Powrót

Komentarz Jacka:

Tu już 10 utworów. Początek prawdzie rockowy, coś jak Deep Purple. Dobre granie, ze zmiennym metrum.
W drugiej połowie saksofon brzmi przerażająco.
Nr 2 to ballada z fletem w roli głównej. To taka maniera chyba, że drugi utwór musi być odpoczynkiem po mocniejszym pierwszym. Ale miło się tego słucha.
W utworze trzecim flet przypomina nieco manierę Jethro Tull.
A potem znowu zespół brzmi jak Purpurowi.
Czegoś mi w tej płycie brakuje - jakiegoś przesłania, zwartości, nawet trudno wskazać „na kogo grają” muzycy. Tak bardzo zróżnicowana muzyka - aż do folkowej, wręcz zakonnej narracji.
Ale można słuchać,

Komentarz Kuby: 

Jedyna płyta nieznanej grupy (nie mylić z zespołem B. Spreengsteena z USA). Gdyby wydano ją dwa lata wcześniej (zespół grał w klubach od kilku lat), mówilibyśmy o objawieniu. A tak - pozostają zapomniani.
Recenzja (red. Jacek Leśniewski, znawca tej epoki): "Jedna z najbardziej uroczych płyt w historii rocka progresywnego. Pawdziwy rockowy underground czyli wszystko do kupy. (...) Fantastyczny album".

Steel Mill: Green Eyed God (1972)

01.Blood Runs Deep
02.Summer's Child
03.Mijo And The Laying Of The Witch
04.Treadmill
05.Green Eyed God
06.Turn The Page Over
07.Black Jewel Of The Forest
08.Har Fleur Bonus Tracks
09.Get On The Line
10.Zangwill

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.