Camel - I can see your house from here…
- Wait
- Hymn to Her
- Ice
Fleetwood Mac - Tusk
- Over and over
- Save me a place
- Sara
- Sisters of the Moon
Frank Zappa - Sheik Yerbouti
- Bobby Brown Goes Down
- Rubber Shirt
- Yo’ Mama
Frank Zappa - Joe’s Garage
- Joe’s Garage
- Keep It Greasey
- Outside Now
- Watermelon in Easter Hay
Manfred Mann’s Earth Band - Angel Station
- You Angel You
- Hollywood Town
- Angels At My Gate
- You are - I am
Pink Floyd - The Wall
- In the Flesh?
- The Thin Ice
- Nobody Home
- Comfortably Numb
- Outside the Wall
Supertramp - Breakfast in America
- Logical Song
- Goodbye Stranger
- Breakfast in America
Komentarz Jacka:
Rok 1979 - w którym mieliśmy zimę stulecia, Papieża w Polsce, a koncern Phillips wypuścił płytę CD.
Camel: nie byłem do końca pewny, czy ten album zasługuje na wejście na listę, ale po namyśle (i odsłuchaniu), zdecydowałem na tak... mimo, że wyraźnie już słychać elementy spopowienia (o czym jeszcze będzie). Piękne harmonie w “Hymnie” no i 10 minutowy ‘Ice”, który wyzwala emocje na miarę każdego z nas…
Fleetwood Mac: to moja ulubiona płyta tego zespołu. Od pierwszych nut, zdawkowych dźwięków na płycie, ta muzyka sprawia wrażenie perfekcyjnie wyprodukowanej, zagranej i zaśpiewanej. Relacja ucha i dźwięku przypomina dłoń w wygodnej rękawiczce. Komfort, zadowolenie, nawet pewność siebie. Długa to płyta więc 4 utwory: piękne, delikatne solo Lindsey’a w O&O, cudowne chórki w “Save…”, “Sara” - to poezja wyśpiewana przez Stevie, no i dramaturgia “Sisters…”
Frank Zappa: na wpół studyjna, na wpół koncertowa płyta. Jak zwykle to mix prześmiewczego humoru i muzycznej wirtuozerii, na pograniczu jazzu i rocka.
“Bobby” to jedyny utwór FZ, który trawi moja żona. “Yo’ Mama” - dzieło RE-WE-LA-CYJ-NE; to ono przyciągnęło mnie do tego Wielkiego Artysty. Co za solo!
Tak, FZ jeszcze raz. Tu album koncepcyjny, opisujący życie młodego gitarzysty, Józefa, którego żywot podlega kontroli “Wielkiego Brata”, uważającego muzykę za siłę destrukcyjną. Mamy tu wszystko: bluesa, country, reggae, rocka, jakieś dźwiękowe eksperymenty (tak, psychodelię!), zakończone cuuudownym “arbuzem” - w 9/8.
Manfred Mann: rzadkość - zespół z RPA! Uwielbiam głos Chrisa Thompsona na płytach z tamtego okresu. “You Angel…” to kompozycja Boba Dylana. Dałem cztery utwory, bo to na prawdę wspaniała płyta. Ciekawostka, na wielu utworach pojawia się sześcionutowy temat z “Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia” - ówczesna fascynacja muzyków.
Pink Floyd: czarna Perła - rzadki okaz muzyczny. Podobnie do “Joe’s Garage” to dzieło o muzyku, odgradzającym się od świata. Chyba apogeum twórczości PF. Efektów ogrom, sama muzyka - poraża.
Dźwięk Stuckasa przechodzący w płacz - klasyka!!! Przebojów nie liczę, bo to przeboje…
“Nobody Home” - esencja nostalgii.
“Comfortably…” - na jego końcu - gitarowe solo wszechczasów Davida Gilmoura.
Po odsłuchaniu ostatniego utworu zacząłem pisać wiersze…
Supertramp: to brytyjska grupa - od tej płyty migrująca w stronę popu, ale definitywnie to był (jak na razie) szynowy punkt ich kariery. Unikalny głos Rogera Hodgsona, gra na klawiszach (Wurlitzer!), Ricka Daviesa i saksofon Johna Helliwella to wyróżniki zespołu. Utwory raczej znane - ostatnio nawet przerabiane na rap.
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.