Twelfth Night - Fact and Fiction (1982)
- We are Sane
- Fact and Fiction
- Creepshow

Marillion
- Market Square Heroes (1982)
- Script for Jesters Tears (1983)
- Garden Party (1983)
- Assassing (1984)
- Incubus (1984)

IQ - Tales from the Lush Attic (1983)
- Awake and Nervous
- The Last Human Gateway

Pallas - The Sentinel (1983)
- March On Atlantis
- Heart Attack
- Atlantis

Solstice - Silent Dance (1984)
- Peace
- Sunrise
- Brave New World

Pendragon - Jewel (1985)
- Higher Circles
- Leviathan
​​​​​​​- The Black Knight

Powrót

Komentarz Jacka:

Rock Neoprogresywny, lub w skrócie neo-prog, powstał w latach 80-tych w Wielkiej Brytanii. Zespoły tego nurtu wzorowały się na klasykach: Genesis, Yes, Pink Floyd i King Crimson, tworząc dzieła głęboko emocjonalne, często osiągając ten efekt poprzez pełne dramaturgii teksty i bogato ilustrowane, wręcz teatralne oprawy koncertów. Muzyka najczęściej była produktem dokładnej kompozycyjnej składni, w miejsce improwizacji. Gatunek opiera się na czystych, melodycznych i pełnych głębi solówkach gitarowych wplecionych w brzmienie instrumentów klawiszowych. Podobnie jak New Romantic było reakcją na punk, tak neo-prog był przesunięciem tej reakcji w stronę bardziej złożonych utworów muzycznych. Młode pokolenie powiedziało: “...my też potrafimy” i zaczęło tworzyć. Chociaż w niektórych utworach wyraźnie jeszcze słychać synthpopowe korzenie.

Twelfth Night: to ponoć od nich wszystko się zaczęło. Pierwszy utwór to ponad 10-cio minutowa suita. Wracamy do dawnych manier. W tle sporo odgłosów, stukot maszyny do pisania wpleciony w melodię… To dalej wczesne próby. W “Fact and Fiction” jeszcze słychać tą elektronikę typową dla synthpopu. 

Marillion: chyba najbardziej znana formacja neo-progowa. Pierwsze płyty wydane w manierze “smutnego klauna” są tak zawiłe tekstowo, tyle w nich idiomów, że tłumaczenia nie są w stanie oddać głębi. To dzieła Fisha - dwumetrowego wokalisty grupy. Pierwszy z utworów pochodzi jeszcze z EPki, zapowiadającej długą płytę. Potem dwa z pierwszej i dwa z drugiej płyty. Każdy z utworów ma cudowną poetykę, złożoną strukturę muzyczną. Zapowiedź wielkich dzieł, których w tym wolumenie będzie jeszcze sporo.

IQ: pierwsza płyta zespołu, który nagrywa do dziś. Wyraźnie słychać “Gabrielowską” manierę śpiewania Petera Nicholsa. Dobry debiut. Podaję tylko dwa utwory, bo drugi to prawie 20 minutowa suita. Prawdopodobnie grupa chciała wydać swoją wersję “Supper’s Ready”. To oczywiście nie to samo, ale bardzo lubię ten utwór.

Pallas ponoć wybrał sobie Yes jako wzorzec. I rzeczywiście bas jest mocniejszy, sporo melodyki, chóralnych brzmień klawiszy (kolorowa, fantastyczna okładka…) Zespół chyba nie wszedł do pierwszej ligi neo-progu, może na skutek drugiej płyty, która była bardziej popowa.

Solstice: znowu brytyjska formacja - trochę folkowa, ale na pewno neo-progowa. Rozbudowane instrumentarium: skrzypce, wiolonczela, no i kobiecy śpiew - maniera nieco ala Annie Haslam z Renaissance. Bardzo ładne, spokojne ballady, z dramatycznymi solówkami (trochę przesterowane, ale gdyby je na nowo wyprodukować…) “Brave New World” ma ciekawą strukturę, miłe zwolnienia i kulminacyjne solo - genialne.

Na koniec Pendragon - zespół bardzo lubiący Polskę i lubiany przez Polaków. Początkowo tematyka trzymała się (luźno) mitu o Królu Arturze, ale potem rozlała się szeroko. Rzadki głos Nicka Barreta, który sprawnie obsługuje też gitarę, dobry bas, orkiestralna maniera gry klawiszowca - Clive Nolana - to dobra mieszanka progowa. Trzy propozycje z pierwszego longplaya.

ROZDZIAŁ 2: Neo-prog

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.