Komentarz Jacka:
Tu mnie Kuba zaskoczył, nie pierwszy i nie ostani raz. Nie znam tej grupy, choć muzykę Tamtych Lat poznałem raczej dokładnie. Chociaż w tym labiryncie jest zapewne jeszcze wiele ciemnych zaułków, do których nie zajrzałem.Pierwsze wrażenie: mocne organy hammonda, które dominują w Yellow Cave Woman. Gitara (co ciekawe) należy do sekcji rytmicznej, podkreśla melodyczny fundament utworu. Wokal: nieco krzykliwy, nieco ‚przydymiony”, śpiewany z przymkniętymi oczami.„Once Among The Trees” rzeczywiście piękne, co ciekawe przypomina mi trochę brzmienie młodej grupy Gretą Van Fleet. Aranżacja przypominająca Led Zeppelin, choć może to LZ wpisywało się w brzmienie tamtych lat.„Lady Caroline” bardzo ciekawa aranżacja z pełną ekspresji pauzą (ciszą) pod koniec. W „Melindzie” ładnie zaśpiewany dialog z lewej i prawej kolumny; i znowu te organy hammonda, tak błądzące, wręcz hipnotyzujące, bez wykorzystania substancji wziewnych…Wspaniała ilustracja psychodelicznego rocka.
Komentarz Kuby
Mało znany zespół, który nagrał tylko tą jedną płytę. Tu grał Tonny Iommi zanim założył Black Sabbath.
Przykład rocka psychodelicznego w ścisłym znaczeniu: jeszcze słychać odchodzącą epokę piosenek The Beatles; nie ma tu natarczywego acid-rocka ani poszukiwań progresywnych (może poza świetnym "Owed To The Dip") ani bluesa ani eksperymentów. Czyli co zostało? Wystarczy posłuchać pierwszego utworu, łatwo też zauważyć "psychodeliczną manierę" w hitcie zespołu Bee Gees "New York Deaster" czy w znanym anty-wojennnym songu "Come Away, Melinda". A utwór "Once Among The Trees" jest perłą.
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.