roger Daltrey wspomagany przez Lindę Perry. To z kolei głos "4 Non Blondes", zespółu znanego z przeboju "What's Up". 
     W roku 1994 Roger ruszył w trasę koncertową celebrując muzykę Pete Townshenda i The Who (tak nazywa się ten album) wraz z orkiestrą symfoniczną i gośćmi - w tym Lindą, ale był też Pete T  i John Entwistle (basista The Who), a na perkusji wspierał ich Simon Phillips. 
    "Doctor Jimmy" to fragment dzieła "Quadrophenia",  rock-opery o rozbitym psychicznie młodzieńcu mieszkającym w Wielkiej Brytanii w połowie lat 60tych. Tu ładnie zaaranżowany, z zadziornym głosem Lindy, który dodaje siły od tekstu opisującego burzliwe życie Jimmy'ego, należącego do klanu Modsów. W chwili przerwy padają słowa:

"Is it me?
For a moment"

     Ten "Doctor Jimmy" wychodzi na świat tylko po spożyciu sporej dawki alkoholu.  Czy to prawdziwy ja? To taki moment introspekcji, powrotu do źródła. Stop, można przestać, można odejść, można się zmienić. Wszystko można... tylko potrzeba oprzeć się na fundamencie.

https://www.youtube.com/watch?v=VcN_E2s0Muc

13 kwietnia 2024

 

O istnieniu "Whom Gods Destroy" dowiedziałem się przypadkiem. Gdzieś tam zobaczyłem reklamę okładki ich nowej płyty. Znalazłem na Apple Music, posłuchałem i... jest całkiem nieźle. Nowa generacja przejmuje wodze ciężkiego rocka.  WGD to mix weteranów (Ron 'Bumblefoot' Thal,  Derek Sherinian - których bardzo cenię) i młodszych muzyków - co wychodzi na dobre tworzonej przez nich muzyki. 
   
    "Crawl" to drugi utwór na ich najnowszej (drugiej chyba) płycie: "Insanium". Pierwszy utwór był chyba za ciężki na to forum...  Derek zaczyna na klawiszach, dołącza Bruno na bębnach, potem gitara Bumblefoota i utwór się rozkręca.  Aż do wspaniałych solówek na gitarze i klawiszach. 

"We rise and fall, our lives we’re never ours at all
Down with our fists to the ground, we all crawl"

   Crawl, czyli pełzanie, albo raczkowanie - ale tu raczej chodzi i ciężar życia, który nas tak przytłacza, że nie możemy przyjąć wyprostowanej postawy. Bo naturą człowieka jest chodzenie wyprostowanym na dwóch nogach. Boimy się tego, co pełza w poziomie, stąd protest, strach, lęk. Ciekawe impresje.

https://www.youtube.com/watch?v=ARvSEzdqxnE

 

6 kwietnia 2024

Dziś nowość i staroć zarazem. Maciej Meller: gitarzysta kiedyś Quidam, teraz Riverside a od niedawna artysta solowy wypuścił w lutym album koncertowy "Live after Zenith". Na nim utwory z całości kariery (wraz z gościnnymi muzykami).        Ale wśród nich taka perełka. "Krakowski Spleen" to oczywiście utwór Maanam (jeszcze z 1983 roku) autorstwa Olgi i Marka Jackowskich. To mamy go w zupełnie nowej aranżacji. Jeden z komentarzy na YT porównuje go o "Riders on the Storm" The Doors.  Coś w tym jest. 

 Przytłumiona perkusja, dźwięki kontrabasu z ostatniej struny... Instrumenty klawiszowe jakby zadawały pytania...

"Czekam na wiatr co rozgoni
Ciemne skłębione zasłony
Stanę wtedy na raz
Ze słońcem twarzą w twarz"

   Piękny dialog trąbki z gitarą mógłby trwać i trwać. Klawisze chyba rzeczywiście grają "Jeżdźców Burzy"... Trochę nie pasuje mi ten utwór do cudownego wiosennego poranka, ale trochę zadumy nie zaszkodzi.  

https://www.youtube.com/watch?v=clFq4hU4E-A

30 marca 2024

"Easter" pojawił się już w Wolumenie II w części poświęconej Neo-Prog rockowi. Ale jak nie wykorzystać tego utworu - właśnie w Wielką Sobotę..?  Tu nieco inne (i starsze) wykonanie tej ballady, z kwartetem smyczkowym, fletem i rogiem angielskim (a może anielskim..?)  z koncertu w londyńskim Royal Albert Hall.  Jak to Steve skomentował "... zaprosiliśmy na scenę kilku prawdziwych muzyków..." 

     Jak widać publiczności podoba się ta aranżacja, bo aktywnie uczestniczą w wykonaniu.  Fenomenalnym wykonaniu! Cudowne klimaty, (cudne manowce - to od Steda).  Te smyczki (te smaczki) dają tyle emocji, tyle niepokoju ale i ukojenia.

"Easter here again, a time for the blind to see 
Easter, surely now can all of your hearts be free."

Niech te Świętą będą dla Was Kochani Czytelnicy czasem przejrzenia na nowo, uwolnienia serca o ziemskich marności i wzbiciu się w eteryczne, Niebieskie klimaty, gdzie nieustannie gra cudowna muzyka. 

https://www.youtube.com/watch?v=YniDyNUFF-E

23 marca 2024

    Duży krok wstecz: rok 1980. Przyjaciel Maćka przywiózł z Niemiec kilka płyt, w tym również pierwszy album grupy Spliff. Całość utrzymana jest w formule audycji radiowej, stąd też tytuł: "The Spliff Radio Show".  Wtedy dla mnie to było wielkie odkrycie.  I powiew świeżości: grupa łączy rocka, punk, regae i elektronikę. W annałach Spliff jest zapisany jako przedstawiciel "Neue Deutsch Welle".  

   "Rock is a Drug" to ostatni utwór na płycie, podsumowanie. Początkowa zapowiedź, to narrator (ksywa: "Rocko J Fonzo").  Elektroniczne pianino tworzy klimat podniosłości, powagi, może pobudza do jakieś refleksji.  Potem to wszystko okazuje się plastikową rzeczywistością, pastiszem, 'fejkiem' powiedzielibyśmy dziś. No i wchodzimy w punk-rocka. 

"What's the magic drug of your choice,
could it be rock or just ugly noise?"

   Wokalista czasami przechodzi w growl. Ale to wszystko ładnie opakowany rock, wzbogacony od czasu do czasu efektownymi "dżinglami".  Ostatnia minuta (swoista "Coda") to świetny zabieg: niby coś się kończy, ale wracamy do głównego tematu: "Rock is a Drug". 

Oj tak, potrafi uzależnić, unieść w odległe przestrzenie, zachwycić. Zniewolić.

https://www.youtube.com/watch?v=J_m34K3sB1M

16 marca 2024

    Zespół Big Big Train pojawił się na tu całkiem niedawno.  Wypuścili wtedy taki mini album w swoim odnowionym składzie. A już w lutym pojawił się "The Likes of Us", pełnowymiarowe wydawnictwo, z którego ten utwór wytwórnia InsideOut Music wybrała do promocji.  Uwielbiam BBT; w Wolumenie II pojawił się w sekcji Folk Rock, jako że grupa sięga garściami do brytyjskich tematów (klimatów) wiejskich - na swój sposób.  Teraz znacznie więcej u nich progressive rocka. I prawdopodobnie zespół należy do czołówki tego gatunku. 
     Po wymieszaniu (gruntownym) składu mamy tam teraz muzyków brytyjskich, ze Szwecji , Kanady, Norwegii i Włoch. Ale to nie narodowość się liczy a talent. A w BBT jest go bardzo dużo.  Co słychać od pierwszych tonów skrzypiec i gitary dobro.  Cudowne harmonie wokalne Alberto z Nickiem.  Przepiękna solówka na gitarze, taka cicha, klimatyczna, preludium od prawdziwie symfonicznej kulminacji.  

To utwór o miłości: 
"Love is the light
Hiding in the corner of my eye
Love is your smile"
Ciekawostka: pierwszy utwór z pierwszej płyty Spock's Beard (macierzystej formacji Nick'a) to "The Light".  

Dużo światła w tej muzyce! 

https://www.youtube.com/watch?v=M8jwBaYUCMc&t=2s

9  marca 2024

      Zacząłem trochę wietrzyć moją płytotekę, czytaj: przesłuchuję płyty od A do Z. Jestem dopiero na literze "B" i przedwczoraj wpadł mi w ucho bardzo lubiany kawałek z lat młodości, aczkolwiek w specyficznej aranżacji. "Oh Well" to oryginalnie utwór Fleetwood Mac, skomponowany w 1969 roku przez Petera Greena. Czyli to ten wczesny, bluesowy etap działalności zespołu. Ale skąd wziął się w zbiorze na literę "B"?
     To specyficzne jego wykonanie, przez grupę Black Crowes, co więcej - wraz z zaproszonym przez nich do grania Jimmy Page'em, gitarzystą Led Zeppelin. A może to Jimmy zaprosił zespół..? Nieważne. Jest z tego koncertu dwupłytowy album, a na nim ta perełka. 
    Początkowo gra tylko jedna gitara, potem do bluesowego riffu dołącza druga i bass. Partia wokalna jest unisono; to zawsze było takie przejmujące. Słowa dosyć proste: 
"I can't help about the shape I'm in
I can't sing, I ain't pretty and my legs are thin
But don't ask me what I think of you
I might not give the answer that you want me to"
... poczym  następuje głośne solo. I tu słychać gitarę Jimmy'iego. 
     Utwór składa się z dwóch części, tu mamy tylko tą pierwszą. Druga była spokojna, liryczna, na gitarze hiszpańskiej i chyba fletach. Szkoda, że jej nie zagrali...

No cóż... Oh well.

https://www.youtube.com/watch?v=v-el-auBIGk

2 marca 2024

     Do "The Pineapple Thief" przekonałem się stosunkowo późno.  Może dopiero po tym, jak za zestawem perkusyjnym zasiadł maestro Gavin Harrison. Potem zauroczyły mnie akustyczne utwory lidera grupy (Bruce'a Soorda) i haczyk złapał. 
     Od lutego mamy nową płytę zespołu ("It Leads To This") a załączony klip "The Frost" promował to wydawnictwo już w listopadzie zeszłego roku.  Do tego dobrze przygotowany teledysk (chyba na Islandii) wspaniale oddaje klimat utworu.
     Mamy tu typową dla grupy zadumę, smutek; od razu wiadomo, że coś się stało. Ten melancholijny temat przerywany jest mocniejszym brzmieniem gitary, co podkreśla te ważne (trudne) momenty w życiu bohatera lirycznego. Zespół ponoć długo pracował nad ostatecznym brzmieniem i tekstem utworu - ale opłaciło się. 
    Wędrowaniem jest życie człowieka - w ilu tysiącach utworów przewinął się ten temat. Szukamy, eksplorujemy, wracamy, dojrzewamy do kolejnej decyzji. Kiedyś będzie ta ostatnia.

"Another unconscious journey 
This road I've always known 
The way to take this turning 
To the point of no return"

Oby jak najpóźniej. 

https://www.youtube.com/watch?v=D4QTrxBDAIM&t=5s

24 lutego 2024

     Wczoraj wracając do domu po długiej przerwie puściłem płytę Comy.
I znowu zatrybiło. Do zespołu przekonał mnie Leszek; miał rację, że to rewelacyjne połączenie głębokich treści z dobrze skomponowaną muzyką. 

     Tak jak miałem kłopoty z tłumaczeniem pierwszych tekstów Marillion na język polski, tak tłumacz tych polskich tekstów będzie miał karkołomne zadanie by oddać sedno w języku obcym. 

     Tytułowy utwór z drugiej płyty Coma "Zaprzepaszczone siły Wielkiej Armii Świętych Znaków"; nieco dłuższy utwór (ponad 14 minut), falujący natężeniem. A to liryczne pobrzękiwane gitary, a to mocny rok z krzykiem (prawie growlem)  Piotra Roguckiego. 

"Zaprzepaszczone Siły Wielkiej Armii Świętych Znaków
Niepożądane myśli, klęska wiary, fale strachu
Z nieodwracalnym skutkiem burzą trwały, senny azyl
I oto trzeba będzie dumnym krokiem iść bez twarzy
W kolejny dzień"
 

... są takie dni.    

https://www.youtube.com/watch?v=ruh3qnYBs9Y

17 lutego 2024

W zeszły czwartej jadąc przez Casablankę w pewnym momencie przez ulicę przetoczył się metaliczno-różowy balon. Nasz kierowca Hamza, zauważył: "aha, skończyły się Walentynki"...  Mi do głowy przyszedł od razu utwór Manfred Mann Earth Band "Heart on the street" (jest gdzieś w Wolumenie II), nawet trzymał mnie przez dłuższy czas tego dnia. 

    Hamza wyminął serduszko, przewiało ją na lewo, w stronę pojazdów nadjeżdżających z naprzeciwka. I dało się słyszeć delikatny "puk"... Prawdziwie symboliczna sytuacja.  Pęka serce, może niejedno pękło w Walentynki. A to już  "Crime of the heart" - utwór supergrupy Asia, z roku 1992. 

     John Payne zajął miejsce Johna Wettona przy mikrofonie, na gitarze wydaje mi się, że słychać nadal Steve Howe'a.  Przemiła ballada rockowa, taka do śpiewania z zapaloną zapalniczką w tłumie na koncercie (teraz to już chyba telefony...)

"Nothing hits harder than a crime of the heart
It's the kind of feeling that pulls you apart"

Czy można dodać coś więcej?

https://www.youtube.com/watch?v=iEKU9Y9knvk

 

10 lutego 2024

"Brytyjscy instrumentalni podróżnicy międzygalaktyczni, Ozric Tentacles, powracają z nową wycieczką do magicznych, świetlistych światów z kolejną ucztą dźwiękową w postaci nowego albumu.„ Nie mogłem się oprzeć takiej narracji i sięgnąłem do tego wydawnictwa. 

     Przy okazji sprawdziłem, że to już 24 album (studyjny) tej formacji; gdzieś tam obiła mi się o uszy, ale nigdy nie słuchałem ich muzyki. I pozytywnie się zaskoczyłem.  To prawdziwa mieszanka gatunków:  mamy tu psychedelic rock, progressive, space rock, jazz fusion, electronic, dub, ambient, nawet muzykę folk z całego świata. Mimo tej fuzji, dźwięki nie drażnią, ale wciągają słuchacza w 'głębię'.  To ciekawe, za każdym razem, gdy słucham tej płyty (a nawet tego pięciominutowego kawałka - Deep Blue Shade) inne myśli przychodzą mi do głowy. 

    Mamy tu stały temat podkreślany sekcją rytmiczną i syntezatorem w tle, na którym wiele się dzieje. Pętle dźwiękowe, pasaże gitarowe, Przerwy, pauzy dają świetny efekt takiego wyczekania, oddechu przed kolejną sekcją. Teledysk też niebanalny - kalejdoskop wyobraźni, trochę błękitnych grzybków... Hipnoza, ale i relaks. Nieźle...

https://www.youtube.com/watch?v=XXs19JdRjS8&t=3s

 

3 lutego 2024

Trochę prywaty...  Od grudnia ubiegłego roku podjąłem nowe wyzwania zawodowe, mianowicie budowę nowej fabryki w Casablance w Maroku. Moje podekscytowanie tym projektem osiągnęło poziom wcześniej nienotowany. 

    Stąd ten utwór. Stary, bo z 1977 roku, z drugiej płyty Brand X pod znaczącym tytułem "Moroccan Roll".  Zespół pojawił się w Wolumenie II w części poświęconej Fusion Jazzowi. Swój incydent w nim miał również Phil Collins, który w tym utworze śpiewa w sanskrycie: 

"Sun in the night
Everyone is together
Ascending into the heavens
Life is forever..."

Klimaty więc indyjskie, ale...  Z takim projektem żyć się chce.

Let's roll!

https://www.youtube.com/watch?v=aVzjiNg1JjM&list=PLGr1IYuG8WwtS_F1zwwRxFrGKUyCOmkni&index=1

 

27 stycznia 2024

     Całkiem niedawno na tym forum pojawił się utwór z rock-opery Neal’a Morse’a, skomponowanej na kanwie biblijnej opowieści o Józefie. Wtedy był to fragment pierwszej części dyptyku; dwa tygodnie temu ukazała się druga część, a wybrany przeze mnie dłuższy kawałek to zakończenie tego muzycznego poematu. 
      
Jak zawsze końcówki płyt Neal’a są bardzo ‘osobiste’, to taki intymny przekaz (serce sercu), często refleksja na temat pokręconych dróg naszego życia, które można zacząć prostować jednając się z Bogiem. Tak, Neal od czasu swojego nawrócenia (stąd płyta Testimony = Świadectwo) przemyca sporo treści chrześcijańskich w swoich dziełach, co nie przeszkadza kolegom ze Spock’s Beard, Transatlantic czy Flying Colours…

     Ale również cechą zwieńczenia jego płyt jest owa podniosłość, symfoniczny gmach pełen orkiestracji, chórów, melotronów i pedałów basowych. Sprawdza się zawsze. Przesłanie (powtarzane jak mantra na koniec utworu): 
"God uses everything
  Everything for good”…coś w sobie ma. Trudno nam, ludziom o ograniczonej percepcji efektów naszych działań, pojąć wpływ każdej naszej decyzji na całość, szerszą rzeczywistość. A te mogą być niezwykle głębokie, przełomowe, doniosłe. Dobrze czasem o tym pomedytować… na przykład przy tej muzyce...

https://www.youtube.com/watch?v=XYohmFqWs9M&list=OLAK5uy_kfVC_BK5RAW9zY6JxIwWwA3bugIgA0E20&index=17

20 stycznia 2024

Jeszcze jednen utwór z kategorii powtórnie nagranych. Jeszcze w zeszłym roku Trevor Horn, baaardzo znany producent muzyczny wypuścił płytę pod tytułem “Echoes - Ancient & Modern”. Wydawnictwo to zawiera stare utwory, które miał przyjemność (przywilej?) produkować, ale zaaranżowane na nowy sposób. I mamy tam obfitość cudownych perełek - tych z drugiej połowy lat osiemdziesiątych, kiedy  Trevor odnosił największe sukcesy. 
 
       Z jedenastu utworów wybrałem “Relax” - oryginalnie z repertuaru Frankie Goes To Hollywood, tu zmiksowanej nieco wolniej, ale z Robertem Frippem na gitarze i śpiewającej Toyah. 
 
      Wkraczamy w mistyczny (erotyczny?) klimat. Słowa trywialnie proste, a jednak z silnym podtekstem… Gitara Roberta cudownie błądzi po głośnikach, podkreślając ten duszny nastrój. Ostatnie “…come!” to prośba (krzyk?) o spełnienie. Producenci muzyczni to prawdziwi magicy naszych czasów zdolni wyczarować niesamowite nastroje u odbiorców. Wspaniałe! 
 
 

13 stycznia 2024

Nie znam pana Johna Greenwooda; o jego nowej płycie dowiedziałem się z ogłoszenie w “Prog Rock Magazine”. Okładka ciekawa więc załadowałem z Apple Music.

I tu wśród 13 utworów mamy “Afterglow”. To ten, który kończy płytę “Wind and Wuthering” Genesis - jeszcze z 1977 roku. Utwór najczęściej finalizował występy zespołu (lub przynajmniej ten set przed bisami); z pięknej gry świateł, dymów i kolorów wyjawiała się prawdziwa pożoga. Znam chyba z 20 wersji tego utworu i każdy mnie porywa. To chyba boskie natchnienie dotknęło Tony Banksa go komponował. A słowa :
“…but I, I will search everywhere
just to hear your call
walking upon stranger roads than this one in the world
I used to know before
I miss you more”
…nabierają specyficznej wymogi, gdy wracam z Afryki do Domu.  Skacząc z lotniska na lotnisko (wpis powstał w Lizbonie) zbliżam się krok po kroku do Czekających na mnie. 

“You know I miss you more!”

https://www.youtube.com/watch?v=eC-gwbAjeU4

6 stycznia 2024

 

     Jeszcze jedna zaległość w nowościach. W październiku zeszłego roku grupa Pattern Seeking Animals uraczyła nas albumem "Spooky Action at a Distance”. To już trzeci album tego odprysku Spock’s Beard. I wyszedł jak - zawsze - dobrze. Wybrałem krótki utwór - poniżej czterech minut w Progressive Rocku to prawie niemożliwe, no chyba że to część większej suity.

     Tu tak nie jest. “Window to the World” opowiada o użytkowniku komputera (social mediów?), który przez to okno postrzega cały świat. To bardzo okrojona wizja pełnej rzeczywistości - a przecież dla wielu młodych ludzi to ta jedyna…
 
     Krótki wpis, bo to krótki utwór. I całkiem chwytliwy, wpada w ucho. Podoba mi się ta linia basu, perkusja, gitara, oczywiście wokal Teda Leonarda. Dobre składniki dają dobre ciasto. Smacznego!
 
 

 

30 grudnia 2023

   Kolejny rok nieuchronnie zbliża się do konkluzji. Muzycznie to był bardzo ciekawy czas. Sporo świetnych wydawnictw, kilka na prawdę doskonałych płyt koncertowych: było na czym oprzeć ucho. A z tego co widzę, kolejny rok zapowiada się równie dobrze. 

     Niedawno ukazała się nowa propozycja Steve Hacketta: z płyty 'The Circus and the Nightwhale’, która oficjalnie wyjdzie 16 lutego 2024. To ponoć album koncepcyjny, drugi Steva po ponad dwudziestu latach przerwy. Utwór “People of the Smoke” będzie otwierał to wydawnictwo. Mamy tu równy, zamaszysty rytm 4/4, niczym tłoki parowozu, które często przewijają się przez teledysk. Mimo niecałych pięciu minut to prawdziwy koktajl tematów: w trzeciej minucie mamy jakby oddech - ciężki, astmatyczny - potem orkiestra, potem ostrzejsze solo gitarowe. Mistrz nie traci talentu z biegiem lat. 

     People of the smoke: czy to mechanicy parowozów, mieszkańcy powojennego, mglistego Londynu, czy może pracownicy przemysłu emitującego grube, szare opary. Może wszyscy po trochu. Sprawdziłem monitoring powietrza w mojej okolicy. Dziś jedynie 1.8 PM10 µg/m3 co stanowi bardzo dobry wynik. Życzę wszystkim odbiorcom głębokich oddechów w świeżym środowisku  - na cały rok 2024. 

https://www.youtube.com/watch?v=x_iujNWzPL0

 

23 grudnia 2023

     To niesamowite jak szybko minął ten rok. Przecież tak niedawno robiłem wpis z kolędą w stylu Pink Floyd. Co ciekawe, szperając trochę na YouTube odkryłem, że The December People wypuścili nie jedną ale już cztery płyty z utworami świątecznymi w stylu Classic Rock. Starczy mi materiału na 40 lat!

     Rok jaki był to każdy wie… Wzloty i upadki, śluby i pogrzeby, wesela i smutki, ale wciąż trwamy, wciąż otwiera się przed nami ścieżka do nowych wyborów, nowych wyzwań… nowej muzyki. 
 
     Życzę wszystkim czytelnikom, obserwatorom, komentatorom -  radosnych Świąt, spokoju, takiego poczucia, że mimo wszystko jest dobrze. I dużo uśmiechu; może uda mi się go wywołać tym utworem…
 
 

16 grudnia 2023

Nowa płyta Trevora Rabina wyszła w sierpniu tego roku. Trevor gościł już gościł na tym forum; zamieściłem wtedy utwór z jego pierwszej płyty. Po wielu wydawnictwach, głównie z muzyką filmową artysta powraca z “pełnym” albumem. Nadal słychać te oboczności muzyki Yes - albo może to Yes nabyło jego maniery grania - niemniej brzmiące naprawdę miło dla ucha. 

      Artysta gra na wszystkich instrumentach, za wyjątkiem perkusji i mieszanego chórku damsko-męskiego. Riff trochę siermiężny, 4/4, podkreślony mocnym brzmieniem gitary basowej (a la Chris Squire), Solo gitarowe - jak zwykle w tych wyższych rejestrach i pełne patosu. Ale ja takie właśnie lubię. 
 
     "Big Mistakes” - to o młodych latach Trevora, gdy “igrał z ogniem i tańczył w deszczu”. Któż tego nie przeżył… Młodość ma swoje prawa. Ale jak zwykłem życzyć na urodziny moim przyjaciołom: najlepsze lata dopiero przed nami!  Te największe pomyłki już chyba popełniliśmy.
 
 
 

9 grudnia 2023

     Czekałem na tą płytę. Pod koniec lipca Greta Van Fleet obdarzyła nas swoim czwartym wydawnictwem - Starcatcher. Uwielbiam to brzmienie Led Zeppelin XXI wieku wyrażone w ekspresji głosu, dostrojeniu instrumentów i produkcji. A to przecież tak młodzi ludzie…. Jeżeli nie wydarzy się nic tragicznego będziemy mieli szansę usłyszeć jeszcze kilka dobrych płyt firmowanych ich nazwą (mam nadzieję). 

     “Meeting the Master”. Początek coś jakby “Thank You” LZ, chociaż progresja akordów podobna jest do dzieł wielu innych zespołów. Głos jak dzwon - a Josh Kiszka ma dopiero 27 lat. Ballada rozwija się tradycyjnie od spokojnych klimatów do crescendo wspartego dobrą solówką na gitarze (tu nadaje Jake Kiszka - bliźniak Josha). Do tego orkiestracja, chór - i mamy receptę na przebój! 

      Same entuzjastyczne komentarze na YT; prawdziwie zasłużone. Przesłuchany (kilka razy) utwór w sobotni poranek, mam nadzieję że będzie rezonował we mnie przez cały dzień. 


https://www.youtube.com/watch?v=SFFKed1Dt4I

2 grudnia 2023

     Wydawało mi się, że muzykę tych trzech panów prezentowałem całkiem niedawno. Widocznie ich odbiór na rynku był tak pozytywny, że zdecydowali się nagrać kolejną płytę. Wtedy nazywali się Troika, teraz album nosi nazwę “Sophomore”. A utwór “Malutkie Ogniki” od początku napawa optymizmem. Czytam opinie na YT: 
- cudowne harmonie!, 
- Neal Morse na basie? 
- tyle tu radości i szczęścia, 
- sporo talentu siedzi na tych trzech krzesłach, 
- Prog dla dzieci (ten mi się bardzo podoba). 

     Tak, potrzebujemy trochę słońca w te ciemne dni. Sporo smutnych spraw wokół nas, kochani ludzie odchodzą, okazy zdrowia złożone chorobą, ograniczenia w ruchu (rewolucja na ulicach w Katowicach!), walą się tunele, trwają wojny… Ale dzieją się też pozytywne rzeczy - mimo wszystko. Kilka z nich dotknęło i mnie, i prawdziwie rozpaliło w sercu te “tiny little fires” wyciskając uśmiech na twarzy. Trzymajcie się kochani!
 

https://www.youtube.com/watch?v=RyW0iMu-_lU

25 listopada 2023

     Na forum LinkedIn często znajduję o osiągnięciach naszych rodaków w dziedzinie biznesu czy nauce. Podobnie sytuacja przedstawia się w muzyce. Przedstawiam Jakuba Żyteckiego, rocznik ’93. Jak podaje sieć to “... jeden z najlepszych gitarzystów młodego pokolenia, pomysłowy kompozytor, poruszający się głównie wokół nurtu rocka progresywnego i elektroniki. Pasjonat i wirtuoz gitary elektrycznej…” Dawno temu widziałem go grającego pod Sukiennicami; zrobił na mnie duże wrażenie.
      
      A niedawno, na koncercie Riverside, pojawił się jako support. I znowu mnie zauroczył, bo rozwija się chłopak niesamowicie. Proponuję utwór “Wait” z płyty wydanej w tym roku “Remind Me”. To taka kwintesencja jego stylu grania. To falowanie, epatowanie głośną muzyką i echem w spokojniejszych momentach. Takie pulsowanie. Technika gry Jakuba (na ośmiostrunowej gitarze) jest fantastyczna. Czuć inspiracje Hendricksem i Vai’em. 
    
     Wielu z komentatorów na YT wskazuje, jak wspaniale operuje ciszą. A “…muzyka to cisza, w której słychać dźwięki muzyki” - tak chyba mówił Piotr Kaczkowski w Trójce Pod Księżycem (w roku bodaj 1983!) 

https://www.youtube.com/watch?v=edBhpYuh04Y

18 listopada 2023

   Czasami trzeba zaprezentować i taką muzykę. The Dear Hunter to amerykańska formacja grająca w wielu stylach, niemniej progressive rock określa ich twórczość najlepiej. Młoda, bo rozpoczęli działalność w 2005 roku, wypuściła właśnie dziesiąty album studyjny (nie licząc EP’ek). Wizytówką grupy jest głos lidera, Casey Crescenzo, który też odpowiada za większość kompozycji. 

      “Sweet Naivete” zajmuje pozycję piątą na najnowszym albumie “Migrant Returned” wydanym w październiku br. To liryczna ballada o przemijaniu, o czekaniu na tą drugą osobę, o przechodzeniu do kolejnych obowiązków, gdy na miejscu już nic nie pozostało do zrobienia. Prosta struktura utworu, sporo jesiennego klimatu, takiego listopadowego, deszczowego. 
 

"Gone is the time when I could survive nursing on a sweet naivete
Waiting for you."

https://www.youtube.com/watch?v=fjTLogWYNe0

11 listopada 2023

   Kolejny nowy album, jeszcze ciepły, z 20 października. District 97 to stosunkowo młoda formacja; powstała w 2006 roku. Młoda również wiekiem muzyków. A grają ciekawą kombinację mocnego rocka i jazzu. To taki heavy fusion. I to powinno wskazywać od razu na wirtuozerię członków zespołu. “Stay for the Ending” to ich piąty album studyjny i jak na razie zapowiada się znakomicie. 
     Płytę otwiera utwór tytułowy, który wybrałem na dziś. Początek zakręcony, w stylu U.K., która to grupa jest chyba wzorem dla D97. Jazzowe zaśpiewy Leslie Hunt (laureatka szóstej edycji American Idol) początkowo wydają się nieco niespójne z muzyką, ale to taka maniera ekspresji. W refrenie wszystko się ustala, wraca na właściwe miejsce, choć w muzyce raczej nie powinno się stosować tego terminu. Trochę za połową utworu mamy wspaniały pasaż grany unisono na gitarach i klawiszach. Wow!

"Ooooh, I see ya
Shy of a million miles away, here any day 
Another extinction 
Dodging a bullet that can mutate.”

    To oczywiście o COVID’zie i innych czyhających na nas nieszczęściach. Jak pisze Lesley: “…duchach, płomieniach, dymach i oszustwach”. Nam nie przystoi nic innego jak wytrwać do końca.

https://www.youtube.com/watch?v=AHOMo2ayc9k

4 listopada 2023

Późne lato i wczesna jesień tego roku obfitują w nowości. Grupa Hawklords wypuściła nowy krążek - „Space" - pod koniec września. Nurt muzyki, którą wykonują nazywa się „space rockiem”, chociaż dla mnie to dalej psychodelia. Ale grupa brzmi świeżo, interesująco i potrafi wciągnąć w ten przydymiony trans. Obecnie tercet powstał w roku 2008 po koncercie, który miał być jednorazowym hołdem dla grupy Hawkwind. Zagrali tak dobrze, że od tego czasu nagrali już dziesięć płyt studyjnych. Na edycjach koncertowych można usłyszeć pełen entuzjazmu odbiór publiczności. Czyli nieźle jest. 

      „Lost in Space” zajmuje czwarte miejsce na płycie (tak przyjęło się mówić, ale kto teraz kupuje płyty…) Słychać tu samplowane efekty i podniosłą melodeklamację. Dużo się dzieje w tle. Coś piszczy, dziwne echa, Ale na pierwszym planie mamy dobrze zagraną gitarę, równą sekcję rytmiczną (może trochę mało urozmaiconą, chociaż bas się nieco wybija) - co potrafi obronić ten kawałek. 
     „We’re lost in space
      and there’s no trace”. 

     To prawda. Widziałem ostatnio takiego mema: zdjęcie naszej galaktyki (tu ilustracja galaktyki spiralnej z poprzeczką zwanej Drogą Mleczną), a poniżej zdjęcie naszej galaktyki bez planety Ziemia. Zdjęcie identyczne. Niektóre wielkie sprawy przestają być ważne gdy nabierają wymiaru kosmicznego. Miłej soboty!

https://www.youtube.com/watch?v=_7-1V0FEDpc

28 października 2023

     Mimo, że nowy album Stevena Wilsona wyszedł przed miesiącem dopiero przedwczoraj zacząłem go słuchać. I jestem porażony - w pozytywnym sensie. Cudowny album. To powrót do korzeni Porcupine Tree (tych psychodelicznych), ubogacony wszystkimi doświadczeniami z solowej kariery tego muzyka. Genialna mieszanka. I muszę dodać, że element wizualny - czyli nakręcony klip do tej muzyki - też jest fantastyczny. Jeśli macie możliwość - zachęcam do obejrzenia.

     Początek - bardzo liryczny, jakby otwarcie szerokoekranowego filmu o głębokiej treści. Potem prawdziwa mieszanka tematów: dynamiczne w 6/4, cichutkie, grane na klasycznej gitarze, głośne z zawodzeniem saksofonu (gra Theo Travis), potem gregoriański chorał, powrót do 6/4, trochę psychodelii, potem odlatujemy w kosmos, nasz początek lub przeznaczenie.

     “Impossible Tightrope” czyli niesamowita lina, taka, na której ćwiczą linoskoczkowie. Ryzykując życiem. Łącząca odległe bieguny. Czy jest nią harmonia, o której śpiewa Steven?
“Harmony little sister
Find your way through the fog
A bed of silence.
The howl of the wind.”
 
     Cudowny przeżycie estetyczne na początek soboty. Zapraszam.
 

 

21 października 2023

     Neal Morse jest filarem obecnego prog-rocka. Od czasu do czasu robi wycieczki w stronę CPR czyli Christian Progressive Rocka, muzyki o tematyce religijnej. Ma już płyty opisujące życie Marcina Lutra, św. Pawła, swoje nawrócenie. Nawet skomponował progresywną alternatywę dla rock-opery Jesus Christ Superstar - moim zdaniem bardzo udaną. Tym razem zaczerpnął tematykę z Księgi Rodzaju; historię Józefa.

     Płyta “The Dreamer - Joseph: part 1” wyszła w sierpniu tego roku i sam tytuł zapowiada kontynuację tematu. Wybrałem z niej utwór “Ultraviolet Dreams”, trochę spokojniejszy, w delikatnym klimacie bluesa. To o snach Józefa, jego wizjach, które miał leżąc na “ohydnych podłogach wilgotnego, brudnego więzienia". Tak, czasami najwspanialsze idee przydarzają się nam w spektakularnie ekstremalnych okolicznościach.
 
      Do nagrania Neal zaprosił wspaniałych muzyków: Erica Gillette, Steve Morse (tego z Deep Purple) i Teda Leonarda (obecnie w Spock’s Beard). Mamy też damski chórek ładnie wypełniający bardziej egzaltowane partie. Spokojny utwór na początek nieco pochmurnej soboty.
 
 

14 października 2023

Już zapowiedziałem to przed kilku tygodniami: pojawiła się nowa, trzecia studyjna płyta australijskiej formacji Southern Empire. Nosi tytuł “Another Word” i potrafi zachwycić. Wybrałem “Face the Dawn” utwór długi (ponad 12 minut), z premedytacją, aby zademonstrować jak płynnie zmieniają style i manierę grania. Bo mamy tu mocnego rocka, trochę liryki, jazz, chórki (prawie chorałowe) i oczywiście (gdy to wszystko się wymiesza) - prog-rocka.

     Bardzo bogate instrumentarium: do klasyczno-rockowego dochodzą saksofon i skrzypce. Zespół zmienił wokalistę, ale obecny (Shaun Holton) ma podobnie zadziorną barwę głosu, co poprzednik, i w tych pasażach cięższych, prawie wykrzyczanych, i w tych lekkich, balladowych. Utwór chyba o lataniu i spadaniu, o zmierzaniu do celu, o zdobywaniu wiedzy tajemnej, dostępnej dla niewielu śmiertelników, o konieczności działania, bo:
"Best intentions put our dreams to shame…"

     Ponownie zachęcam do podręcenia nieco gałki głośności - zdecydowanie poprawia to walory odbioru. 
Szybujcie ze mną...

https://www.youtube.com/watch?v=7IpUZpW6J3U

 

7 października 2023

     Tym razem coś cięższego. I to słychać już od pierwszych nut emitowanych przez gitarę. Na początku sierpnia Devin Townsend wypuścił kolejną płytę koncertową, rejestrującą występy w USA w roku pandemii. Wybrałem “Supercrush!”, który można znaleźć w wersji studyjnej w Wolumenie Drugim naszej książki (rock-shot.eu). Tam wokalnie wspomagała Devina Anneke van Giersbergen, tutaj słyszymy piękny, mglisty głos Che Aimee Dorval.

     Ale posłuchajcie głosu Devina! Co za skala, co za łatwość przejścia od liryki do growlu po krzyk. Wciągająca ściana muzyki, wraz z ciekawą orkiestracją dodają temu prawie już thrashowemu utworowi status prawie rocka symfonicznego.
 
"I just want to lose control And even if it takes a lifetime to learn I'll learn”
 
     Tyle jeszcze do nauki...
 
 
 

30 września 2023

      Pod koniec sierpnia Derek Sherinian wypuścił album dokumentujący nagrania koncertowe z poprzedniego roku. Chociaż pełna nazwa grupy to Derek Sherinian / Simon Phillips, jako że do współpracy zaproszony został właśnie ten wspaniały perkusista. Obaj panowie w sile wieku, z przyprószoną siwizną włosami (nawet brodą…), ale to w niczym nie zubaża muzyki, która tworzą - a może nawet wręcz przeciwnie. 

      Derek to amerykański kompozytor, producent, pianista (także gitarzysta), absolwent Berklee College of Music. Współpracował z wielkimi tego świata, dla mnie wypłynął gdy stanął za klawiszami Dream Theater w roku 1995. Simon to muzyk o jeszcze większym portfolio; chyba najbardziej znane są jego występy z Toto i The Who. 
 
     Jaka z tego wychodzi muzyka? Fusion. Nieco jazzu, szczypta prog-rocka, może trochę metalu (na gitarze Bumblefoot!); ale to kombinacja wciągająca, smaczny koktajl na sobotni poranek. Wybrałem z płyty utwór “Inertia”, z drugiej solowej płyty Dereka z roku 2001. Rekomenduję nieco głośniej posłuchać, na pewno polepszy odbiór...
 
 
 

23 września 2023

     Przed siedmioma laty w czasie naszych rzeszowskich Pecha Kucha Nights prowadziłem prezentację opisującą czego liderzy biznesu mogą nauczyć się od wykonawców muzyki rockowej. Jako czwarty przykład przywołany zespół Aerosmith. Po początkowych sukcesach, notabene zdobytych ciężką pracą przemierzając USA wzdłuż i wszerz, grupa popadła w tarapaty alkoholowo-narkotykowe, często zmieniała skład i w końcu rozpadła się. Ale miała siłę powstać.  Po odwykach, przedefiniowaniu swojej tożsamości i zakopaniu wojennych toporów pomiędzy członkami reaktywowała działalność. Tylko po to aby zdobyć globalny sukces, o którym im się nie śniło. 

      Dla mnie to symbol nieugiętości, woli przetrwania, odporności. Siły, by powstać z kolan, aby dalej robić to co się kocha. Załączam mój ulubiony utwór kończący płytę “Get a grip” - trzecią po reaktywacji. W chórku obok Stevena Tylera można usłyszeć głos Dona Henleya (tego z “Eagles”) wchodzącego w cudowne harmonie. No i to solo na gitarze...     
 
"It's amazing - with the blink of an eye, you finally see the light
  It's amazing - when the moment arrives that you know you'll be alright
  Oh, it's amazing - and I'm sayin' a prayer for the desperate hearts tonight”
 
Amazing indeed.
 
 

 

16 września 2023

     Tematy ratowania planety Ziemia dotarły do progresywnego rocka. To główne zagadnienia, których dotykają teksty utworów United Progressive Fraternity (UPF). W połowie lipca wyszła trzecia płyta tej formacji, która, jak nazwa wskazuje jest luźnym związkiem artystów muzyków - na płycie wymieniono ich czterdziestu. Braterstwem nie jest w sensie dosłownym, bo do projektu zaproszono sporo kobiet. Tytuł płyty też długi: „Planetary Overload part 2: Hope”. Nie mam nic przeciwko dbaniu o naturalne środowisko, zapobieganiu jego zanieczyszczania i rozwojowi czystych technologii. Natomiast agenda "Climate Change” to trochę inna bajka, bardzo upolityczniona (więc może jednak nie bajka) i nie zawsze oparta na racjonalnych przesłankach.
     „Stabilization” to utwór ze środka drugiego krążka (płyta zebrała materiał na 120 minut) - bardzo w stylu twórczości Unitopia i Southern Empire - bo grają w nim właśnie członkowie tychże grup: Mark Trueack i Steve Unruh.
Czuć oddech grozy (wojny, konfliktów?), od trzeciej minuty nawet trochę metalowa (warto tu posłuchać trochę głośniej). W tle przebijają komunikaty, jakby ostrzeżenia przed nadchodzącym kataklizmem. Mamy plecionkę nastrojów - liryczne (wraz ze skrzypcami) przechodzą w prawie prog-metal (ładna solówka!) na tle pięknie zagranej perkusji. Pomijając słowa, to dobra muzyka, wykonana przez zdolnych artystów, świetne zmontowana i wyprodukowana.
     Piszę to po powrocie z rejsu w Grecji, gdzie doświadczyliśmy niesamowitych zjawisk atmosferycznych: burza na morzu, nocna ulewa w obfitości ponad dwurocznej normy, porywiste wiatry. A spodziewaliśmy się opalania i codziennych kąpieli. Przydałoby się nieco stabilizacji...
 

https://www.youtube.com/watch?v=lQlv-vCLH3M

 

9 września 2023

   “It’s gonna get better” to utwór kończący płytę Genesis - tą jedyną bez nazwy, choć wielu nadaje jej tytuł “Mama” z racji pierwszej na niej kompozycji. My lecimy na koniec strony drugiej. Rok 1983, w Polsce jeszcze stan wojenny, generalnie cienko z wszystkim. Jedzenie i ciuchy na kartki, dobrzy ludzie wyjeżdżają z kraju, władza szamota się szukając rozwiązania kwadratury koła "gospodarki socjalistycznej”.
      A w Trójce taka muzyka, taki oddech nadziei.
"If it's gonna get better, it starts with a feeling
If it's gonna get better, it's gonna take time”
     Ciekawe, czy ktoś badał wkład Programu 3 Polskiego Radia dla odzyskania niepodległości… Audycje Kaczkowskiego, Gaszyńskiego, Niedźwieckiego, Manna - ileż one dały dobra. Pokazywały piękno, a piękno pozwala wznieść się ponad brud codzienności na te przestrzenie metafizyczne, gdzie panuje wolność, radość, szczęście. Łączy ludzi. Na jednym z koncertów Fish (ten z Marillion) opisał jak bardzo był zaskoczony, że w Polsce młodzi ludzie spotykają się w domach aby po postu posłuchać muzyki. Siedzieć i słuchać.
     Będzie lepiej, idzie ku lepszemu. Drobne, nieznaczące działania milionów ludzi składają się w lawinowy efekt poprawy. Oczywiście to potrwa, ale będzie lepiej. Niech nadzieja was nie zawodzi.
     "If it's gonna get better, we've gotta start now      'Cause I know everybody can feel it      And I know everybody will see it     'Cause it shows, and that shows I'm not dreaming     'Cause you know, I know, it's time for a change

https://www.youtube.com/watch?v=YkwzodrMWgw

 

2 września 2023

    Wpis trochę poza rutyną, pisany z dużym uśmiechem na twarzy. Utwór, a tak na prawdę piosenka, z przedostatniej płyty Mike Oldfielda, z roku 2014. Lekki, popowy przebój, chociaż z rockowym zębem (wsłuchajcie się w partie gitary!). Dziś podany na śniadanie z dwóch powodów: Mike świętuje 50 lecie swojej pierwszej płyty “Tubular Wells” - która oczywiście daleka jest tematem i rozmachem od tego przeboju. Wiele zespołów zagrało w tym roku koncerty z Dzwonami Rurowymi jako hołd dla Mistrza. YouTube oferuje kilka z nich. 
 
      Drugi powód, ważniejszy, to nasz coroczny rejs. Tak, jedziemy na żagle, we go “Sailing”. Tym razem w rejony Zatok Argolidzkiej i Sardońskiej (na południowy zachód od Aten). Samolot za kilka godzin więc pakujemy się, licząc, że wszystko potoczy się pomyślnie i zgodnie z planami. Humor dopisuje, a ten utwór Mika ma to całkiem spory wkład. Ahoj!
 
 
 

24 sierpnia 2023

 I znowu taka nowość - nie nowość. O śmiertelnym wypadku wokalisty Big Big Train pisałem jeszcze w listopadzie 2021 i utwór z jego pośmiertnie wydanej płyty pojawił się na tym forum. Zespół nie przestał działać, chociaż poważnie wymienił skład. Nowym wokalistą został Alberto Bravin, poprzednio występujący w składzie włoskiej formacji Premiata Forneria Marconi. W czerwcu pojawił się nowy album (“Ingenious Devices”) zawierający cztery starsze utwory, ale na nowo zagrane i zaaranżowane z udziałem 17-to osobowej sekcji smyczkowej. 
     Utwór “Brooklands” trwający ponad 12 minut jest jednym z krótszych na tym wydawnictwie. Pochodzi z płyty “Folklore” z 2016, na którym była "dobrym nagraniem”. Ta nowa wersja, zamienia je, w piękny, epicki utwór. Od początku, od pierwszych skrzypiec, przez narastające tempo aż po liryczny koniec - cudowne dźwięki BBT. Posłuchajcie Nicka d’Virgilio na bębnach.  Co za klasa!
       To muzyczna opowieść. Brooklands to samochodowy tor wyścigowy, założony w 1907, pierwszy taki na świecie. Po wojnie zaniedbany, obecnie restaurowany i przywracany do użytkowania; Mercedes testuje na nim nowe modele samochodów a od czasu do czasu odbywają się tam okolicznościowe imprezy oldtimerów. Ale jak pięknie, poetycko ten temat został przeniesiony w domenę muzyki. W 5:30 aż słychać pracę tłoków i śpiew silnika.
      Krótki odskok do moich czasów w sektorze motoryzacyjnym? Cudowne lata. 
"I was a lucky man, a lucky man
I did the things I can
I'd do it all again
But where did all the time go?”

https://www.youtube.com/watch?v=8HmrfSRn-OQ

 

17 sierpnia 2023

Coś ze staroci. Do słuchania głośno. Bardzo głośno. Deep Purple słynął z dobrej oprawy akustycznej i wysokiego poziomu decybeli na koncertach. Ta wersja pochodzi z wydawnictwa  "Deep Purple In Concert With The London Symphony Orchestra” z roku 2000. Symfoniczne brzmienie i rozbudowany chórek tylko dodają wartości do pięknie skomponowana i świetnie zaaranżowanej ballady. Wystarczy popatrzeć na radość grających muzyków. 

Utwór pochodzi z płyty “Purpendicular” wydanej w roku 1996. To pierwsza ze Stevem Morsem na gitarze. Trudno było wymienić Ritchie Blackmoora - ale w tym przypadku udało się z nawiązką. Wystarczy posłuchać chwytliwego riffu - i oczywiście solówki. Szczególnie tej ostaniej na tle cudownego hammonda Jona Lorda (RIP 2012).

Niepokój, smutek, tęsknota, oczekiwanie w niepewności. Czy to czyni nas silniejszymi czy zżera nas emocjonalnie? Tak, ciąg dalszy nastąpi, ale gdzie nasze marzenia..?
 

"The best laid plans come apart at the seams
And shatter all my dreams
Sometimes I feel like screaming”

https://www.youtube.com/watch?v=49XBmLTwWsQ

 

12 sierpnia 2023

A już były głosy, że grupa Unitopia więcej albumów nie wypuści. W 2014 roku zawiesili działalność i poszli w swoje strony, tworząc w ramach formacji United Progressive Faternity (o nich już niedługo) i Southern Empire (nagrywają nową płytę, czyli o nich też wkrótce tu coś będzie). Mimo sprzeczności natury muzycznej grupa wznowiła działalność w 2021 i już niebawem wypuści nowy materiał. Utwór “Mania” promuje tą płytę, co jest dziwnym zadaniem jak na ponad 12 minutową suitę. 

Zespół tworzy szóstka utalentowanych muzyków. Artyści oryginalnie wywodzący się z Adelaide (Australia) dołączyli do składu dwóch amerykanów: basistę Alfonso Johnsona (przedtem w Weather Report i w grupach Santany i Phila Collinsa) oraz jego kolegę Chestera Thompsona znanego również z gry na perkusji u Fanka Zappy i Genesis. Czyli towarzystwo doborowe. I taką tez muzykę tworzą.
 
Pięknie nagrana, bogate instrumentarium (na skrzypcach Steve Unruh), sporo symfonicznych aranżacji, ciekawy głos Marka Trueacka. Dużo niespodziewanych zwrotów akcji, metrum, brzmienia. Trochę dziwne zakończenie (“I'm fying” - coś jak “A flower?”), ale bardzo dobrze zapowiada się ta płyta. Unitopia - czekamy!
 
 

 

5 sierpnia 2023

“Innuendo” to ostatni album Queen nagrany jeszcze za życia Freddie Mercurego. I tak wspaniale się zaczyna. Wprawdzie wichury na płycie nie ma, ale ten cyrkowy werbel (jak przed trudną i groźną akrobacją) już jest. I wchodzi ciężkawy riff (coś jak Kashmir) i nuty wokalne śpiewane w bardzo wysokich rejestrach. Krytycy porównują strukturę tego dzieła do “Bohemian Rhapsody”; rzeczywiście jest tu sporo podobieństw.

Mniej więcej w środku utworu mamy ciekawe interludium; nie operowe ("o mamma mia, mamma mia") ale pełnokrwiste hiszpańskie flamenco. Na gitarze klasycznej maestro Steve Howe (ten z Yes). Jak opowiadał, na spotkaniu w studio w Montreaux zespół poprosił: "We want some crazy Spanish guitar flying around over the top. Improvise!” Nagranie tych 70 sekund zabrało jeden dzień! No a potem to już mamy niemniej pikantną solówkę Briana i powrót do oryginalnego tematu.

“Innuendo” czyli insynuacje. Już po poprzedniej płycie mówiło się o chorobie Freddiego. Gdy kupowałem płytę, nie spodziewałem się, że koniec nadejdzie tak szybko. Dziesięć miesięcy po wydaniu płyty Farrokh Bulsara opuścił ten świat, ale jego muzyka zostanie.
“Till the end of time”.

https://www.youtube.com/watch?v=g2N0TkfrQhY

 

29 lipca 2023

Już 8 września wyjdzie nowa płyta The Flower Kings. Promuje ją utwór „Beginner Eyes” - optymistyczny i pełen pozytywnych nut. To chyba natura tego szwedzkiego zespołu, a może lidera - Roine Stolta - który regularnie obdarza nas produktami swojej twórczej natury. Pod wieloma postaciami: jako Flower Kings, Transatlantic, Kaipa, The Sea Within, a czasami pod własnym nazwiskiem. Komponuje, gra na wielu instrumentach, produkuje płyty. I to bardzo umiejętnie, co słychać na przykładzie tego krótkiego utworu. Generalnie jest w nim wszystko, co być powinno. Bardzo kompaktowy, taki muzyczny bento box.

Treści szwedzkie, czyli o zrównoważonym rozwoju:
"Hold on - We are all here for good reasons
You got to slow down sometimes and pick up the pieces”
 
Zatrzymaj się i zadbaj o planetę. Można mieć różne poglądy na zmiany klimatyczne, ale nic nie usprawiedliwia zwykłego zanieczyszczania środowiska. Chociaż dopiero po wspięciu się na pewien poziom zamożności (jak na przykład społeczność krajów skandynawskich) zaczynamy zwracać większą uwagę na te sprawy. Rozwiązanie: likwidujmy ubóstwo na świecie, a pośrednio wpłyniemy pozytywnie na środowisko naturalne.
Tack så mycket.
 

 

22 lipca 2023

Pełen niepokoju początek, groza, wichura za oknem, dominujący, zwielokrotniony echem monotonny dźwięk basu. To początek “One of These Days” autorstwa Pink Floyd. Utwór otwiera płytę “Meddle” z roku 1971. Tu w nieco innym wydaniu. W roku 2018 Nick Mason - perkusista PF - założył wraz z Lee Harrisem (tu gra na gitarze - nożem) grupę Sourceful of Secrets, która popularyzowała wczesne nagrania Pink Floyd. Wczesne, czyli od pierwszych singli do płyty “Obscured by Clouds” włącznie. I właśnie ten zespół miałem okazję oglądać w zeszłą niedzielę w katowickim Spodku na Summer Fog Festival.

Dużo psychodelicznych klimatów, kolorowe oleje tańczące na ekranach, mgła i ciekawe efekty świetlne. Mniej więcej w połowie utworu mamy efekt jakby walenia w drzwi wraz ze zniekształconym tekstem:
"One of these days, I'm going to cut you into little pieces” - i następuje kulminacja.
Dużo dynamiki, nogi same się ruszają a głowa kiwa… Doskonali muzycy wykonujący dobrze skomponowaną muzykę.

Zespół wydał płytę koncertową w innymi perełkami. Polecam!
 
 

 

15 lipca 2023

Dokładnie wczoraj wyszedł album koncertowy Neil Morse Band rejestrujący występ w Hamburgu podczas trasy “An Evening of Innocence and Danger”. Grupa często dołącza do repertuaru utwory klasycznego rocka, zwane popularnie “cover versions”. Tym razem na płycie pojawił się klejnot w postaci “Bridge Over Troubled Water” nagranego przez duet Simon and Garfunkel. W Wolumenie I pojawił się “Sound of Silence” - ale to trochę za mało, alby oddać wielkość twórczości tych dwóch amerykanów. Utwór powstał 53 lata temu! Zajmuje 66 miejsce na liście 500 największych utworów wszechczasów magazynu Rolling Stone. Nie bez powodu, płytę (którą zamyka) sprzedano w sześciu milionach kopii. W oryginale głosu użyczył Art Garfunkel; w ostatniej frazie dołącza do niego Paul Simon. Podobną sytuację mamy i w tym cover'ze.

Jak przystało na wersję progresywną - dłuuuugi wstęp - ale to tylko po to aby zademonstrować wirtuozerię muzyków. Pierwszy wers w wykonaniu Neila Morsa z fantastycznym brzmieniem akordeonu w tle. Druga zwrotka to już Bill Hubauer (obsługujący instrumenty klawiszowe), potrafi zaśpiewać wyżej; a i tu słychać delikatny chórek pozostałych panów. Solówka Erica Gilette (zanim zacznie śpiewać) - rewelacyjna. No i ‘finale' - z silną linią basu (Randy George) i mocniejszą harmonią głosów. Prawdziwie klasyczne zakończenie.
 
"Sail on silver girl Sail on by Your time has come to shine All your dreams are on their way See how they shine Oh, if you need a friend I'm sailing right behind”
 
Niech wasze marzenia się realizują! I pamiętajcie o pomocnych dłoniach, które zawszą są gdzieś obok.
 

https://www.youtube.com/watch?v=mY1JgrV5fcU

8 lipca 2023

Rzadko na tym forum ten sam wykonawca występuje ponownie tak szybko. Pilnuję tego. Ale tu zrobię wyjątek - może z powodu wakacji albo po prostu aby nie zapomnieć. “Parisienne Walkaways” to utwór z pierwszej solowej płyty Gary Moora. Nagrany razem z Philem Lynottem (który gra na basie i śpiewa) kończył to wydawnictwo, stąd może też często wykonywany był jako ostatni utwór koncertu, już na bis.

“I remember Paris…” O tak. mieszkając dwa lata we Francji miałem kilkukrotnie okazję odwiedzić to “Miasto Światła”. Zawsze z pozytywnymi emocjami. Spacery po Quartier Latin, oliwki i wino spożywane na dachu hotelu z widokiem na Sacre Coeur, ostani widziany przeze mnie koncert Genesis na Stade de France. Miło wracać to tych wspomnień.
 
"Looking back at the photographs Those summer days spent outside corner cafes Oh, I could write you paragraphs About my old Parisienne days"
 
Ponoć melodia opiera się na klasycznej kompozycji jazzowej “Blue Bossa” Kenny Dorhama, jeszcze z roku 1963. Ta koncertowa wersja zagrana została chyba nieco szybciej, za to okraszona jest dłuższym solo gitarowym, które udowadnia, że Gary wirtuozem był i basta! Pozdrawiam wszystkich w Paryżu!
 
 
 

1 lipca 2023

Steve Lukather to gitara zespołu Toto. Ale nie tylko: to rozchwytywany muzyk sesyjny, wirtuoz, kompozytor, wokalista. Jego nowy album “Bridges” kończy właśnie ten utwór: “I’ll Never Know”. Autor pyta: 

“...czy było w Tobie choć trochę miłości?

 Nigdy się nie dowiem."

Hmmm, znowu takie minorowe nastroje. Cała płyta jest w jakieś takiej zadumie… Ale to dobry, ciekawie zagrany rock. Pulsujące tony syntezatora przypominają nieco The Who (“Never Get Fooled Again”). Czyżby jakieś tematyczne oboczności? Chociaż przekaz The Who dotyczył przeróżnych nurtów i -izmów bałamucących młodych ludzi.
 
Czuć naturalnie oddech Toto, no bo jakże inaczej. Trochę dziwnie się kończy; to wyciszenie wręcz wymaga, by go puścić od nowa.
 

 

24 czerwca 2023

Przed dwoma tygodniami wspomniałem ulotnie o Fleetwood Mac. To zainspirowało mnie do poszukania perełki z ich repertuaru, której jeszcze nie publikowaliśmy na tym forum. I  znalazłem. "Silver Springs" miał znaleźć się na płycie "Rumours" (rok 1977), ale ostatecznie utwór wydany został na singlu. 

Intro na fortepianie (grany przez Christine McVie - odeszła od nas w listopadzie zeszłego roku), potem piękny, lekko ochrypły, głos Stevie Nicks. To jej utwór; napisany na zakończenie związku z Lindsey’em Birminghamem (gra na gitarze i śpiewa). Jeśli możecie, sprawdźcie jak patrzą na siebie, wykonując ten utwór w czasie ich trasy koncertowej z roku 1997. Tam dalej coś iskrzy… Notabene, singiel, o którym mówiłem to “Go Your Own Way”; utwór opisuje rozpad małżeństwa od strony Lindseya.

Refren porywa, pełen emocji, może nawet groźby:
"Time cast a spell on you, but you won't forget me
I know I could have loved you But you would not let me”.
 
Mineło 46 lat od nagrania tego dzieła a siła przekazu nie słabnie...
 

Fleetwood Mac - Silver Springs (Official Live Video) [HD]youtu.be

17 czerwca 2023

Ponownie stara nowość (lub nowa staroć). I w dodatku lekka repetycją, bo Police pojawił się kilka tygodni temu. Tym razem to nie Policja w pełni, ale jeden z jej funkcjonariuszy. Steward Copeland - perkusista - wypuści niedługo płytę “Police Deranged for Orchestra”, która zapowiadana jest przez chyba największy przebój Zespołu - “Every Breath You Take”.  Stinga zastępują tu (całkiem wydolnie) trzy wokalistki: Amy Keys, Carmel Helene i Ashley Tamar. 

Aranżacja na instrumenty dęte i smyczkowe dodaje trochę patosu do tej notabene lekkiej piosenki. Steward - już przyprószony siwizną - nadal zachwyca techniką gry (szczególnie leworęczny chwyt tradycyjny). Mimo 40 lat (tak tak!) utwór zachowuje świeżość i łatwo wpada w ucho. Zapewne będę go nucił do końca dnia. 
 
Steward już miał kilka płyt w wykorzystaniem orkiestry, głównie do muzyki filmowej. Bardzo lubię “Orchestralli” (koncertowa), na której wykonuje swoje utwory zaaranżowane właśnie pod tą szerszą formę muzyczną. Zachęcam.
 
 

10 czerwca 2023

 Może to ostatni na jakiś czas wpis z nutką nostalgii. Czuć ją od pierwszych nut tego dzieła. Syntezator, gitara, smyczki w tle. Gary Moore, czyli blues. No nie do końca. Będzie sporo progressive rocka w symfonicznym wydaniu ze smutkiem w tle. Bo utwór dotyczy wspomnień artysty - od pocałunku kuzynki przed jej pogrzebem - po rozwód, separacje, trochę wytchnienia w ostatnich latach życia - ale to ponoć naturalne. “Business as usuall” - taki tytuł nosi to ponad 13 i pół minutowe muzyczne dzieło. Przecudny kawałek kończący płytę “Dark Days in Paradise” z roku 1997.

  Pomiędzy tymi granicznymi wydarzeniami sporo wątków muzycznych śpiewanych czasami z typowym dla Gary’ego mocnego wibrato: Rory Gallager, z którym wspólnie występował, Phil Lynott - z Thin Lizzy - przyjaciel i kompan do kieliszka, Peter Green - pierwszy lider Fleetwood Mac i wielka muzyczna inspiracja Gary’ego. To od Petera kupił gitarę Gibson Les Paul, na której zagrał “Parisienne Walkaways” (powinno się pojawić na tym forum). Gary odszedł od nas w roku 2011; atak serca wywołany był nadmiernym spożyciem alkoholu. Tak to już mają Irlandczycy.
 
    Te wszystkie wspomnienia wracają - szczególnie, gdy udało się wydobyć z marazmu i biedy pierwszych lat życia. Czasami nawet można było wzbić się na szczyty. W połowie dziewiątej minuty tempo przyspiesza i zaczyna się cudowne solo podsumowujące wszystkie te treści. Może to hołd dla wszystkich przyjaciół, którzy odeszli przed nim, może dla fanów, którzy tak bardzo kochali muzykę Gary’ego. Może dla partnerek, dzieci…których trochę było. Dzięki Gary za tą poruszającą balladę.

https://youtu.be/UhVKkZ34kwk

3 czerwca 2023

Nowość, chociaż nie aż tak świeża. Najnowszy studyjny album węgierskiej grupy Djabe pojawił się w Wigilię zeszłego roku. Formacja naszych bratanków sięga działalnością do końca lat 90-tych i tworzy muzykę trochę jazzową a trochę coś nazywane “world music” czyli lokalny folk. Nazwa grupy pochodzi z języka akan - którym mówi się w Ghanie - i oznacza wolność. Płodni są  bardzo: płyta “Before” z której pochodzi załączony utwór to chyba 26-te wydawnictwo…  Co ważne, od 2009 roku współpracują ze Steve Hackettem - którego gitarę wyraźnie słychać w tym utworze. Słowa do “Stars and Moonbeams” napisała żona Steve’a - Joanna. 

Spokojna ballada, taka na koniec dnia, gdy powoli wschodzi księżyc w pełni (notabene to już jutro, to tak zwana truskawkowa pełnia!). Na bezchmurnym niebie (na Śląsku raczej rzadko obserwowanym) pojawiają się pierwsze gwiazdy. Oniryczny nastrój przerywa niespokojna elektryczna gitara Steve’a - może to czerwony księżyc (już obserwowany 6 kwietnia), albo wilczy księżyc (już był 7 stycznia), a może niebieski księżyc (będzie w sierpniu tego roku). Kolega Steve’a z Genesis (nie kto inny bo Peter Gabriel) ma całą teorię na wpływ księżyca na nasze życie. I jego tezy są raczej trafne. 
 
Muzyka relaksuje, rozluźnia, wpasowuje się w kieliszek białego wina na koniec dnia. Piękne pobrzękiwania akustycznej gitary, ładne harmonie wokalne, solo na trąbce (???) Tempo nieco przyspiesza pod koniec utworu (no tak, robi się chłodniej, trzeba wracać do domu…) Ci co obserwują gwiazdy znają ten dylemat.
 

 

27 maja 2023

Joe Cocker wystąpił już na tym forum (w rozdziale Mocne Głosy) ale tego utworu zabrakło. Prosty kawałek - drugi na “Sgt. Pepper’s Lonely Heart Club Band”, notabene śpiewany przez Ringo Starra - został przez Joe rozbudowany do monumentalnych rozmiarów i patosu. Już od samego wstępu granego na hammondzie (w tej wersji nieco przykrótkiego) czuć, że będzie się wiele działo. Joe śpiewa z głębi duszy (bo to wersja soulowa), w refrenie pomaga mu chórek (który też nieźle się wysila) tworząc piękne tło dla mocnego głosu. No i ten wspaniały krzyk, aż ciarki przechodzą. To prawdziwy hymn ery Woodstock! Paul McCartney wcale nie obraził się na przejęcie tego utworu, wręcz przeciwnie. 

Joe śpiewa całym sobą, jego specyficzne ruchy na scenie (kiedyś sparodiowane przez Johna Belushiego) są chyba efektem przepływania mocy przez całe ciało. Z YT: “jeżeli ten utwór nie porywa twojej duszy, to znaczy, że jej nie masz…” Joe Cocker odszedł w 2014 ale zostawił po sobie wiele muzycznych pereł. 

Szukałem dobrej wersji dostępnej na YT i z kilkunastu wybrałem tą (z Party at the Palace dla uczczenia 50 lat panowania Elżbiety II) - w doborowym towarzystwie Briana Maya i Phila Collinsa. Nieco krótsza od tradycyjnie granych (około 11 minutowych) ale też ma tą moc.
 
 
 

20 maja 2023

W oczekiwaniu na kolejne nowości - kilka starszych utworów. Ten zainspirowany został wystawą na płocie ambasady kanadyjskiej. Nosi nazwę “Kobiece Oblicze Kanady” i prezentuje znane osobistości świata polityki, nauki, literatury i… muzyki. Jedną z nich jest Alanis Morissette. 

Moja ulubiona kompozycja Alanis to “Uninvited”, napisana do filmu “City of Angels”. Notabene film bardzo przyjemny i ścieżka dźwiękowa również - z udziałem U2, Petera Gabriela, Erica Claptona i innych gwiazd. Ale “Nieproszony” powala. 
 
Prosta kompozycja, cztery nuty grane na fortepianie, które wolno urastają do prawie psychodelicznego zwieńczenia. Wersja koncertowa dodaje jeszcze ekspresji, bo zespół po zejściu Alanis ze sceny ma wolną rękę do improwizowania. Cudowny głos, autentyczny, podawany cicho, lirycznie i w pełni mocy, z przecudnym wibrato. Alanis wije się przy mikrofonie, bezwiednie chyba rysuje dłońmi tajemne znaki muzycznego kunsztu manierą ala Joe Cocker (pojawi się za tydzień). Utwór raz usłyszany zostaje w pamięci na zawsze.
 
 

13 maja 2023

Coś z mojej malowanej skrzyni. Płytę pokazał mi w pracy kolega Jon, w tym samym dniu poleciałem ją kupić i wrzuciłem wieczorem na uszy - jeszcze wtedy dzięki Discmanowi firmy Technics. Bo działo się to w Warszawie w marcu 1993 roku. Od pierwszych taktów i zanuconych fraz słychać tu tą niepowtarzalną kombinację Led Zeppelin i Whitesnake (LedSnake - jak ktoś napisał na YT).

Potężny (mosiężny) głos Davida rysuje pełen smutku klimat tego bluesa.

"I'm sick and tired and lonely and sitting in my room
Staring at the shadows, blowing smoke rings at the moon…”

Gdy potem krzyczy “..baby, baby…” to jakby chciał wejść w konkury z Robertem Plantem; nieco inna barwa głosu, ale wpasowałby się w Led Zep.
 
Znowu takie minorowe nastroje? Coś w tym jest. Nawet utwory, które czekają na wejście na to forum (dwa już wybrane) też są raczej bluesowo-smutne. Nic to. Można zatopić się w potędze tej muzyki, w monumencie ekspresji artykułowanym głosem, gitarą, bębnami, syntezatorami… Prawie osiem minut sensorycznej uczty. W smutku też jest piękno.
 
 
 

6 maja 2023

RökFlöte to chyba 24 płyta studyjna Jethro Tull - o ile dobrze policzyłem. W 56-cio letniej historii zespołu skład zmieniał się wielokrotnie, ale pozostał fundament - Ian Anderson, koło zamachowe całego przedsięwzięcia. 

Wybrałem utwór „Ginnunganap”, gdyż zawiera to wszystko, z czego grupa jest słynna: cudowny flet (rockowy, jak w tytule), folkowy nastrój (prawie jak nasze góralskie przyśpiewki) i mocną gitarę. Wpada w ucho i po drugim, trzecim odsłuchaniu zapada w pamięć.

Pamięć... Nie mogę się oprzeć refleksji - czy takie dziadki mają jeszcze swoje miejsce na muzycznym rynku. Czy nie powinni już zawiesić instrumenty na kołku i pozwolić działać epigonom. Ostatnie moje zapiski z grupami Yes, The Who i teraz JT udowadniają, że stara gwardia trzyma się całkiem nieźle, oczywiście wspomagana świeżą muzyczną krwią.

Tytuł to szeroka przepaść, która istniała pomiędzy Niflheimem a Muspelheimem (mitologia nordycka), zanim nastąpiło stworzenie, coś jak punkt styczności między dwoma światami. Tak, muzyka może być takim łącznikiem między pokoleniami.

https://youtu.be/KoBAD-TRxYA

 

29 kwietnia 2023

Mimo, że wchodzimy dopiero w wiosnę, ten utwór to pragnienie lata, gorących dni, zachodów słońca łagodzących upały. Kate Bush stała się ostatnio modna dzięki wykorzystaniu “Running up the hill” w popularnym serialu. Tu przywołuję kawałek z płyty “Aerial” z roku 2005 - czyli stosunkowo nie tak dawno… “Sunset” opisuje jak miodowe niebo zlewa się z miodem morza… W tle śpiewają kosy (to może jednak wiosna?)

Przecudna kompozycja, można się w niej “utopić’. Podniosła, eteryczna, intymna, melancholijna. Refren: 
 
"Every sleepy light
Must say goodbye
To the day before it dies”
… to refleksja o przemijaniu, o gasnących kolorach dnia (a może i życia). 
 
Ale - od czwartej minuty wchodzi flamenco! To radość istnienia. To puls gorąco bijącego serca.
Carpe diem.
 

 

22 kwietnia 2023

Trochę nowość, trochę staroć. Przed miesiącem pojawiło się wydawnictwo ilustrujące (muzycznie) koncert grupy The Who na stadionie Wembley w 2019 roku. The Who to jeden z zespołów, który najbardziej wpłynął na muzykę rockową, ba, na muzykę jako całość, gdy Pete Townsend eksperymentował z syntezatorowym brzmieniem. Mimo swojego wieku (Roger Daltrey lat 79, Pete - lat 77) muzycy nadal potrafią oczarować swoim głosem i gitarą. Pozostali członkowie już odeszli: John Entwistle w 2002 roku a Keith Moon jeszcze w 1978 roku, w trzy tygodnie po wydaniu albumu, z którego utwór ten pochodzi. 

Czyli “Who Are You”. Tak otwiera się płyta koncertowa (a kończy ta studyjna) i od razu wprowadza nas w dobrego, solidnego rocka. Jeśli możecie tego posłuchać trochę głośniej - to polecam. Wtedy pojawi się ten oddech, słychać będzie różne smaczki, przeszkadzajki trochę ukryte w muzycznym tle. W połowie utworu wchodzi orkiestra (Isobel Griffiths Orchestra) w pełnym składzie - z sekcją dętą, smyczkową, harfą, perkusją. I brzmi to doskonale.

Rozterki młodego mieszkańca Londynu, przybitego codziennymi trudami a szukającego wyższych uczuć. Myślę, że wielu takich w Katowicach, Warszawie, Rzeszowie, Kaliszu…Kim jesteś? Kim jestem?

https://youtu.be/EnfEd70nk-0

 

15 kwietnia 2023

Pamiątka z roku 1994 i hołd rockowym idolom - niestety nie ma już ich wśród nas (fizycznie). Trio BBM to Jack Bruce (ten z the Cream), Ginger Baker (też z Cream) i Gary Moore (ten Gary Moore), który nie próbował zastąpić Erica Claptona (aby uzupełnić oryginalny skład Cream), ale dodał swoje własne, bluesowe zacięcie. Wypuścili tylko jeden album ("Around The Next Dream”) ale i tak przejdzie do historii jako jeden z lepszych wydawnictw Blues-Rocka. Piękny wokal, cięty, zdyscyplinowany rytm, delikatna orkiestracja. Miłe otwarcie sobotniego poranka. 
 
"In every life there are seasons
 Of laughter and sorrow…"
 
Jakże do prawdziwe. 
 

 

8 kwietnia 2023

Mamy już pierwszą odsłonę z nowego albumu Yes, którego premiera zapowiadana jest na 19 maja. Czy to dalej Yes? Z klasycznego składu pozostał gitarzysta Steve Howe, do starszych członków pretenduje też basista Billy Sherwood, pomagający grupie od 1997 roku) albo klawiszowiec Geoff Downes, który wystąpił pierwszy raz na płycie Drama z roku 1980, a potem dołączył na płycie „Fly From Here” w 2011. To dalej zdolni muzycy, ale czy to przekłada się na twórczość Yes? 
 
Brzmienie nawet podobne (oczywiście bardziej do ich ostatnich pozycji katalogowych); mocny wpływ wywiera tu Mr. Sherwood, którego inne zespoły (World Trade, Circa albo Conspiracy) wzorowały się na Yes, ale to pozostawały jednak w pewnej odlegości do oryginału (delikatnie mówiąc). Może czuć lekką oboczność do materiału z płyty „Tormato” z roku 1978; tam były też krótkie utwory, ale może bardziej pokręcone. 
 
No nie wiem. Zobaczymy co przyniesie album. Na razie nie jestem specjalnie przekonany. Ale o Yes powiedzieć trzeba. To w końcu 55 lat muzyki!
 

 

1 kwietnia 2023

Wczoraj wieczorem mieliśmy przyjemność brać udział w degustacji win. To testowania wybrano wyroby winnicy Il Palagio, położonej we włoskim rejonie Chianti. Ciekawostką jest to, że posiadłość należy do Stinga i jego małżonki. Pierwsze kosztowane białe wino nosiło etykietę “Message In A Bottle” - i to posunęło mnie do wyboru utworu na dziś. Potem były “New Day” i “When We Dance” - ale tyle o winach.
 
Police - grupa, która zakończyła nagrywanie płyt w 1983 roku (potem na chwilę wznowili działalność koncertową) to trójka bardzo zdolnych muzyków. Początkowo nie podobała mi się ich twórczość; była za “sucha”, “oszczędna”, za dużo było ciszy w tej muzyce. Ale dojrzałem. “Message…” pochodzi z drugiej płyty (“Reggata de Blanc”) wydanej w 1979 roku. Prosty, skoczny kawałek, ale ciekawie zagrany (przysłuchajcie się linii perkusji Stewarta Coplanda!). Łapie za uszy, można sobie bez wstydu podśpiewywać w ciągu dnia. 
 
 
 

25 marca 2023

„Fauna” to tytuł siódmej płyty brytyjskiej grupy Haken, grającej prog-metal. Utwór „The Alphabet of me” promował to wydawnictwo jeszcze w grudniu zeszłego roku. Ale to dobra ilustracja całości płyty. Mieszanka jak na prog przystało: techno, fusion jazz, prosty rock, ciężkie brzmienie refrenów, elektronika a niektórzy dosłuchują się nawet reggae. Smakowity to przekładaniec (by użyć cukierniczej przenośni), ciasteczko, cukiereczek, delicja. Końcówka z trąbką prawdziwie zaskakuje.

Wokalista, Ross Jennings powiedział: „założeniem albumu, kiedy zaczynaliśmy go pisać, było to, że każda piosenka będzie miała przypisane zwierzę. Wszystkie mają coś związanego z królestwem zwierząt, o czym moglibyśmy pisać, ale łączą się też ze światem ludzi.” W tym utworze występuje… grzechotnik ("Slip from the scene of the crime like a rattlesnake”). Ale to może być zmyłka… Może wy coś znajdziecie?

https://youtu.be/LQJ-e75ZSj8

 

18 marca 2023

Czas na staroć - i znowu będzie taka dwuplanowa. Pierwsze odkrycie to oczywiście rok 1972, Deep Purple wypuszcza płytę “Machine Head”, której drugą stronę (winylową) otwiera właśnie to dzieło. Fast Forward do roku 1989, w którym artyści wielu zespołów połączyli siły, aby zebrać fundusze dla ofiar trzęsienia ziemi w Armenii. Wybrali klasykę rocka - czyli naszą dzisiejszą perełkę - “Smoke on the Water”. 

To chyba riff wszech czasów; zagrany przez Ritchie Blackmore’a przeszedł do historii muzyki. Utwór notabene ma referencje do innej tragedii - pożaru teatru w Montreaux, którym wystąpił Frank Zappa, a w którym mieli koncertować Deep Purple. Dym snuł się po wodach Jeziora Genewskiego. 
 
W tej odsłonie mamy doborowe towarzystwo muzyków grup Pink Floyd, Queen, Black Sabbath, Rush, Yes, Iron Maiden, Free, Emerson Lake and Palmer plus Brian Adams.  Oczywiście mamy też Ritchie Blackmore’a i Iana Gillan’a z Deep Purple. 
 
Utwór spopularyzowany na całym świecie zebrał całkiem sporo pieniędzy, które wystarczyły na odbudowę szkoły muzycznej w Gyumri. Dziś uczy się w niej muzyki 220 armeńskich dzieci. To na prawdę napawa nadzieją. 
 
https://youtu.be/1tsw3nKDlBE
 

 

11 marca 2023

Ni to nowość (z listopada 2022) ni to staroć (z listopada 1979), w dodatku pozostaje w nurcie Pink Floyd. Roger Waters wypuścił płytę „The Lockdown Sessions” na której zawarł sześć utworów - zespołu i własnych - na nowo zaaranżowanych i zmiksowanych. Kończy płytę „Comfortably Numb”, w którym nie ma gitarowej solówki wszechczasów; w jej miejsce mamy bardzo zgrabną wokalizę Shanay Johnson. Dzieło zagrane o rejestr niżej prawdziwie przejmuje grozą. Elegia dla ofiar Covida, wojny na Ukrainie, przemocy w licznych zakątkach świata? Mimo ogromu wiadomości docierających do nas za pośrednictwem licznych mediów pozostajemy bierni, „komfortowo odrętwiali”, milczący. 

Nie wszyscy, nie wszędzie. Ale zawsze odpowiedź na pytanie „czy mogliśmy zrobić coś więcej” - pozostanie twierdząca. Do refleksji.
 

 

4 marca 2023

Staroć na dziś to perełka z solowej płyty Rick’a Wright’a „Broken China” z roku 1996. Perełka, bo same sławy w tym utworze, „Breakthrough”, kończącym tą płytę. Śpiewa nam Sinead O’Connor, na perkusji maestro Manu Katche, na gitarze Dominic Miller, znany ze współpracy ze Stingiem. To oczywiście nie ten sam styl co David Gilmour grający w macierzystym zespole Ricka, ale pewne echa Pink Floyd słychać wyraźnie. Przeciągłe, stałe tło grane na syntezatorze, delikatne wibrato hamonda tu i ówdzie.
 
Bardzo klimatyczny kawałek, na sobotni wieczór przy lampce wina, do rozmyślań nad przemijaniem. Rick’a już z nami nie ma, zostawił wspaniałą muzykę, którą możemy zachwycać się po wieczność.
 

 

25 lutego 2023

Nowa płyta Riverside (ID.Entity - wyszła w styczniu br) zaskakuje. Przede wszystkim dojrzałością ale i odwagą w poszerzaniu muzycznego spektrum. Utwór, który przywołuję poniżej to coś mieszającego klimaty A-ha, Kombi, może trochę Queen… Ale to czołówka światowa! Bezsprzecznie najbardziej znany na świecie polski zespół rocka progresywnego. I rozchwytywany, o czym świadczy załączona do klipu na YT lista koncertów tournée po USA, Kanadzie i Europie. 

Pytanie do technologii cyfrowej - kim jesteś, kto za tobą stoi? Jesteś przyjacielem czy wrogiem? My, szarzy użytkownicy raczej się tego nie dowiemy. Ale możemy (powinniśmy) zadawać te pytania. Jakoś prościej je robić do cudownej linii basu, mocnego rytmu na twardym werblu, pełzającej a czasami drapieżnej gitary i cyfrowego (czy to nie paradoks) tła instrumentów klawiszowych.  
 
Gorąco polecam całą płytę!
 

 

18 lutego 2023

Trudno uwierzyć, że ten album ma już 27 lat…  Alex Lifeson, na codzień gitarzysta Rush, miał w roku 1996 mały skok w bok i wypuścił płytę Victor. Z niej wizytówka będąca odzwierciedleniem tego artysty - wirtuoza gitary ale i faceta o wielkim (i specyficznym) poczuciu humoru. Wystarczy przejrzeć krótkie filmy przygotowane na rozpoczęcie koncertów Rush (dołączane do płyt CD/BD)…

Tu mamy bluesa z rozmową dwóch pań w tle. Jedną z nich jest żona Alexa. Dużo narzekań na facetów, których chyba jedyną praktyczną rolą jest… gra na gitarze. A gitara w tym utworze (pt. "Shut up shuttin up”) jest fantastyczna, wielowymiarowa - wypełniająca eter, podająca twardy riff ale i kilka porażających solówek. 

Alex - just play the guitar!!!

https://youtu.be/TgJG-5qK-ho

 

11 lutego 2023

Zespół Aragon poznałem całkiem przypadkiem, kupując dawno temu ich płytę CD w warszawskim sklepie Digital. Zauroczył mnie głos wokalisty (Les Dougan), aranżacje ich utworów i fakt, że pochodzą z przeciwnego krańca globu. Zespół powstał w 1987 roku w Melbourne , zakończył działalność w po dziesięciu latach, alby ją wznowić w 2004. W lipcu zeszłego roku pojawił się ich nowy utwór - to moja propozycja na dziś - który nosi podtytuł “Rocking Horse Act 3” - odwołując się do płyty jeszcze z 1993.

“The Calm Before the Storm”, czyli cisza przed burzą, zaczyna się faktycznie spokojnym tematem granym na gitarach na syntezatorowym tle. Taka balladka, miło wpasowująca się w słoneczny, lutowy poranek. Ale już od trzeciej minuty wychodzą demony, czyhające na nas po łagodnym rozpoczęciu dnia. To ten sztorm, z którym każdemu z nas przychodzi zmagać się w domowych, zawodowych, towarzyskich przestrzeniach. Także we własnym wnętrzu. 

Ale każda burza się kończy, nawet ta trwająca na Jowiszu już 360 lat! Fakt, przyjdą nowe, ale odpoczniemy, zdobędziemy nowe siły do kolejnych zmagań.
 
 
 

4 lutego 2023


Ktoś zapytał mnie, czy na łamach tego kanału pojawi się Dire Straits. Dosyć długo zastanawiałem się, który utwór byłby dobrą ich wizytówką, szczególnie wcześniejszego dorobku. Początkowo myślałem o „Wild West End”: jest taka wyjątkowa, koncertowa wersja tego utworu z porażającym solo na gitarze - ale nie spełniała wymogów jakościowych… W to miejsce pojawi się „Telegraph Road” - również z koncertu.

To najdłuższy utwór w portfolio Dire Straits, wersja z płyty „Alchemy” (koncertowej) dochodzi do 13 minut. Ale to przelatuje niezwykle szybko - jako że dźwięki są wspaniałe. Od pięknego duetu syntezatora z gitarą dobro przez kolejne (cztery) części tej mini-suity. Potwierdza to publiczność wtórując do śpiewu Marka Knopflera.
 
Utwór o zmieniającym się pejzażu amerykańskiej północy (Telegraph Road to autostrada US-24 w stanie Michigan), o postępującej industrializacji (to centrum amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego) i wolności jaką daje jazda samochodem. Gdzieś od dziewiątej minuty zaczynamy ostrą jazdę napędzaną wspaniałą solówką. Rewelacja.
 
Uwaga - nie zalecam słuchać za kierownicą! Możliwość przekroczenia ograniczeń prędkości!
 
 

https://youtu.be/Q1Wp2ASqyxI

 

28 stycznia 2023

W grudniu ukazała się nowa płyta polskiego zespołu Collage - swego czasu wizytówki rodzimego rocka progresywnego. Swego czasu, bo obecne wydawnictwo wychodzi 25 lat po poprzednim krążku. Ale brzmienie to samo, może nawet dojrzalsze, i produkcja bardziej zaawansowana. Nowi muzycy w grupie to Michał Kimuć na gitarze i Bartosz Kosowicz udzielający głosu (Bartosza znamy z zespołu Quidam!) Proponuję „What about the pain” - utwór w wersji singlowej, jako że oryginał na płycie trwa ponad 8 minut.
 
Wszystkie składniki mieszanki Collage są na miejscu: długie pasaże gitary, agresywna (inteligentna) perkusja, liryka instrumentów klawiszowych i fundament basu. Nawet głos Bartosza przypomina tymbr Roberta Amiriana. A dziecięcy chórek pod koniec rozbraja. Jakoś automatycznie przenosi mnie do dzieci cierpiących za naszą wschodnią granicą. Boże, ile to jeszcze będzie trwało…
 
 
 

21 stycznia 2023

Roger Taylor to perkusista i drugi wokalista Queen. Jemu zawdzięczamy „Radio Ga Ga”, „A Kind Of Magic” czy „These Are The Days Of Our Lives”. Jego kariera solowa jest raczej mało znana - stąd pomysł aby ją trochę ’nagłośnić’. Pierwszy album wydany pod własnym nazwiskiem pojawił się już w 1981 roku. Nosił nazwę „Fun In Space” - i jako jego wizytówkę polecam utwór tytułowy, kończący tą płytę. Klimat przestrzenny, wolne bicie serca, może trochę grozy - szczególnie w tych krótkich pasażach elektrycznej gitary. To podróż przez czarne odmęty kosmosu, szczególnie od czwartej minuty - to improwizacje bardzo pobudzające wyobraźnię. 
„Fun in Space”… Od jakiegoś czasu obserwuję czaty o Betelgezie (Alfą Orionis), która przygasa (a była dziewiątą gwiazdą co do jasności na niebie), co wskazywałoby na to, że wkrótce stanie się supernową… Ale astronomowie uspokajają, że to może potrwać z dziesięć lat lub dłużej. No to czekamy.

https://youtu.be/vOj1rLK41jY

 

14 stycznia 2023

Est-est-est! Nie chodzi tu o wino z Montefiascone ale o pierwszy singiel z nowej płyty Petera Gabriela. „Panopticon” pojawił się przed tygodniem (nb w pierwszą księżycową pełnię roku - co jest dla PG ważne!) i już wzbudza emocje.
Utrzymany, typowy styl, głos prawie nie zmieniony, doskonali muzycy dobrani do nagrania: Tony Levin, David Rhodes, Manu Katche, nawet Brian Eno znany ze swoich dźwiękowych eksperymentów. 
Tytuł symbolizuje „nieskończenie rozwijającą się i dostępną sferę danych” (infinitely expandable accessible data globe), nad którą Peter ponoć pracuje - co tajemniczo wpisuje się w trendy Kevina Kelly’ego, o których pisałem w minione środy. 
Dobra zapowiedź mam nadzieję wspaniałego albumu.

https://youtu.be/KIDu6a9COmg

 

7 stycznia 2023

Czas na staroć. Tym razem wybór padł na stosunkowo mało znaną grupę Shadowland. Rzadko sięgam po jej płyty, ale zawsze jestem zadowolony, gdy do niej muzycznie wracam. Brytyjski kwartet neo-progowy wypuścił w 1992 swoją pierwszą płytę (z czterech) pod tytułem "Ring of Roses”. W zasadzie powinienem napisać neo-neo-progowy bo to już trzecia generacja. Liderem zespołu jest Clive Nolan - regularnie grający na instrumentach klawiszowych w Pendragon i Arena - tu również udzielający głosu.
Grupa zebrała wiele krytycznych komentarzy jako eklektyczna, nic nowego nie wnosząca do muzyki, odgrzewająca stare kawałki - ale „de gustibus non est disputandum”. Niektóre utwory zasługują na uznanie, jak choćby ten - „Jigsaw” - drugi na wspomnianej płycie.
Mini-suita, nieco ponad 11 minut, rozwija się płynnie, chwilami zmieniając melodykę (napięcie), ale wraca nieustanne do tytułowej frazy. Coraz więcej orkiestracji, symfonicznego tła, aby na koniec zwieńczyć utwór mocnym brzmieniem organów (w czym Clive jest bardzo dobry!).
„It’s a one way street
You can look behind
But you can’t go back again”.
Rok 2022 za nami, możemy wracać do wspomnień, przeglądać zdjęcia, zapiski (maile?), ale co było to było. Czas na pracę nad bieżącym rokiem, nad układanką, które życie nam zadaje na 2023. Powodzenia!

31 grudnia 2022

Na koniec roku - coś wystrzałowego. Już niedługo, bo 17 lutego 2023 pojawi się koncertowe wydawnictwo grupy Transatlantic dokumentujące ostatni występ tego kwartetu (plus jeden) w hali L’Olympia w Paryżu. Do tego zdania kilka komentarzy. Transatlantic już pojawił się na tym forum, ale przypomnę: to reprezentanci czołówki Progressive Rocka - z obu stron oceanu. Pete Trevawas (z Marillion) reprezentuje Wielką Brytanię a Roine Stolt (z Flower Kings) Szwecję. Muzycy z USA to Neal Morse (kiedyś w Spock’s Beard) i Mike Portnoy (kiedyś w Dream Theater). Do kwartetu dołączył Ted Leonard (obecnie w Spock’s Beard), który pomaga na klawiszach, gitarze i w wysokich partiach wokalnych. Ostatni występ - to rzeczywiście ostatni show w trasie, ale muzycy coś wspominali (chociaż nie wprost) o zakończeniu działalności zespołu.
Dostaliśmy od nich przedsmak tego, co niedługo się pojawi - utwór „Owl Howl” (metrum 6/8, potem w 3/4) pochodzący z ostatniej płyty studyjnej - The Absolute Universe. To rzeczywiście supergrupa - bez nadęcia tą definicją. Posłuchajcie partii improwizacji - gdzieś tak od 3:30. Co za wirtuozeria!Tak, coś się kończy, coś zaczyna. Mamy 31 stycznia 2022. Oby ten kolejny rok, był lepszy od poprzedniego. Czego Wam serdecznie życzę.

 

24 grudnia 2022

No i mamy Święta, w związku z tym utwór wpasowujący się w klimat tego Sezonu. W roku 2001 Robert Berry (który już się pojawił na tym forum) zebrał grupę muzyków nagrywających dla wytwórni Magna Carta. Projekt nazwał „The December People” i na krążku „Sounds Like Christmas” wypuścił kilka znanych kolęd i piosenek świątecznych, ale zaaranżowanych w stylu wielkich osobistości klasycznego i progresywnego rocka. Były tam utwory brzmiące jak Queen i Yes, Led Zeppelin i King Crimson, Peter Gabriel i Sting…
Poniżej jeden z nich - kolęda najbardziej znana na całym świecie - nagrana w stylu…
Nie powiem, bo to tak oczywiste. Dodam, że głosu udzielił również John Wetton.Wesołych Świąt Kochani!

https://youtu.be/T5JGTu3jnao

 

17 grudnia 2022

Za tydzień Wigilia, czas na wejście w klimaty Sezonu Świątecznego. A przed miesiącem TGD obdarzył nas nową płytą: „Kolędy Świata 3”. TGD czyli Trzecia Godzina Dnia, to nasz rodzimy chór gospelowy powstały już 40 lat temu!. Dla mnie szczególnie bliski, bo solistką jest w nim Emilia Nazaruk, którą znam jeszcze, gdy śpiewała w Quidam. Utwór (kolęda?) „Mówią ludzie”, drugi na płycie, jest super wyprodukowany, trochę w klimacie celtyckim (przynajmniej w partii bębnów) z cudownymi harmoniami chóru! Solo na saksofonie przypomina mi Branforda Marsalisa gdy nagrał ze Stingiem „Little Wing”. A wplecione pod koniec „Dzisiaj w Betlejem” to taka wisienka na muzycznym torcie. 
Tak, czekam na Boże Narodzenie, „..będzie tak pięknie, więc czekam na ten dzień…"

https://youtu.be/w2a4CKJUDCA

 

10 grudnia 2022

Do wybrania tego utworu zainspirowł mnie klip na FB ilustrujący koncert połączonych sił glam-rocka: Susi Quatro i muzyków Slade i Sweet. Tak, kiedyś uwielbiałem błyszczący rock. A i przypadkiem ten kawałek Slade wszedł na listy przebojów w grudniu 1983. 
„My oh my” ma w sobie coś z hymnu, ale również buduje poczucie wspólnoty, może przez bogatą partię chóru. Utwór na czasie - gdy w firmach spotykamy się na Christmas Parties, podsumowujących osiągnięcia roku, ale też ( z reguły) podkreślających jak wiele znaczymy na wzajem dla siebie.

https://youtu.be/AlwA5GLBmJM

 

3 grudnia 2022

The Blackheart Orchestra to (jak piszą o sobie) najmniejsza orkiestra świata: dwie osoby grają na 13 instrumentach plus śpiew. „Hotel Utopia” - ostatnie z ich wydawnictw (chyba ósme w kolejności), które pojawiło się na rynku w październiku 2022, zawiera taką oto perełkę „The Flood”. Utwór trochę w klimacie Kate Bush (to chyba inspiracja wokalistki Chrissy Mostyn), przeradza się w piękny progressive rock. To nieco ponad dziewięć minut muzyki, a chciałoby się więcej. Piękny mix - zachęcam do słuchania na słuchawkach.
Cudowne dzieło dwójki zdolnych muzyków.

https://youtu.be/Mr2T838m5YY

 

26 listopada 2022

„I Can’t Look Away” to tytułowy i pierwszy utwór na solowej płycie Trevora Rabina z roku 1989. Od pierwszych sekund atakuje nas swoją gitarową wirtuozerią (i pompatycznym brzmieniem), szczególnie w tych wyższych rejestrach. Trevor to oczywiście muzyk (multi-instrumentalista) ściśle związany z Yes, a dokładnie z ich nowym image na początku lat 80-tych, ale to również autor muzyki do wielu filmów. Treść przypadkowo (czy ktoś jeszcze wierzy w przypadki?) łączy się z wydarzeniami obserwowanymi za naszą wschodnią granicą. Miasta nadal bombardowane, brak prądu w wielu częściach Ukrainy - stąd nocne ciemności przerywane jedynie płomieniami pożarów. A świat patrzy, nie mogąc oderwać wzroku. 
"...can see a city burn on the horizon
Sudden darkness fills the sky and hides the day
Though the fires have set me free
From the clouds that cover me
I can't look away
I can't look away."
Następujące solówki gitarowe jednakże dodają nuty optymizmu. Damy radę, razem damy radę...

https://youtu.be/MSAOCAnBaNE

19 listopada 2022

Nowa płyta The Mars Volta (bez tytułu) ukazała się we wrześniu, prawie 10 lat po ich poprzednim wydawnictwie. Ta teksańska grupa trochę zaskoczyła tym albumem, bo ponoć na resuscytację zespołu nie dawano wielkich szans. Udała się, ale muzyka prezentowana po tak długiej przerwie musi być już inna. Trochę brak typowego dla nich szaleństwa i egzotyki, aczkolwiek ich twórczość nadal może porwać. Wybrałem „Cerulea”, co oznacza głęboki błękit (taki, jakie ma bezchmurne niebo), ale „blue” to w języku angielskim synonim smutku. Stąd taka lekka melancholia. Dla mnie idealnie wpasowuje się pierwsze opady śniegu i przeziębienie…
Ballada nabiera z wolna tempa; początkowo mamy śpiew z syntezatorami w tle, potem dochodzi gitara i perkusja, a od pierwszej minuty to już bardzo zwarta kompozycja - w stylu TMV - z typowym dwugłosem i gitarowym solo. Przesłanie zawiedzionej miłości, no bo jak można inaczej interpretować takie słowa: 
"If the walls you build come tumbling, tumbling down
And the love you fail to comfort comes back 'round
At last, I'll find my moment to fall apart”.
Na to, aby nie „fall apart” proponuję cytrusy, kurkumę, imbir i ananasy. Najlepiej w gęstym shot’cie!

https://youtu.be/rnKYUKpHTzE

 

12 listopada 2022

Czas na staroć - znowu sprzed trzydziestu lat. Zapraszam na muzyczny bigos serwowany przez francuski zespół Minimum Vital. Jego piąta płyta - a pierwsza, która historycznie wpadła do mojej kolekcji - pod tytułem "La Source (Huit Chants De Lumiere)” otwiera „Danse des Veoux” czyli taniec życzeń. Czego tu nie ma… fusion jazz, classic rock, samba, a jak zespół sam opisuje, częstą inspiracją są tradycje muzyki średniowiecza. Otwór oferuje bujne faktury wokalne z bardzo ciekawymi harmoniami, do tego ma bardzo zaraźliwe rytmy.
O czym śpiewają? Trudno powiedzieć. Zespół chyba tworzy własny, hermetyczny język na własne potrzeby. No bo jak przetłumaczyć: „Sandjo ve fetch
Dove si hana verray
So feyo fillo fedo
Sando se villa…”
Próbowałem przez google translate - bez rezultatu. Treści można się tylko domyśleć; utwór nosi podtytuł „Pieśn majowa” - stąd takie lekkie wiosenne pląsania. Jakby spojrzeć za okno, to wprawdzie jesień, ale nadal ciepło, więc pląsanie jak najbardziej wskazane!

https://youtu.be/oK-Af8LFscU

 

5 listopada 2022

Jeszcze w klimatach zaduszkowych… W połowie października pojawił się album Davida Longdona, pośmiertny, bowiem ten uzdolniony muzyk zginął tragicznie w listopadzie zeszłego roku (o czym pisałem na tym forum). Płyta dobra, z wieloma ciekawymi kompozycjami, ale ta uwiodła mnie przy pierwszym słuchaniu. David opisuje swoje zmagania (a może ekstazę?) w tworzeniu tekstu do muzycznego utworu, cyzelowaniu każdego słowa i wersu, aby pasował do melodyki, kadencji nut, rytmiki. W zamian otrzymuje moment zachwytu, gdy “oddechem dodaje życia” utworom na scenie. I wspólny śpiew z publicznością i brawa, i wywołanie do bisów.
Cudowny refren: 
"The stage lights burning so brightly
As I stand completely immersed in the song
Just riding this moment
I breathe life into the soul of it
Then the orchestra swells and they all sing along
With the singer and the song. “
Utrzymany w klimacie walca utwór szybko zapada w pamięć i rezonuje przez dłuższą część dnia. 
David - “wielkie Ci dzięki za twoje piosenki” - jak pisał Stachura...

https://youtu.be/bjcVUwjqbc8

 

29 października 2022

Utwór prawie sprzed 30 lat, wokalista odszedł od nas w styczniu tego roku - warto o nim wspomnieć w klimatach zaduszkowych. Piszę o Marvinie Lee Aday’u - który do annałów muzyki rockowej przeszedł jako Meat Loaf. Uwielbiam „Objets in the rear view mirror may appear closer than they are”. Tytuł wzięty z napisu na wstecznych lusterkach amerykańskich samochodów, to przenośnia do wspomnień o bliskim przyjacielu - mimo że spory czas już upłynął od ich odejścia, wspomnienia nadal pozostają żywe. Może końcówek nie wyciąga do końca jak kiedyś, sporo teatru w tym wystąpieniu koncertowym (Meat Loaf grał wszakże w „Rocky Horror Show), ale utwór wspaniały. Piękna kompozycja, wspaniała gitara, damskie głosy skutecznie wspierają w refrenie. Tak, początek listopada to czas na przeglądanie rodzinnych albumów, czas na spojrzenie wstecz.

https://youtu.be/KkhhgoTLgnE

 

22 października 2022

"Won’t Stand Down” to czwarty utwór z najnowszego wydawnictwa Muse „Will of the People”. To bardzo dobra płyta, z wieloma perełkami. Na dziś wybrałem kawałek nieco mocniejszy - aczkolwiek nie brakuje w nim elektroniki i orkiestralnych aranżacji. Zaczyna się niepokojąco i w miarę trwania robi się coraz groźniej… Tercet jest super zgrany; perkusja, bas i gitara świetnie się uzupełniają - szczególnie w partiach refrenu. Matt wyciąga wokalnie całkiem całkiem - czasami przechodząc w growl…
Wydźwięk utworu jest jasny - protest przeciwko autorytarnym rządom, zapowiedź walki do końca. Wojna na Ukrainie trwa już osiem miesięcy!

https://youtu.be/d55ELY17CFM

 

15 października 2022

Już 28 października wyjdzie nowy album Devina Townsenda „Lightwork”. Jak pisze na swojej stronie wydawnictwo będzie dotykać pozytywnych stron naszego życia, tych na których możemy się oprzeć w trudnych czasach. Tak, album powstawał gdy na świecie szalała pandemia. Płytę promuje utwór „Moonpeople”. To o ludziach, którzy wolą obserwować sytuację bardziej niż bezpośrednio się w nią angażować. Na początku słyszymy róg mgielny - urządzenie w które wyposażone są latarnie morskie, które uruchomia się warunkach gęstej mgły. Mamy mocny rytm (wyraźne 4/4), ciekawą, niebanalną melodię śpiewana przez Devina delikatnym głosem (a przecież wiemy, że jego emisja głosu może być porażająca…) Trochę po połowie gitara (i głos) brzmi już dosadniej, słyszymy ładnie harmonizujące chórki w refrenie, czuć metaliczny posmak. Utwór przypomina mi trochę wyroby tria MUSE (też wypuścili nową płytę, może coś z niej za tydzień…) Uwaga, melodia może złapać na haczyk i trzymać przez cały dzień!

https://youtu.be/D-kl_I8E0kA

 

8 października 2022

A teraz coś zupełnie innego. Formacja „The Lonely Bears” dzałała na początku lat 90-tech wydając trzy odważne płyty. Grali fusion-jazz ale o rockowym zakręcie. Grupa niejako „wyewoluowała” spośród muzyków zaproszonych na sesję nagraniową Jeffa Becka. Terry Bozzio i Tony Hymas stanowili jej trzon. 
„Los Ultimas Dias” czyli ostatnie dni to rzeczywiście końcówka trzeciej płyty, takie pożegnanie. Bardzo jesienny, nostalgiczny nastrój, spójny z tym co czujemy obserwując żółte liście spadające z drzew. Kolejny cykl się zamyka, kolejny otwiera…

https://youtu.be/ktEVRq82shA

 

1 października 2022

Przed tygodniem było KINO, a dziś głos i gitara z tamtego projektu, czyli John Mitchell. Od kilku lat wydaje płyty pod pseudonimem The Lonely Robot - w sierpniu tego roku pojawiła się już czwarte wydawnictwo, pod tytułem „A Model Life”. „Species in Transition” to trzeci z niego utwór.
Na swojej stronie internetowej John pisze: "Lonely Robot reprezentuje ludzką kondycję. Nie sugeruję, że ludzie zachowują się jak roboty, ale tak wielu ludzi prowadzi uporządkowane życie, że łatwo jest utknąć w rutynie i można nie zdawać sobie sprawy albo nie wiedzieć, jak się z tego wydostać”.
Klimat nieco mroczny, niespokojny, nawet refleksyjny. Od czasu do czasu słyszymy krzyk mew - czy to umocowanie nas w rodzinie istot żywych? Rytm grany na perkusji (tu mamy świetnego Craiga Blundella) bardzo trybalny, pierwotny. Piękne solo na gitarze!
Czy nasz gatunek przechodzi transformację? Czy odchodzimy od czegoś rodzimego do niewiadomego, do nowej rzeczywistości pełnej zagrożeń, zdolnych nas wyeliminować z ekosfery? 
Jeszcze kilka słów Johna: „Tworzenie tej płyty uświadomiło mi, że ostatecznie życie jest nietrwałe, a jedyną prawdziwą rzeczą, która daje mi koncentrację i kotwicę, jest i zawsze byłamuzyka. Oby długo tak było.”
Temat do rozważań na długie jesienne wieczory...

https://youtu.be/N07ZNKQGM6U
 

24 września 2022

To nie do końca staroć, bo z 2005 roku. Projekt „Kino” zebrał muzyków Marillion (Pete Trewavas), Porcupine Tree (Chris Maitland), Areny (John Mitchell) i It Bites (John Beck). Czyli sporo progresji. Po tym debiucie nagrali jeszcze jedną płytę w 2018 (tym razem już z Craigiem Blundellem na perkusji). A jest co słuchać. Muzyka miła dla ucha, zagrana z finezją. Riff na gitarze i wokal Johna zaczyna pięciominutowy kawałek zatytułowany „Letting Go”, czyli - odpuszczanie sobie. Trochę nostalgiczny, bo wokalista zwraca się do kogoś, kto odchodzi (w ciszy i milczeniu). Wezwanie „poznaj siebie” może ma wzruszyć odchodzącą osobę, aby po prostu „odpuściła”. To chyba sztuka życia: pomijanie drobnych, nic nie znaczących detali, akceptacja inności drugiej osoby… Czasami to boli (szczególnie własne, rozbujane ego), czasami wymaga dużej odwagi… Stąd to "γνῶθι σεαυτόν", gnōthi seauton - jedna z maksym zapisanych na frontonie wyroczni delfijskiej. Ciekawe przemyślenia, w drodze na ślub chrześniaka…

https://youtu.be/RJAE3dyrlj4

 

10 września 2022

Grupa Six By Six to projekt trzech muzyków: Roberta Berry’ego (wokalisty i multiinstrumentalisty związanego z grupą 3), Iana Chritona (gitarzysty kanadyjskiego zespołu Saga) i perkusisty metalowej grupy Saxon - Nigela Glocknera. Robert w 1988 roku nagrał z Keithem Emersonem i Carlem Palmerem album „To the Power of 3”. To taki substytut ELP (nie jedyny z resztą) - ale całkiem udany! Dalej nagrywał płyty solowe, potem wypuścił „wypolerowany” materiał jeszcze z sesji z Emersonem - pod kryptonimem 3.1 i 3.2 - no i do teraz trzymają się go liczby. Utwór „Save the Night” kończy album - i robi to w wielce udany sposób. Czuć specyficzny klimat przemijania (w kadencji wokalu), mimo cięższego brzmienia - to zapewne zasługa bębnów Nigela. Nieco złożony riff to ewidentnie zasługa Iana, to wizytówka muzyki grupy Saga. No i kobiecy chórek na koniec utworów dodaje specyficznego smaczku. Jak zawsze - dobrzy muzycy tworzą (i wykonują) dobrą muzykę. Polecam - szczególnie na dłuższe trasy o baaardzo porannych godzinach w sobotę...

https://youtu.be/o9SaJ7o6ZEs

 

3 września 2022

Pora na kolejną staroć, chociaż nie aż tak bardzo leciwą (z 1997). Pochodzi z pierwszej solowej płyty artysty pod kryptonimem “h”, pod którym kryje się Steven Hogarth, obecny wokalista Marillion. Utwór “The Deep Water” jest czwarty na krążku, zatytułowanym “Ice Cream Genius”.
Początek w klimatach Petera Gabriela z albumu nr IV, z malowanym mglistym (mętnym) muzycznym pejzażem. To raczej nie muzyka do samochodu, chociaż może służyć do uspokojenia stojąc w korku… Piękne wyznania miłości. I nagle w połowie utworu mamy techno, prawie drum’n’bass, podbijany jeszcze dziwnymi instrumentami do swoistego klimatu ‘new age’ lub ambient. Steva wspomagają tu Richard Barbieri na syntezatorach (to ten z Porcupine Tree i Japan) i Dave Gregory na gitarach.
Lubię tą płytę, a szczególnie koncert po niej. Niestety youtube nie oferuje utworów z tego wydawnictwa. A “Xen and Now” jest po prostu doskonałe. Na razie powijmy się nieco w hinduskich pląsach do głębokiej wody.

https://youtu.be/survGwrZoyU



27 sierpnia 2022

W ostatnich dniach lipca pojawiła się druga solowa płyta Ryo Okumoto - "The Myth Of The Mostrophus”. Do nagrania Ryo zaprosił kolegów z zespołu Spock’s Beard, ale również artystów „niezrzeszonych” jak na przykład Randy McStine’a, który w tym utworze gra na gitarze i udziela się wokalnie. Ale mamy też flet, skrzypce i wiolonczelę…
„Chrysalis”- czyli poczwarka. Coś zmienia się w coś innego, nie do poznania. I jako takie staje do walki z przeciwnościami tego świata… Wypisz wymaluj moja obecna sytuacja. Coś przeminie, ale sporo zostanie z doświadczeń zdobytych do tej pory - wyrobionych wzorców zachowań, warsztatu pracy, tak - optymizmu, z którym patrzę w przyszłość. Jednak pytanie pozostaje - jak bezpieczne będzie środowisko, gdy przepoczwarzenie się skończy? To chyba jeden z jaśniejszych punktów tej płyty. Mimo podwójnego przesłuchania, zostaje mi w pamięci utwór tytułowy, najdłuższy, raczej nie nadający się do przytoczenia na tym forum. Ale „Chrysalis” się broni.

https://youtu.be/y2qJYs-GWcg

 

20 sierpnia 2022

Kolejna perełka z lat młodości, gdy źródłem muzycznych fascynacji było radio. Utwór z płyty wydanej w 1981 roku. Artystą jest Rupert Hine, na codzień producent muzyczny - zdolny w tym fachu; wyprodukował przebojowe płyty Tiny Turner, Chrisa de Burgh, Susanne Vega, Thompson Twins, Rush i wielu innych. Jego trzecia solowa płyta (Immunity) zawiera to dzieło na pozycji trzeciej. „Samsara”.
Termin zaczerpnięty z hinduizmu (ale występuje też w innych religiach), który oznacza nieustanne wędrowanie, czyli koło narodzin i śmierci, cykl reinkarnacji, któremu od zawsze podlegają wszystkie istoty ludzkie i boskie.
Bardzo oszczędne granie, ale ileż w nim emocji, inspiracji do głębszych przemyśleń, wejścia do wnętrza osobowości, zastanowienia się dokąd zmierzamy.
Kończą się wakacje, zaczyna się czas nowych wyzwań, intensywnej nauki, przejęcia dodatkowych obowiązków, poznawania nowych ludzi. Czy to pierwszy raz? Czy ostatni? Samsara.

https://youtu.be/_HxyQ5w49vw

 

13 sierpnia 2022

Przed miesiącem zaproponowałem utwór z pierwszej płyty The Alan Parsons Project. Zespół się rozpadł w roku 1990, ale muzycy kontynuowali karierę solową, bardziej lub mniej udaną. I tu znienacka Alan zaproponował nam nowe wydawnictwo “From the New World”. Wybrałem pierwszy utwór z płyty, “Fare Thee Well”, jako wizytówkę całości.
Początek trochę przypomina “I Robot”, przebój z wcześniejszej płyty (z 1977). Potem mamy mieszankę symfoniczno-rockową; nie brakuje mocnej gitary i saksofonu. Ale tekst utworu to również zabawa słowem: mamy tu wplecione tytuły byłych przebojów grupy; jest “Dream within a Dream”, jest “Eye in the skye”, jest też “To One in Paradise”. Dla fanów grupy wybieranie tych muzycznych rodzynek to miła zabawa.
“Fare Thee Well”… szerokiej drogi… Powoli zbliżamy się do końca wakacji, nadchodzi czas rozstań z odwiedzanymi bliskimi, nowo poznanymi przyjaciółmi. Stąd trochę minorowe nastroje. Ale to tylko zapowiedź kolejnych, jeszcze lepszych czasów.

https://youtu.be/kc16uMj6rSU

 

6 sierpnia 2022

Ponownie staroć z 1973 roku. Holenderski Focus wypuścił wtedy płytę koncertową po swoim trzecim albumie studyjnym. Słynni się stali po „Hocus Pocus” - wypełnionym jodłowaniem krótkim utworze z drugiej płyty. Tu mamy bardziej rozbudowaną formę - prawie dwunastominutową suitę z wieloma wymieszanymi tematami. Na organach i flecie Thijs van Leer, na gitarze wspaniały Jan Akkerman. Focus odkryłem dzięki mojemu „opiekunowi” w czasie praktyki w Finlandii. Jarmo miał ten album w kolekcji i przegrał mi na kasetę, gdy my popijaliśmy piwko w saunie. Za oknem lato, prognozy zapowiadają falę upałów (choć do sauny im daleko), ale temat myślę ładnie się wpisze w ciepły, słoneczny poranek. Może poustawia priorytety na cały dzień, podpowie odpowiedzi na nieme pytania…
Wszak taki ma tytuł...

https://youtu.be/xECAJfs2dKs

 

30 lipca 2022

Skok do roku 1974. Zespół Electric Light Orchestra wydaje swoją czwartą płytę, która będzie przełomem w jego karierze. Ten utwór to druga pozycja z tego albumu noszącego tytył „Eldorado – A Symphony”.
„Can't Get It Out of My Head” to prawdziwa perełka - w wielu wymiarach. To piękna kompozycja, bardzo symfoniczna, można powiedzieć Love Song.
„Midnight, on the water I saw the ocean's daughter”…
To nie była północ ale poranek, nie ocean a jezioro Bełdany… ale 36 lat temu nasz wzrok się spotkał i od 31 lat idziemy przez życie razem. 
I nadal „Can't Get It Out of My Head”.

https://youtu.be/hdRJ3zSZ6vA

 

23 lipca 2022

Na dzisiejszy poranek proponuję skróconą wersję utworu „The Changes” z nowej płyty (z czerwca) grupy The Tangent „Songs from the Hard Shoulder”. Utwór w pełnym wymiarze trwa ponad 17 minut; ta edycja służy prawdopodobnie promocji radiowej.
The Tangent to obecnie sekstet, którego liderem jest Andy Tillison. Grupa załoźona została przez muzyków The Flower Kings - Roine Stolta i Jonasa Reingolda - ale panowie już opuścili jej skład.Muzyka na ciepłe lato, czuć słoneczny luz popijania porannego cappuccino, wolnego wchodzenia na obroty, które przy tej pogodzie nie mogą być wysokie. Ładne zgranie wszystkich intrumentów, granych trochę jazzową manierą… Gdy nadchodzi solo na klawiszach jesteśmy już gotowi do działania, czymkolwiek by nie było.
Może coś zmienimy, zrobimy coś inaczej, powoli ale z dobrym skutkiem?

https://youtu.be/lep4yoM6me8

 

16 lipca 2022

Jeszcze w wakacyjnym klimacie: zakończenie pyty „Tales of Mystery and Imagination” – autorstwa The Alan Parsons Project. Kompozytor, do tej pory producent płyt (między innymi Pink Floyd), zabrał się za nagrywanie. Tu wziął na warsztat mroczne dzieła Edgara Alana Poe
i zilustrował je muzycznie – z resztą bardzo sprawnie. I to w roku 1976! Płytę kończy utwór „To One in Paradise” – do wiersza pod tym samym tytułem.
Ostatnie słowa, recytowane pochodzą z właśnie z niego: 
„And all my days are trances, 
And all my nightly dreams
Are where thy gray eye glances
And where thy footstep gleams – In what ethereal dances
By what eternal streams.”
Cóż za piękne wyznanie miłości. Tylko poeci tak potrafią….

https://youtu.be/9xGWSWOXYd8

 

9 lipca 2022 

Kilka tygodni temu mieliśmy zakończenie nowej płyty Jamesa LaBrie. „The Vortex” to tytułowy utwór rozpoczynający nowe wydawnictwo Derek’a Sheriniana - kolegi Jamesa z Dream Theater - sprzed nastu laty. Derek to artysta grający na instrumentach klawiszowych, zwą go „Kaligulą klawiszy”, i zaiste współpracował z panteonem rocka: Alice Cooperem, Billy Idolem, Joe Bonamassą… Dzięki temu potrafi przyciągnąć na sesje niezwykle zdolnych muzyków - w tym utworze na gitarze słyszymy Steva Stevensa a na bębnach gra maestro Simon Phillips. Początek bardzo przestrzenny, wprowadzający do dynamicznego tematu, który przewija się przez cały utwór. Dużo tu energii (jak to w wirze), atmosfera grozy, trochę przyciężka. Wspaniały miks, zwarta kompozycja doskonałe zgranie muzyków. Solo gitarowe - takie proste ale coś w sobie ma. Wariacje na organach potwierdzają wirtuozerię Dereka. A i króciutki pasaż Simona na tomach jest bardzo smakowity. Jeżeli cała płyta taka będzie, to mamy hit!Utwór super nadaje się na drogę (autostradę) - z której właśnie nadaję zmierzając do Chorwacji…

https://youtu.be/3rBjzSoOuVA

 

2 lipca 2022

To nie jest prog, to nie jest psychodelic, ale to dzieło wielkie - sprzed lat. Zagrane na stadionie w Miami podczas ulewy, przez co wybitnie podkreślające tytuł. „Purple Rain” Prince’a - to utwór kończący płytę pod tym samym tytułem; z obrazów można domyśleć się, że kończył również ten koncert. Artysta był jednym z wielkich muzyki Soul, ale jego olbrzymi talent pozwalał mu zaistnieć, ba - triumfować - w wielu nurtach rocka.
Uwielbiam ten utwór.
"I know times are changing
It's time we all reach out for something new”...
to słowa z drugiej części utworu, w tej wersji pominięte. Idealnie wpisują się w obecny status mojego profesjonalnego życia, bo właśnie kieruję się w zupełnie nowe rejony. Coś się kończy, coś zaczyna; ale zawsze miło będzie się pluskać w purpurowym deszczu.

https://youtu.be/lElCzhjiPX8

 

25 czerwca 2022

Stary, nowy utwór. Klasyka Led Zeppelin „Ramble On”, z ich drugiej płyty z roku 1969. Tu podana jako cover, kończący ostatnią płytę (sprzed miesiąca) Jamesa LaBrie „Beautiful Shade of Gray”. Muzyk na codzień pełni funkcję wokalisty prog-metalowego zespołu Dream Theater, którego jestem wielkim fanem. Całą płytę, utrzymaną w klimacie "bez prądu", ładnie konkluduje ten kawałek sprzed 53 lat! Wow.Maniera śpiewu nieco odmienna od oryginału, ale „da sie szczimać”, jak to mówimy na Śląsku. To potwierdzenie, że dobrze skomponowane utwory mogą przetrwać szmat czasu, ale także, że nowe aranżacje mogą wzbogacić ich brzmienie i nadać swoistej świeżości.Ciekawostka, treść utworu odnosi się do „Władcy Pierścieni” Tolkiena, przywołując postać Golluma, który porwał „w mrocznych ustroniach Mordoru” dziewczynę bohatera.W utworze mamy elektryczną gitarę (w lewym głośniku), ładnie kontrastującą z donośnie brzmiącą akustyczną siostrą (prawy głośnik). Wydaje się, jakby Robert Plan użyczył głosu w chórkach, ale nie. To wszystko James. Miły kawałek… tak, z reminiscencji...

https://youtu.be/30UmCDd9wDA

 

18 czerwca 2022

Ponownie wystąpi weteran rocka, ale w nowej odsłonię. Joe Satriani zaproponował nam w styczniu płytę „The Elephants on Mars”. Utwór „Sahara" otwiera to wydawnictwo. Nie ma tu metalowych ekscesów lub ultra szybkich solówek, to po prostu dobrze zagrany rock. Delikatnie czuć klimat pustyni (mierzony krokami wielbłądów - ale może tu trochę za szybko) podkreślony stylowym instrumentarium.Ładna, zwarta, melodyjna poezja muzyczna. Joe (lat 65) bez żenady pokazuje, że nadal należy do pierwszej ligi gitarzystów globu.

https://youtu.be/CMqn8h3kJzg

 

11 czerwca 2022

W 1981 roku zespół Yes trwał w rozpadzie. Po płycie “Drama” muzycy rozeszli się w różne strony. Sekcja rytmiczna: Chris Squire i Alan White kontynuowali jednak współpracę. Mówiło się o powstaniu grupy XYZ, składającej się z byłych członków Yes i Led Zeppelin. Do tego nie doszło; za to pojawił się projekt Cinema, który ewoluował w nową odsłonę Yes (z płytą 90125). 
Produktem sesji nagrań Chrisa i Alana jest ten utwór: “Run with the Fox”. Może trochę bożonarodzeniowy w klimacie, ale to cztery minutki przyjemnej muzyki. Chris gra na gitarze basowej i śpiewa, Alan na reszcie instrumentów, głosu użyczył również chłopięcy chór Katedry Św. Pawła.  Ciekawostka:  tekst ułożył Peter Sinfield - współpracujący swego czasu z King Crimson i ELP. 
Alan odszedł od nas 26 maja, przed dwoma tygodniami, Chris jeszcze w roku 2015. Teraz zapewne grają anielską muzykę w zaświatach...
 

 

4 czerwca 2022

I znowu kogoś żegnamy… Nie po raz ostani, niestety… Tym razem to wielki kompozytor muzyki elektronicznej i filmowej - Vangelis Papatanasiu. Odszedł od nas (fizycznie, bo muzycznie zostanie na długo) 17 maja. Wszyscy znają jego temat do filmu “Rydwany Ognia” - za który dostał Oscara. Cudownie ilustrował muzycznie “Blade Runner”, “1492 -  Wyprawa do Raju” i “Alexandra”. Do mnie dotarł poprzez współpracę z Jonem Andersonem - nagrał z nim cztery płyty firmowane Jon & Vangelis. 

I z jednej nich wybrałem pożegnanie dla tego miłego greka. “He is sailing” to utwór trzeciej płyty duetu. Fantastyczna kombinacja (symetria!) głosu Jona i muzyki Vangelisa. Utwór o nadejściu Króla (Zbawiciela?) Może Vangelis już pogrywa w anielskim chórze? Zostawił nam ogrom muzyki - do delektowania się, marzenia, odpływania w niebyt...
 

 

28 maja 2022

I znowu odwołanie do starej płyty - jeszcze z roku 1976. To taki kamień szlachetny muzyki głęboko ukryty w zakamarkach sieci. Gdy Rick Wakeman odszedł z Yes, trudno było wypełnić po nim lukę. A jednak udało się. Ricka zastąpił szwajcarski muzyk Patric Moraz. Po tournée opuścił Grupę i zaczął karierę solową. Jego pierwsza płyta nie miała tytułu, jedynie taki dziwny symbol przypominający literę i. 
Tak go więc nazwano: “The story of i”.
To niesamowity album - mieszanka progresywnego rocka z muzyką brazyliską. To album koncepcyjny, wiele się w nim dzieje i miesza,  a artysta gra na legionie instrumentów: oprócz syntezatora i fortepianu także na elektrycznej i akustycznej gitarze, basie, wiolonczelli, gongach, marimbie, kastanietach i instrumentach brazylijskich (cuica, berimau, tam-tam, agogo, surdo, redo reco reco, repique, tamborim, pandeiro, frigideira, tumba, ganza - cokolwiek mogą oznaczać). 
Proponuję utwór 'Cachaça (Baião)’. Pierwsze słowo oznacza alkohol produkowany z trzciny cukrowej. Czyli rozluźnia, wprowadza w taneczne nastroje i odpręża. Zobaczycie sami. Drugi to tradycyjny rytm Brazylii -  ale to tylko pretekst; w środku utworu można znaleźć fragment wiedeńskiego walca…
Co za bigos!

https://youtu.be/0Rj8j57hLcg

 

21 maja 2022

Szwedzka grupa Kaipa powstała jeszcze w roku 1974 (wtedy jako Ura Kaipa - co się tłumaczy jako „tęsknota za karierą”). Na gitarze grał w niej Roinse Stolt, zanim utworzył The Flower Kings w 1979. Jako nurt muzyczny zespołu wskazuje się rock symfoniczny lub progresywny, ale tak na prawdę to mieszanka różnych stylów, notabene zagrana przez bardzo zdolnych muzyków. Przed miesiącem Kaipa zaprosiła nas do kolejnej muzycznej uczty.

Czternasta płyta studyjna nosi tytuł „Urskog” czyli dziewiczy las - co jest pokazane na okładce. Utwór tytułowy, jeden z krótszych na płycie, ma w sobie typowe skandynawskie, folkowe klimaty. Naturalnie fakt, że jest śpiewany po szwedzku pomaga. To wszystko wymieszane z jazzem, melotronem w tle (jak na prog przystało), agresywne klawisze i gitara, zmienne metrum, orkiestracje - prawdziwa fuzja gatunków. Wokalista, Patrick Lundstrom, śpiewa też w Ritual (może za tydzień puszczę coś z ich repertuaru), basista Jonas Reingold gra w kilku różnych formacjach (The Flower Kings, Karmakanic, The Tangent). Być może to nie jest najlepsza płyta grupy, ale trzymają poziom! Dobry utwór na otrzeźwienie w sobotni poranek.

https://youtu.be/Hwx-VhP7AYQ
 

14 maja 2022

Początkowo miało być coś z nowej płyty Tears for Fears (wydanej przed miesiącem). Niestety, nie mogłem na niej znaleźć nic, co dorównywałoby poprzednim osiągnięciom grupy. Więc wracam do przeszłości…

“Woman in Chains” z krążka wypuszczonego przed 32 laty! Na perkusji zgrał sam maestro Phil Collins. A rewelacyjna Oleta Adams wspomaga Rolanda Orzabala na wokalu. Co za harmonie!
 
Zanurzenie w dźwięku… Pięknie rozwija się melancholijny temat, efekty stereo relaksują uszy. Delikatna orkiestracja dodaje patosu. W końcu wejście perkusji i cudowne zawieszenie w muzyce do końca. Utwór doskonały w każdym kawałku. Jakoś dziwnie kojarzy mi się z żeglowaniem…
 



7 maja 2022

Dziś mamy bluesa. Zielonkawego. Z najnowszej płyty Steve’a Vai’a “Inviolate”. Finezja, precyzja, wirtuozeria. Niektórzy słyszą tu Jeffa Becka, Jimmie Hendriksa, Franka Zappę, Alana Holdswortha, Garry Moora. Tak, to ten poziom mistrzostwa. 

Taka leniwa muzyka na początek soboty, może nawet bez otwierania oczu. Chociaż już po połowie nabiera tempa, dynamiki, wrzasku. Steve rozmawia gitarą, krzyczy, szepcze, śmieje się i płacze. Cudowna kompozycja, magiczna. Zapraszam na “Greenish Blues”
 
30 kwietnia 2022
 

Od miesiąca mamy wiosnę, więc coś w tym temacie. Znowu staroć z roku 1986… Ostatni utwór z płyty „The Colour of Spring” grupy Talk Talk. „Time it’s Time” to cudowne dźwięki, przy takiej prostocie utworu, chwilami wręcz „oszczędności” nut.

Od pierwszego taktu chwyta mnie aksamitna rękawica tonacji, rytmu, melodii. I nie puszcza do końca, gdy dołączy się chór (The Ambrosian Singers). W lewym głośniku delikatnie pobrzękuje gitara akustyczna, obsługiwana przez Marka Hollis’a (zmarł przed trzema laty).
"Time it's time to live
Time it's time to live through the pain
Now that it's over”
To prawie memento… Trzymajmy się życia, a życie wiosną rozkwita!

Niby to „new romantic”, ale w tym nurcie też można było znaleźć perły...
 
 
23 kwietnia 2022
 

Moje niedawne odkrycie: Rachel Flowers. Natrafiłem na informację o jej nowej płycie, wydanej w październiku 2021, „Bigger on the Inside”, ściągnąłem na Apple Music i jestem prawdziwie zachwycony. W jej muzyce dominuje jazz. W 2011 roku zdobyła pierwsze miejsce w studenckim festiwalu jazzowym Ventura Music w Kalifornii. Ale oprócz tego nieobcy jest jej soul, R&B i rock z progresywnymi wtrętami.

Rachel urodziła się 15 tygodni przedwcześnie, co było przyczyną stałej utraty wzroku w kilka tygodni po porodzie. Ale rekompensuje to słuchem, głosem i ogólnie - talentem muzycznym. Współpracuje z wielkimi muzykami tego świata: Jordanem Rudessem, Stevem Porcaro, Rickiem Wakemanem, Burtem Bacharachiem i synem Franka Zappy – Dweezilem. A gra na fortepianie, flecie, gitarze, saksofonie i naturalnie śpiewa.

„Too Much”? Właśnie taki tytuł nosi utwór, który wybrałem na dziś…

 

https://youtu.be/PKWrYO0xV7M

 

 

16 kwietnia 2022

 

Czas Wielkanocy to okres, w którym “dusza śpiewa”. Dlatego ten utwór, are również z powodu mojej olbrzymiej sympatii do Black Crowes. Grupa założona przez Chrisa Robinsona (śpiew - charyzmatyczny) i jego brata Rich'a (gitara) gra southern rocka, z elementami R’n’B i rock and rolla. “Soul Singing” pochodzi z ich piątej płyty studyjnej, “Lions” wydanej w roku 2001.

 
Ta, koncertowa wersja utworu wpada nawet trochę w gospel za sprawą dwuosobowego miłego chórku. A w 2:41 zaczyna się jam session, bliski psychodelii. Pięknie się tego słucha na słuchawkach, gdy dwie gitary walczą o priorytet, po przeciwnych stronach głowy. To poniekąd przejście przez kolejną bramę rzeczywistości. Więc “…my soul’s singing...”.
"Now my life's a smile not a frown".
Utwór dedykuję Kubie, który mnie pchnął w stronę "Rozedrganej Muzyki".
 
 
9 kwietnia 2022
 
Pattern Seeking Animals to odprysk, taki projekt na boku, grupy Spock’s Beard. Wokalista, basista i perkusista SB dobrali do składu Johna Boegeholda, grającego na syntezatorach i zaczęli tworzyć. Przed dwoma tygodniami wydali trzeci album, bardzo miły w słuchaniu. Krytycy punktują brzmienie zespołu ala Styx lub Kansas (może przez te skrzypce), ale to po prostu dobra płyta. Dobrzy muzycy tworzą dobrą muzykę. Punto!Wszystko tu świetnie zagrane, super wyprodukowane, ładnie zaprezentowane w klipie. Wojna trwa, życie wielu ludzi wywróciło się diametralnie, a wszystko przez gierki elit trzymających władzę. Smutna refleksja na początek soboty…
 
https://youtu.be/jLVSmxiT8Co
 
 
2 kwietnia 2022
 
Staroć z ’77 roku. Utwór, ba, nawet cała płyta nie pojawiła się w Wolumenie I i II, bo Queen traktowany jest jako zespół rockowego “środka”. Ale niektóre utwory to diamenciki! Jak na przykład ten. Skomponowany przez basistę, Johna Deacona, pojawił się na płycie “News of the World” obok “We will rock you”, “We are the champions” i “Spread your wings”. Nic dziwnego, że nie dołączył do pierwszej ligi przebojów. A to taki zaginiony klejnot, który miło odkryć po kilku latach. “Who Needs You”. W sumie prosty utwór w klimacie samby, ładnie zagrany, przeważnie akustycznie; w drugiej części wchodzi Brian na elektrycznej gitarze. Ale wokal wspaniały, oczywiście typowe dla Queen chórki i cudowne stereo: lewy kanał - gitara, prawy - śpiew. Przypominam sobie późne dni sierpnia (dekady temu), gdy uzdolniona muzycznie Ewa S. grała to na gitarze do ogniska na mazurskim rejsie. Podnosi humor zdecydowanie. 
Vamos Muchachos!
 
https://youtu.be/Ue7gZnVAcVA
 
 
26 marca 2022
 
Już 27 maja Coheed and Cambria wypuści swoją dziesiątą, studyjną płytę: „Vaxis II: A Window of the Waking Mind”. Kilka utworów z niej zostało udostępnionych przed premierą – jak na przykład „The Liars Club” załączony poniżej.Grupa pochodzi z Nyack, w stanie Nowy York, nad rzeką Hudson i gra ciekawego rocka: trochę prog, trochę heavy metal, trochę pop a nawet punk… Spiritus Movens zespołu jest Claudio Sanchez – śpiewający, grający na gitarze i instrumentach klawiszowych oraz autor tekstów. A teksty wzorują się na serii komiksów „The Amory Wars”, tworzonej właśnie przez lidera grupy. „Vaxis” kontynuuje tematykę przygód głównych bohaterów: Coheed i Cambrii – od nich wzięła się nazwa grupy.Bardzo profesjonalnie skomponowany i zagrany kawałek, niby prosty rockowy utwór w 4/4 ale jednak ma swoje smaczki– delikatne orkiestracje w tle, umiejętnie stosowane pauzy, głos przechodzący z miłego śpiewu prawie w growl… Utwór na podniesienie adrenaliny w sobotni poranek!
 
https://youtu.be/ltKTHtMmDJQ
 
 
19 marca 2022
 
Trochę dziwny wybór – ale już mówię skąd się tu wziął… W 1994 roku Robert Plant i Jimmy Page zeszli się na nowo, aby nagrać kilka nowych utworów i w późniejszej trasie koncertowej przypomnieć publiczności jak brzmiał Led Zeppelin. Na miejsce inspiracji wybrali Marrakesz w Maroku… gdzie bawiliśmy z małżonką w zeszłym tygodniu. Zaiste te miejsca potrafią natchnąć. Utwór pochodzi z płyty „No Quarter” – zawierającej utwory pod wyraźnym wpływem marokańskiego brzmienia jak i starsze hity zagrane na koncertach pod szyldem „UnLedded” sponsorowanych przez MTV. Nic specjalnego, ale taka fuzja przypomina, że muzyka to pierwszy wspólny język ludzkości.
 
https://youtu.be/uKq9QIqnE4M
 
 
12 marca 2022
 
Do Wolumenu 2 „Rozedrganej Muzyki” zmieścił się jeszcze Maciej Meller z albumem „Zenith”. W styczniu tego roku pojawiło się pokłosie tamtego wydawnictwa – kilka utworów przerobionych na wersje akustyczne. Utwór Trip kończy ten album – a trwa ponad 10 minut. Co ciekawe, trochę mało w nim gitary Maćka. Za to mamy piękne klawisze (kolegi z Quidam – Zbyszka Florka), kontrabas, saksofon, trąbkę. Muzyka pełna nostalgii, zadumania, smutku – jak na wojenne czasy przystało. Początkowo jakby elegia. „Nie bój się…” zaczyna śpiew po angielsku Krzysztof Borek. Wszystko pasuje. W drugiej połowie głośne improwizacje na instrumentach dętych dodają bojowej ekspresji. Piękne wydawnictwo!
 
https://youtu.be/2kankJKmnJs

 
5 marca 2022
 
19 lutego opuścił nas Gary Brooker. Lider Procol Harum miał 76 lat, zmagał się z chorobą nowotworową. Jego głos i gra na fortepianie były unikalne; to on dał nam “A Whiter Shade of Pale”, ale załączam nie to dzieło, ale inne, bardziej kojarzące mi się z tym Artystą. “Grand Hotel” to pierwszy, tytułowy utwór na płycie z 1973 roku. Majestatyczny, prawdziwy progresywny rock, odmalowujący czasy, kiedy nie szczędzono pieniędzy na budowę luksusowych hoteli. Mamy tu mini-operę samą w sobie. To genialna kompozycja, pełna klasycyzmu, cudownej orkiestracji, no i głos wokalisty doskonale pasuje do tego typu piosenek. Znakomita rzecz. Jak przez mgłę pamiętam Jego koncert z Sopotu (z festiwalu) z 1978 roku; był transmitowany w TVP. Grał też ten utwór. Gary, dzięki za Twoją Muzykę!
 
https://youtu.be/-LEG7a04K_s
 
 
26 lutego 2022
 
Ostatni tydzień obfitował w wiadomości, które niejedną osobę napełniły lękiem. Informacje zza naszej wschodniej granicy potrafią sparaliżować strachem. Utwór z nowej płyty grupy Archive - zapowiadanej na 8 kwietnia - chciałem dać już wcześniej, ale wypadło na dziś. Nosi tytuł “Fear There & Everywhere”… Nie ma przypadków, są tylko znaki. Prosty riff, metrum 4/4, niby zwyczajna piosenka, ale jest w niej to coś… Aranżacja, progresja dźwięków, tło jakby syreny alarmowej? Coś, co wzbudza gęsią skórkę na przedramieniu…
Nie wiem co znaczy: crossover prog - a tak zaklasyfikowano ich muzykę. Dla mnie do po prostu dobry (przeraźliwie) rock.
 
https://youtu.be/HCcsvi4uCjA
 
 
19 lutego 2022
 
Dziś trochę inny wpis, z racji niedawnych Walentynek. Początkowo, za radą Kuby, chciałem opublikować krótką playlistę trzech utworów wpisujących się w klimat 14 lutego… Zostaniemy tradycyjnie na jednym (na razie). Szukałem odpowiedniego dzieła i to jakoś szybko wpadło mi na myśl. Trzeci kawałek z płyty Genesis wydanej w 1976 roku. Tu w wersji odkurzonej przez Steva Hacketta z jego krążka z 1996: Genesis Revisited. Wokal podłożył Paul Carrack, znany także z “The Mike and Mechanics". Cudowny klimat, cudowna swoboda, cudowny tekst. 
"You, you have your own special way
Of turning the world so it's facing
The way that I'm going. Don't ever...
Don't ever stop."

Już ponad 35 lat Ania ustawia mi świat, na swój sposób, tak, że mogę nadal iść do przodu. Nie przestawaj kwiatuszku.
 
https://youtu.be/SEZiB2d4TVM
 
 
12 lutego 2022
 
Wiele jest zespołów, które wymykają się klasyfikacji. Do tej grupy należy Thank You Scientist, który pod koniec poprzedniego roku obdarował nas krótkim wydawnictwem. Niby cztery utwory, trochę ponad 20 minut, ale to zupełnie wystarczy, żeby się utwierdzić w przekonaniu o wirtuozerii muzyków i ciekawym kierunku, w którym zmierza ich muzyka. Grupa proponuje fuzję heavy metalu, jazzu, soulu, R&B (w tym septecie mamy skrzypka, trębacza i saksofonistę!), co gdy razem zmieszane musi dać produkt, przed którym należy postawić przedrostek „prog…” Dużo tu się dzieje; aby znaleźć wszystkie smaczki, dobrze jest słuchać tej muzyki odrobinę głośniej. Proponuję „Soul Driver” - energiczny kawałek z rewelacyjnym solo na skrzypcach. Fani twierdzą, że bliskie jest twórczości Jean Luca Ponty. Komentarz na YT: "W tym momencie jestem po prostu przekonany, że ten zespół fizycznie nie jest w stanie tworzyć piosenek, które nie są od razu fantastyczne.” Pełna zgoda. Czekamy na kolejne wydawnictwa!
 
https://youtu.be/xWxBIaKGuo8
 
 
5 lutego 2022
 
Czasami będę używał tego kanału, by wspomnieć o zespołach i artystach, którzy dziwnym trafem zostali pominięci w obu wolumenach Rozedrganej Muzyki. Należy do nich Roger Hodgson, brytyjski muzyk, obecnie kończący karierę solową, ale w latach ’69-’84 współdowodził światowej sławy zespołem Supertramp. "Fool’s Overture" pochodzi z piątego studyjnego albumu grupy (poprzedzającego wspaniały „Breakfast in America”) i słyszymy tu piękną, progresywną suitę. Proponuję wydanie z orkiestrą symfoniczną i chórem, do dodaje oddechu, pełnego spektrum brzmienia i wysublimowanych nut klasycznego instrumentarium. Pierwotnie były to trzy utwory, które, jak twierdzi Roger, magicznie złożyły się na to epickie dzieło. Mamy w tle dźwięki Big Bena, przemówienie Churchilla, krótki wers z „Jerusalem” Huberta Parry’go… „So you tell me that you find it hard to growwell - I know, I know, I know...”Utwór dedykuję wszystkim rodzicom mierzącym się z wysiłkiem godnego wychowania swoich potomków. To nie łatwe zadanie i często jedna lub druga strona wychodzi na głupka… Prawdziwa „Fool’s overture”.
 
https://youtu.be/nBefDWSMNaQ
 
 
29 stycznia 2022
 
Znowu przeskok do nowości muzycznych. Po kilkuletniej przerwie Marillion nagrał nową płytę, która oficjalnie ukaże się 4 marca. Na razie dostajemy przedsmak - mini suitę otwierającą album. „Be Hard on Yourself” to utwór w trzech częściach; prawie 9 i 1/2 minuty dobrej muzyki, chociaż, żeby osłuchać się kompletnie, będę potrzebował jeszcze trochę czasu. Początek liryczny, wręcz ambient, ale szybko nabiera dynamiki. „Wymagaj od siebie” prawie wykrzykuje Steve Hogarth, co nadaje muzyce naturę „protest songu”. Protest przeciw czemu? Konsumeryzmowi? Roszczeniowemu trybu życia? Koncentracji na rozrywce? W trzeciej części obok przesłania „…możesz się nauczyć”, Steve śpiewa - przygotuj się, naciśnij guzik, wysadź to wszystko w powietrze. Co potem? „Namaluj obraz, zaśpiewaj piosenkę, zasadź kwiatki w parku”. Oj tak, zgnuśnieliśmy przez tą pandemię, izolację, pracę zdalną i separację od rodziny, przyjaciół, znajomych, ludzi. Zdziczeliśmy. Nie wszyscy, nie w tym samym stopniu, ale terapia będzie konieczna. Może nawet dłuższa niż pandemia. Dobry utwór, słychać zgranie i profesjonalizm muzyków. W końcu nie muszą niczego już udowadniać...
 
https://youtu.be/v4VfrnTvm9Y
 
 
22 stycznia 2022
 
Dziś starszy kawałek - z 1984 roku. Genesis było wtedy już tercetem, bardziej grupą pop niż progresywną, co może trochę słychać w tym utworze. Pochodzi z płyty bez tytułu, ale większość fanów nazywa ją „Mama” od pierwszego (znanego zresztą) utworu, który wyszedł im całkiem dobrze. Ale my przeskakujemy na koniec wydawnictwa, na którym Phil Collins & Co starają się nas przekonać, że będzie lepiej…Ten utwór zawsze niósł w sobie spory zastrzyk optymizmu. To fakt, że jest ciężko… Styczeń nie zaczął się łatwo, z różnych stron otrzymuję informacje o niezmiennej treści… Dzieci chorują, problemy z pracą, kłopoty na uczelni, sercowe, finansowe, sprzęt się psuje… Dużo tego. Ale „its time for change” - najwyższy czas na zmianę. Klip z koncertu, na którym grupę tradycyjnie wspierają Daryl Stuermer na gitarze i Chester Thompson na perkusji. To były czasy!
 
https://youtu.be/YkwzodrMWgw
 
 
15 stycznia 2022
 
Troika: taką nazwę nosi projekt Nicka D’Virgilio, Neala Morse’a i Rossa Jenningsa. To zupełnie nowe rozdanie, album oficjalnie ujrzy światło internetowych łączy w lutym tego roku. Ciekawe połączenie muzyków Spock’s Beard (i Transatlantic, i Big Big Train) i Haken. Wiele komentarzy na YT wskazuje na stylistykę podobną do Crosby Stills & Nash. I rzeczywiście. Przodują harmonie wokalne, z resztą cudownie podane zwyczajem maestro Morse’a. Utwór w przeważającej części akustyczny; gdzieś w połowie delikatnie wchodzi wibrujący hammond i naturalnie wzbogaca brzmienie. Wesoły w nastroju, grany na całkowitym luzie (muzycy raczej już nie muszą niczego udowadniać…), chwytliwy refren - posmak zostaje całkiem długo po odsłuchaniu. I to wszystko w niepełne 6 minut. Zapowiedź dobrej płyty. Do słuchania w każdej okoliczności; szczególnie na wyjście z przygnębienia wywołanego covidową izolacją...
 
https://youtu.be/I04cDyVbTbM
 
 
8 stycznia 2022
 
Jak już wspomniałem wcześniej, w Wolumenie 3 prezentowane będą dzieła stare i nowe, w zależności gdzie mnie nastroje poprowadzą. Dzisiejszy utwór ma wiele powodów by być wywołanym. Po pierwsze, to kontynuacja z poprzedniego tygodnia: na perkusji (tej po prawej) zasiada wyśmienity Gavin Harrison. Notabene właśnie otrzymał nagrodę Najlepszego Perkusisty Roku 2021, przyznaną przez Prog Magazine. Mamy też kontynuację sprzed dwóch tygodni: to epitafium dla Billa Rieflina (gra na środkowej perkusji), zmarłego w marcu 2020. King Crimson - bo oczywiście o tym zespole mowa - zakończył trwającą od 2014 roku trasę koncertową. W środę 8 grudnia 2021, w Shibuya Bunkamura Orchard Hall w Tokyo, grając ostatnią nutę utworu “Starless" (o 21:04), zespół przeszedł “ze sfery dźwięku do sfery ciszy” jak to pięknie ujął Robert Fripp. Oczywiście, nie wypada mi wybrać nic innego jak “Starless”, co robię z wielką przyjemnością, bo to genialny utwór. Pochodzi z płyty “Red” z roku 1974, która wtedy zakończyła kolejny etap działalności KC (w składzie Fripp-Brufford-Wetton). Ileż tu smutku, melancholii, ale też mocy, która pokonuje przygnębienie. Dopóki walczysz, nie przegrałeś!
 
Andrzeju, w Krakowie musiałeś wyjść wcześniej z koncertu i chyba ominęła cię ta perełka… Niech to będzie wspomnienie tego pełnego wzruszeń występu.
 
https://youtu.be/FhKJgqxNDD8
 
 
1 stycznia 2022
 
Rok 2022 muzycznie zapowiada się bardzo interesująco. I próbkę tego mamy już teraz. Promocyjny utwór “Harridan” zespołu Porcupine Tree został wydany jeszcze w 2021; płyta zapowiadana jest na 24 czerwca. Słyszymy tradycyjne brzmienie grupy, w co trochę wątpiłem, słuchając ostatnich solowych płyt lidera PT: Stevena Wilsona. Osiem minut genialnej muzyki. Zaczyna się od dobrego riffu na basie, co rodzi pytanie, kto na nim gra? Zespół wznowił działalność jako trio, bez Colina Edwina… Rewelacyjny groove Gavina Harrisona (metrum 5/4). Znowu mamy typową dla nich mieszankę stylów: dużo progrocka, czasami heavy, czasami psychedelia, przechodząca w ambient. Piorunujący eliksir dźwięków i nastrojów. Tak jak ten zaczynający się rok...
 
https://youtu.be/AW5v4Ohxk5k
 
 
25 grudnia 2021
 
Dzieło zakończone, aczkolwiek nowe rozdziały będą się dopisywać. Pozostawimy taką otwartą formułę, która pozwoli nam dodawać nowe płyty i utwory, które nas poruszyły lub wywarły mocny wpływ. Może to będą i starsze kawałki, które wyciągniemy z mroku zapomnienia…Dziś świątecznie, ale trochę smutno. W 2020 roku pojawiła się płyta duetu Dyble Langdon. Judy Dyble to pierwsza wokalistka Fairpoint Covention, brytyjskiego przedstawiciela folkrocku. David Langdon to forntman i multiinstrumentalista zespołu Big Big Train, który też często wplata folkowe tematy do swojego progresywnego repertuaru. Niestety Judy zmarła w lipcu 2020 po dłuższej walce z chorobą. A przed miesiącem David zginął w wypadku samochodowym. Stąd taki nieco melancholijny nastrój, takie zaproszenie już nieobecnych do zajęcia czekającego na nich miejsca przy wigilijnym stole. W spadku pozostawili swoją wspaniałą muzykę.
 
https://youtu.be/503iw0W-67g