Komentarz Jacka

…czyli jak rozwijały się grupy nurtu Neo Prog? Pulse Check dotyczy dinozaurów, a przecież w tym samym czasie ewoluowały orlęta progressive rocka. Te, które coraz odważniej wchodziły na wyżyny muzycznego warsztatu. Kilka z weteranów odpadło, kilka dojdzie i to takich, którzy do dziś tworzą “premier ligue” tego nurtu muzycznego.

Pendragon: zespół bardzo płodny w tej dekadzie. Z płyty na płytę coraz lepszy i bardzo lubiany w Polsce. Z wzajemnością!
BitS: tak otwiera się płyta “The World” do łagodnego tematu na organach wspomaganych pedałami basowymi dochodzi gitara. (gdzieś tam brzdąka sekwencer…) I potem “Hey!” Ciepły optymistyczny klimat. Miło się słucha.
TV: dłuższa kompozycja ale szybko mija. Dużo instrumentów: gitary akustyczne i elektryczna, organy i cymbałki - pięknie się splatają w wiodący temat. Wędrujemy w wyobraźni, pogrywając sobie ustną harmonijką. A potem to już galop przez stepy Ameryki z ładnym solo na gitarze. 
BtS: trzeci utwór z “The Window of Life”. Ponownie - początek liryczny, wręcz sentymentalny, grany zdawkowo, oszczędnie, z cichym śpiewem. Powróci jak klamra, ale głośno, na koniec. Środek utworu należy do Nicka Barretta i jego gitary. Przejmujące dźwięki. Potem temat bluesowy, ale z klawiszowymi wariacjami w tle. Cudo.
LMoE: magnum opus płyty. Ten sam trick z kompozycją klamrową. Ale równie udany. Piękne harmonie od trzeciej minuty. Na perkusji Fudge Smith, który terminował u Steve Hacketta. “Welcome to the show that never ends…” Ukłon w stronę ELP?
P: to już płyta “The Masquerade Overture”, nawet koncept album - historia życia opisana muzyką. Znowu rewelacyjny kawałek instrumentalny w środku utworu. I nie tylko gitara ale i bas i klawisze. Czuć lekkość ich grania razem. Co też potwierdzali na wielu koncertach na których cieszyłem się ich muzyką. 
TS: bardziej złożony utwór, też prawie 10 minut. Bardzo melodyjny. Tematy przeplatają się z lirycznych w bardziej dynamiczne, w końcu w patetyczne… Pod koniec prog najwyższej próby. Dodatkowego (pięknego) głosu użyczyła Tracy Hitchings. More to come!

IQ wraca z wokalistą Peterem Nicholsem i Johnem Jovittem na basie. I grają rewelacyjnie!
DH: otwarcie płyty ‘Ever”. Mocny rytm, podkreślony gitarą basową. Uwielbiam orkiestracje Martina Orforda (on też dodaje drugiego głosu w chórkach). To już nie jest naśladowanie Genesis - to ich własny styl. Niejednorodna kompozycja; kilka tematów ładnie się przeplata, by ostatecznie wrócić do Grande Finale plus ciepłe,  liryczne zakończenie.
LoF+CD: te dwa utwory połączone są w jeden ciąg i należy je słuchać razem. Piękne dialogi gitara-klawisze (w 7/8, potem chyba 13/8). Rewelacyjne crescendo gitarowe plus organy Martina. Wow. I powoli temat topnieje, by przejść w Come Down… Cudny śpiew Petera, godny swego imiennika z Genesis.
C: w 1997 roku IQ zrobił co każda grupa rocka progresywnego musi zrobić - nagrała dwupłytowy album koncepcyjny. Nie wyszło najgorzej… Utwór już z drugiej płyty, z dodatkiem saksofonu (gra Tony Wright). Rewelacyjny refren, moc i żal, cierpienie i ekstaza…
TNM: zakończenie płyty - ale to sama w sobie suita 20-to minutowa. Muzycznie to ich wejście do ścisłej czołówki rocka progresywnego. Mamy tu wymieszane (ale umiejętnie) tematy, egzotyczne metrum, coś co łapie za serce i rzuca na kolana, wywołuje ciarki na plecach i wyciska łzy.

Marillion: ten zespół zaszczycił fanów pięcioma (!!!) albumami w ostatniej dekadzie XX wieku. Widać, że nowy skład się dograł i dostroił. Mamy tu kilka wspaniałych albumów!
LWaBL: ‘Brave” to pierwszy koncept album w tej konfiguracji. Bardzo udany! Zaczynamy cicho, wolno, spokojnie, potem wejście na wyższy poziom hałasu… Gdy nadchodzi solówka - mamy już pełną głośność. Super współdziałanie organów i gitary. Ian na perkusji świetnie podaje rytm reszcie zespołu. 
GE: prawie zakończenie płyty; w opowiadanej nutami historii główna bohaterka rzuca się zrezygnowana z wysokiego mostu. Czuć w muzyce desperację i taką sympatię, współczucie wobec protagonistki. Cudowna, delikatna muzyka. A w drugiej części to już sedno progressive rocka. Słowa tego nie wypowiedzą. 
B: rok później kolejne dzieło! Utwór prosty, taka balladka, ale jak że pięknie zagrana i zaśpiewana! Ulubiony utwór mojej żony!
AoS: piękny pejzaż: półmrok, duszny klimat,  “małe łódki na plaży w środku nocy, odpłyną przed pierwszym brzaskiem”. Jakże możemy się bać światła dziennego? Zostawiam słuchaczom odszyfrowanie tego tekstu - zagrany rewelacyjnie.  Pete Trewavas podaje bas - kluczowy w tym utworze.
MoTF: trochę inny klimat, więcej akustyki i przestrzeni - ale to wychodzi zespołowi na dobre. W drugiej połowie mamy piękne crescendo - wspomagane dziecięcym chórkiem. Piękne. 
TSE: utwór - tytułowy płyty - poświęcony jest ojcu Steva H, który poświęcił swoją służbę na morzu aby być bliżej rodziny. Bardzo wzruszający kawałek - szczególnie końcówka, na której Steve prawie zdziera sobie gardło. Może, bo tak kończy się płyta… ;-)
TMB: płyta “Radiation” nieco inna od poprzednich, więcej w niej sampli, dziwnych dźwięków w tle. Zespół zdecydował ‘nie powtarzać się i podążyć nową ścieżką.” Ale muzyka się broni. 
CW: trochę monumentalny utwór, z efektami głosowymi straszącymi z oddali. Piękny temat, z syntezatorem na pierwszym planie. Potem nastrój nieco się uspokaja i niby nadchodzi wytchnienie, ale to złudne. Wraca ściana dźwięku z upiornie wibrującym hammondem…
IL: ładna sentymentalna piosenka, trochę udziwniona efektami dźwiękowymi, aż do 4:26 - wtedy wkracza prog! Dobry mix różnych melodii.
H: dziwny utwór, trochę nie z tej bajki. Ale piękny, bolesny. Steve tak komentował rozpadające się małżeństwo: „Dom wydawał się w jakiś sposób emanować bólem, w którym byliśmy, nawet gdy nikogo tam nie było. Nie było poziomu, do którego mógłbym podkręcić hi-fi, aby zagłuszyć ciszę, która wciąż tam panowała.” Taki to “Dom”. Na trąbce Neil Yates.

Porcupine Tree wyszedł z “Delerium Years” i zaczął “Snapper Years” czyli lata petardowe. Pod koniec dekady wypuścił dwie świetne płyty.
EL: tak zaczyna się “Stupid Dream” - jeszcze trochę psychodelicznie. Tytuł albumu nawiązuje do poglądów Stevena Wilsona na przemysł muzyczny; podczas gdy wielu aspiruje do bycia muzykiem dla sławy i wytwornego stylu życia, on uważa, że to "głupi sen", ponieważ w rzeczywistości jest całkiem inaczej. Rewelacyjny utwór z mocną gitarą, pląsami klawiszów Richarda i umiejętną grą Gavina na bębnach. Na końcu utworu słychać kobietę powtarzającą wzór liczb: „0096 2251 2110 8105”. To zapis ze stacji krótkofalowej; “wykorzystywane są one przez agencje wywiadowcze do przesyłania zaszyfrowanych wiadomości do zagranicznych agentów, chociaż żadna agencja rządowa kiedykolwiek przyznała, że te stacje istnieją lub jaki może być ich rzeczywisty cel.”
SW: a tak się płyta kończy…Bardzo smutny utwór, ale jak mówi Steven: “zawsze uważałem, że najsmutniejsza muzyka jest również najpiękniejszą i jest to jedna z moich ulubionych piosenek, jakie kiedykolwiek napisałem.” Bardzo jazzowe granie na perkusji a jednocześnie bardzo delikatne tony, śpiew i klimat. Niesamowity mix. 
S: trochę więcej popu w tej muzyce. Ładna melodia, ładne aranżacje, chociaż nie brakuje zgrzytu gitary i przytłumionego krzyku.
RoI: to już bardziej eksperymentalna muzyka. Nawet w niektórych momentach heavy metal. Ale mamy też smyczki (Minerva String Quartet) - dodaje niepokoju. Wogóle klimat mamy mroczny… “Nic nie topnieje w tym zimnie, ale rosyjska [wódka] na lodzie wypala dziurę”. Końcówka: dzwony i dziwne dźwięki to echo ‘lat delirycznych”.

Na scenę wchodzi The Flower Kings. Zaczęło się od solowej płyty Roine Stolta (obywatela Szwecji) pod nazwą The Flower King. Co miało być pojedynczym projektem rozwinęło się w grupę bardzo cenioną przez wielbicieli progressive rocka. Muzycy mu towarzyszący: Jonas Raingold na gitarze basowej i Toma Bodin na instrumentach klawiszowych to obecnie pierwsza liga rocka!
TFK: A od tego utworu się zaczęło. Ronie śpiewa, gra na gitarze, basie, instrumentach klawiszowych i perkusji. Muzyka jest bardzo melodyjna, wiele w niej harmonii chwytających za serce, ale przede wszystkim bije z niej niesamowity optymizm, taka radość z codziennego życia. „To był album, w którym próbowałem wyzwolić siły dobra w negatywnym, brutalnym, agresywnym konkurencyjnym biznesie muzycznym dzisiejszych czasów” – pisze Roine na swojej stronie internetowej.
H: najdłuższa kompozycja na płycie, podzielona na sześć części. Bardzo klimatyczna, z częstym odwołaniem do kwiatów. Ulf Wallander na saksofonie uświetnił muzyczną paletę.  Cudowna suita, coraz piękniejsze tematy odkrywają się w miarę słuchania. Ten utwór ma warstwy… Ale gdy znajdziemy się już w samym jądrze, to odkrywamy, że jest tożsame z powierzchnią.
TfaH: już rok później mamy pierwszą płytę The Flower Kings. Tu mamy przyjemny instrumentalny utwór, z melodyjnym głównym tematem, meandrującym w przeróżne muzyczne dygresje. Miłe. 
BP: dłuższa kompozycja, ponownie z gościnnym saksofonem Ulfa. Zmagania elektrycznej gitary z organami - piękne. Co chwila mamy cichszą pauzę na wytchnienie o kolejny temat. Prawdziwy collage. Ale dużo tu luzu, swobody grania. I przepiękna końcówka. 
TiMtTW: od płyty “Retropolis” do grupy dołącza Hasse Fröberg - pomaga Roinemu na wokalu. Niby prosty utwór w 4/4, ale tak bogato obrany w organowe brzmienie, że staje się hymnem. Liryczny fragment (gdy śpiewa Hasse) jest przepiękny i ładnie buduje się, nabiera symfonicznego ‘ciała’. Bardzo bliskie Yes!
TJK: nieco niepokojący ton utworu, co jest rzeczą rzadką, bo TFK najczęściej reprezentowały pozytywny i optymistyczny nastrój. Organy jakby mszalne… No i rewelacyjne solo gitarowe na koniec.
CoYH: to już z pierwszej podwójnej płyty TFK. Zespół wzbija się na szczyty symfonicznego, orkiestralnego rocka progresywnego. Mamy stały refren ale zwieńcza różne tematy pośrednie.
SWA: epicka kompozycja i utwór tytułowy płyty, który od tamtej pory stał się stałym elementem koncertowego repertuaru. Dużo patosu i symfonicznego brzmienia, ale mamy też tematy lekkie i przyjemne; wszystko jest porządnie zmiksowane i wyprodukowane.  Prawdziwa perełka.
S/TFD:  pierwsza płyta kolejnego wydawnictwa to prawie godzinna suita ‘Garden of Dreams”. Te dwa utwory ją kończą. Porównanie do “Supper’s Ready” jest jak najbardziej wskazane. Panowie znowu wzbili się na muzyczne szczyty. To na prawdę świetne dzieło. Co za dynamika basu!!! Głos Roinego przebija się przez niego z w wysiłkiem…
MP: na koniec pierwszego spotkania Kwiecistymi Królami trochę luzu. Prosty kawałek, znajduję w nim odwołania nawet do Beatlesów… Miłe granie, swoboda, leżenie na łące na kocu w ciepły, letny dzień. Relaks. W drugiej połowie trochę zamieszania, może sen, jakieś marzenia… Utwór Hasse. Solo na klawesynie??? Piękne.

Trzeci z zespołów dodanych do “Klasyków Przyszłości” to Spock’s Beard. Założony przez braci Morse w Los Angeles, po dodaniu Nicka D’Virgilio na perkusji, wspinał się w rankingach rocka progresywnego, aż sięgnął szczytów. A to wszystko dzięki kompozytorskim i aranżacyjnym umiejętnościom Neila Morse. Grupa powstała w 1992 roku i nagrywa do dziś.
TL: już pierwsze nuty wzbudzają zaufanie, są jak hak, który wciąga w resztę 15 minutowej suity. W grupie wszyscy śpiewają, co daje możliwość tworzenia złożonych partii chóralnych. Mamy tu cudowny kipisz: rock, brzmienie symfoniczne, nuty latynoskie. I wszystko wraca klamrą do pierwszych nut. Utwór stał się sygnaturką zespołu.
GTWYG: utwory SB często zaczynają się wstrząsem, gmatwaniną i zawieruchą, by po chwili przejść do cudownego spokoju, pięknych linii melodycznych i wyrafinowanych brzmień. Tak jest i tu. Pierwsze linie tekstu wyśpiewanego przez Neila budzą taki optymizm, taką radość, że aż chce się żyć. Dave’a Merosa gra na gitarze basowej jest spektakularna! Od połowy mamy też trochę jazzowych improwizacji. I pełne patosu zakończenie.
TD: cudowny utwór; pięknie się rozwija, potem skręca w różne odnogi by wrócić do źródła. Rewelacyjnie demonstruje umiejętności muzyczne wszystkich członków. Do zespołu na stałe dołączył Ryo Okumoto na instrumentach klawiszowych. Fragment akustyczny to pokaz gry braci Morse. Nick natomiast demonstruje swoje umiejętności tworzenia nastroju perkusji.
WotW: utwór zmiksowany przez przyjaciela Nicka: Kevina Gilberta; zginął zanim dokończył resztę utworów z płyty. Znowu: piękne melodie, wirtuozyjna gra na wszystkich instrumentach. Melotron na końcu zbliża nas do aniołów…J: prosta ballada, ależ jakże piękna. Akustyczny początek, z chórkiem w refrenie. Potem tekst się rozkłada na cztery głosy: taką sztuczkę będą stosować bardzo często. Piękny zjazd basu i wchodzi perkusja i hammond i organy i robi się prog!
TF: nieco dłuższy utwór, kończący płytę “The Kindness of Strangers”. Nie wiem, czy tytuł pochodzi z teorii przepływu Mihaly Csikszentmihalyi; jednakże czuć, że gdy Spock’s Beard gra to wpada w ten Flow - i wychodzi im wszystko doskonale.
THCoS: jeden utwór z płyty “Day for Night”, za to prawie 22 minuty muzyki! To oczywiście suita podzielona na sześć części: mamy tu uwerturę, weście w główny temat, wariacje, odejście temat poboczny i na koniec powrót do głównego tematu wymieszanego z pobocznym… Kompozycyjne cudo, muzyczny delikates - dla wyrafinowanych konsumentów.

Pendragon:
- Back in the Spotlight (1991)
- The Voyager (1991)
- Breaking the Spell (1993)
- Last Man on Earth (1993)
- Paintbox (1996)
- The Shadow (1996)

IQ
- Darkest Hour (1993)
- Leap of Faith+Come Down (1993)
- Capricorn (1997)
- The Narrow Margin (1997)

Marillion:
- Living With a Big Lie (1994)
- Great Escape (1994)
- Beautiful (1995)
- Afraid of Sunlight (1995)
- Man of 1000 Faces (1997)
- This Strange Engine (1997)
- Three Minute Boy (1998)
- Cathedral Wall (1998)
- Interior Lulu (1999)
- House (1999)

Porcupine Tree:
- Even Less (1999)
- Stop Swimming (1999)
- Shesmovedon (2000)
- Russian on Ice (2000)

Roine Stolt:
- The Flower King(1994)
- Humanizzimo (1994)
The Flower Kings:
- Theme for a Hero (1995)
- Big Puzzle (1995)
- There is More to This World (1996)
- The Judas Kiss (1996)
- Church of Your Heart (1997)
- Stardust We Are (1997)
- Shadowland/The Final Deal (1999)
- Magic Pie (1999)

Spock’s Beard:
- The Light (1995)
- Go the Way You Go (1995)
- The Doorway (1996)
- Walking on the Wind (1996)
- June (1998)
- The Flow (1998)
- The Healing Colours of Sound (1999)

 

 

Powrót

ROZDZIAŁ 7: Klasyka przyszłości

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.